fryzjerka, fryzjer,

i

Autor: kaleido-dp/Pixabay.com

Podziemie fryzjerskie funkcjonuje w najlepsze – mówią siedleckie fryzjerki

2020-04-23 15:58

Choć z powodu zagrożenia koronawirusem zakłady kosmetyczne, barberskie i fryzjerskie są nieczynne, ich pracownicy często dorabiają sobie w ukryciu. Jak mówią przedstawicielki tych zawodów z Siedlec i okolic, dla wielu pracowników tej branży od lat jest to normą. I to niezależnie od tego, gdzie i na jakich zasadach są zatrudnieni. Sytuacja zagrożenia koronawirusem niewiele tu zmieniła.

– Niestety, ja i moje koleżanki mamy takie wiadomości, że „podziemie fryzjerskie” działa w najlepsze. Ludzie potrzebowali, potrzebują i będą potrzebowali usług fryzjerskich, bez względu na pandemię, ponieważ ludzie pracują zawodowo i nie mogą sobie na to pozwolić, aby wyjść z domu bez konkretnego przygotowania, m.in. fryzury. Nie każdą z kobiet stać na to, żeby samej coś sobie zrobić. Niektóre muszą skorzystać z usługi fryzjera. I stąd jest podziemie. A nam, fryzjerom, zależy na pieniądzach, bo są ciężkie czasy (…). Jest wiele osób, które pracują zawodowo jako fryzjer, a po przyjściu do domu z pracy dorabiają sobie. Bo fryzjerzy nie zawsze są zatrudnieni na umowy, bardzo często są zatrudniani na tzw. „śmieciówki”, wtedy nie należy im się nic. W czasie, kiedy mają przestój, tak jak teraz, są często zwalniani – mówi Anna Marciniuk, fryzjerka z okolic Siedlec.

Z tego powodu metodę nieoficjalnego działania zarobkowego da się zauważyć w całej branży beauty.

– Na pewno na większą skalę jest rozwinięte to tzw. „podziemie fryzjerskie”. Natomiast kosmetyczne też. Wiem doskonale, bo mnóstwo klientów dzwoni też do pracowników naszego salonu i pyta, czy te usługi są możliwe do wykonania w domu. Czy to u fryzjera w domu, czy ten fryzjer ewentualnie może dojechać do klienta. I wiem, że wśród znajomych zdarzają się takie sytuacje – mówi Magdalena Wysocka, pracownik siedleckiego salonu oferującego zarówno usługi kosmetyczne, jak i fryzjerskie.

Pracownicy branży urodowej podkreślają, że w tych zawodach ryzyko zarażenia się od klienta jakąś chorobą jest zawsze bardzo wysokie. W dobie koronawirusa wielu z nich nie widzi dla siebie dużo większego niebezpieczeństwa w pracy niż zwykle. Dlatego, nawet w czasie zagrożenia pandemią, niektórzy nie obawiają się przyjmować klientów „po cichu” w swoich domach, gdy ich salony są oficjalnie zamknięte.