Uroczystości pogrzebowe Tomasza Jakubiaka rozpoczęły się mszą w kościele św. Ignacego Loyoli. Zgodnie z jego ostatnią wolą, żałobnicy nie mieli na sobie czerni. Były kolory, jasne ubrania i dużo światła. Tak jak sobie tego życzył. Rodzina poprosiła również o to, by nie składać kondolencji. Nie chodziło o smutek, a o pamięć, wdzięczność i uśmiech. Taki, jaki przez lata towarzyszył samemu kucharzowi.
Wzruszenie przyszło samo, gdy Marzena Rogalska w imieniu żony, Anastazji, odczytała list pełen miłości, żalu i siły. W słowach wdowy pobrzmiewała codzienność, która właśnie pękła na pół.
Dla mnie dzisiaj myśl o jutrze jest zbyt trudna... Ale wiem, że muszę być silna za nas dwoje, bo nasz bąbel ma już tylko mnie.
Ich kilkuletni synek, obecny na ceremonii, wrzucił do grobu różowego gerbera. Po mszy tłum ludzi przeszedł na Cmentarz Komunalny Północny. Urna z prochami spoczęła w ziemi, a wraz z nią rzeczy, które definiowały Tomasza Jakubiaka - kucharski fartuch, bransoletki, które nosił niemal zawsze, drewniana szpatułka z napisem „Mieszaj w garach” i ogromny wieniec w kształcie serca od żony i synka. Wśród wieńców pojawił się również 10-litrowy emaliowany garnek, do którego nie wsadzono kwiatów, lecz zioła.
Zobacz też: Pogrzeb Tomasza Jakubiaka. Słowa żony i synka łamią serce!
Grób Tomasza Jakubiaka
Śmierć Tomasza Jakubiaka poruszyła środowisko gastronomiczne, show-biznes i tysiące widzów, którzy przez lata oglądali jego programy i gotowali z nim przy ekranach. Ale ci, którzy go znali osobiście, mówią o nim nie tylko jako o mistrzu kuchni, lecz przede wszystkim jako o dobrym, serdecznym człowieku. O kimś, kto nie szukał blichtru, tylko autentyczności i wierzył, że najlepsze dania rodzą się z prostych składników i dużego serca.
Niedługo po pogrzebie, na grobie kucharza ktoś położył małą tabliczkę z dwoma słowami, które są niezwykle wzruszające i wymowne.
Żegnaj mistrzu