Proces - Franz Kafka: streszczenie, opracowanie, interpretacja

i

Autor: East News/Fine Art Images Proces - Franz Kafka: streszczenie, opracowanie, interpretacja

Proces - Franz Kafka: streszczenie, opracowanie, interpretacja, PODCAST

2019-09-13 11:21

Proces to jedno z największych dzieł europejskiej literatury. Zawiera w sobie wiele symboli i metafor, których zrozumienie wymaga czasu. Warto jednak je poznać, by dowiedzieć się również czego o sobie. Przeczytaj albo posłuchaj.

Proces - Franz Kafka - streszczenie lektury - posłuchaj podcastu. To materiał z cyklu DOBRZE POSŁUCHAĆ. Lektury szkolne

Jak to jest oskarżyć kogoś i nie powiedzieć mu za co? Potrafisz sobie wyobrazić sytuację, w której jesteś winny, lecz nie wiesz czemu? Nie wiesz też, kto cię obwinia. Trochę o tym opowiada “Proces” Franza Kafki. Jest to lektura o wielu znaczeniach i z pewnością, zapoznając się z nią kilkukrotnie, można odkryć za każdym razem nowe smaczki. O tej książce można powiedzieć wiele. Próbując jednak podsumować ją w kilku słowach, możemy rzec, że to uniwersalna parabola ludzkiego życia, a jednocześnie przejmujące studium o samotności.

Proces - najważniejsze informacje o utworze Kafki

Trudno sprecyzować czas i miejsce akcji wydarzeń opisywanych w „Procesie”. Można powiedzieć, że toczą się one na początku dwudziestego wieku w pewnym wielkim mieście. Zakres ram czasowych podpowiada wiek głównego bohatera. Fabuła rozpoczyna się w momencie, kiedy jest on trzydziestoletnim mężczyzną, a kończy w przededniu jego trzydziestych pierwszych urodzin. Można zatem wnioskować, że wydarzenia obejmują jeden rok. Istnieją teorie, według których akcja powieści toczy się w Pradze, lecz na razie brak wystarczających dowodów, a tym bardziej wskazań na to w tekście. Konkretne miejsca akcji to w większości pomieszczenia zamknięte – są to biura, pokoje, pensjonaty, sale sądowe. Wszędzie jest ciemno i duszno, opisywanym wydarzeniom towarzyszy półmrok oraz mętne światło.

Najważniejszym bohaterem powieści jest Józef K. Jako czytelnicy nie dowiadujemy się o nim wiele. Z pewnością jest to trzydziestolatek, pełni funkcję wysoko postawionego urzędnika bankowego, który ma powodzenie w życiu. Ponoć jest przystojny. Można powiedzieć, że to taki „wygryw”. Potęguje to fakt, że nie ma żony, lecz regularnie zdobywa serca nowych kobiet. Postaraj się zapamiętać, że Józek K. to Józef K. i przez całą opowieść nie poznajemy jego pełnego nazwiska. Musisz też wiedzieć, że głównemu bohaterowi można przypisać łatkę “przeciętniaka”. Oprócz tego, że ma fajną robotę i co chwila inną kobietę, jest niczym niewyróżniającym się osobnikiem. Ani pasji, ani talentu, ani przyjaciół. Żyje sam, kobiety traktuje instrumentalnie, a powiedzenie “praca, piwo, dom” może trochę obrazować rytm jego każdego dnia. Józek nawet nie doświadczył emocjonującej śmierci, o czym się za kilka chwil przekonasz. Umarł jak pies. To przykre, biorąc pod uwagę, że jego życie zawodowe pięło się w kierunku szczytu. Oprócz niego warto znać także panią Grubach, właścicielkę pensjonatu, pannę Burnster, w której Józef się zauroczył oraz Franciszka i Willema, którzy są jego strażnikami. W tekście pojawiają się także:

  • Huld – adwokat,
  • Block – klient, który procesuje się już wiele długich lat,
  • Leni – pielęgniarka i kochanka Hulda, często nawiązuje kontakty seksualne z oskarżonymi,
  • Titorelli – malarz sądowy, który wyjaśnia Józefowi rodzaje uwolnienia,
  • Karol – wuj Józefa.

W „Procesie” spotykamy się z wieloma bohaterami epizodycznymi, ale warto byś skupił się przede wszystkim na głównym bohaterze, czyli Józefie K.PAUZA

Gatunek literacki przypisywany „Procesowi” to przypowieść. Dominują tu rozważania egzystencjalne, zagadnienia moralne oraz kwestie filozoficzne. Dzieło Franza Kafki było przedmiotem interpretacji w psychoanalizie, filozofii Kierkegaarda, w kategoriach politycznych czy nawet marksistowskich. Brytyjski eseista, Erich Heller, powiedział nawet, że tylko nieprzeczytanie „Procesu” uchroni nas przed trudami interpretowania go.

Proces - streszczenie

Rozdział I

Miał to być dzień jak co dzień. Józef wstał, umył zęby, ubrał się i czekał na śniadanie, które każdego ranka przynosiła mu pani Grubach. Tego dnia jednak zamiast kucharki odwiedził go mężczyzna ubrany na czarno. Znamienne były jego słowa, które brzmiały: „Panie Józefie, jest pan aresztowany! Proszę za mną”. Po prostu wiedz, że tego dnia Józef wyjdzie z domu bez śniadania. Podobnie jak biznesmeni, którzy prowadzą nie do końca legalne biznesy. Wracając jednak do naszego bohatera, jest on skołowany i nie dowierza temu, co się dzieje. Przechodzi do drugiego pokoju, w którym inny tajemniczy mężczyzna również oznajmia mu, że jest aresztowany. Nasz bohater zaczyna się gorączkowo zastanawiać, o co tak naprawdę może chodzić. Podejrzewa nawet swoich kolegów o żart z okazji jego trzydziestych urodzin. Kiedy wraca do strażników zażądać nakazu aresztowania, widzi, że ci w najlepsze zajadają się jego śniadaniem. Dzień dla Józefa zaczynał się coraz ciekawiej. Tym bardziej że żadnego nakazu nie było, a jedynie słowa, którym, jako praworządny obywatel, powinien się podporządkować. Żaden z panów w czerni nie jest w stanie wyjaśnić Józefowi takiego stanu rzeczy. Przekazują mu, że o terminie przesłuchania zostanie powiadomiony i że cała sytuacja nie powinna wpłynąć na jego pracę w banku. Dwóch strażników, Franciszek i Willem, będą go pilnować dziesięć godzin dziennie, aż do wyjaśnienia sprawy. Józef, mimo absurdalnego poranka, stara się pracować normalnie. Spotyka w przedpokoju trzech swoich znajomych z pracy, których zaprasza ze sobą do taksówki i zabiera do firmy. Wieczorem wraca do pani Grubach, która radzi mu nie przejmować się całą sprawą. Bohater domyśla się jednak, że te słowa niewiele mogą mu pomóc w obecnej sytuacji. Chciał też odwiedzić pannę Burnster, lecz ta niestety poszła do teatru. Na wieść o tym gospodyni wyraziła swoje oburzenie i wydała osąd, że to wyjątkowo uwłaczające dla kobiety spotykać się z tak wieloma mężczyznami. Józef K. jednak wyczekuje powrotu stenotypistki, a gdy ta wreszcie się pojawia, przeprasza ją za zaistniałą rano sytuację i prosi, by została jego doradcą w sądzie.

Rozdział II

Pewnego dnia Józef otrzymuje telefon. Głos w słuchawce oznajmia mu, że w niedzielę ma stawić się na przesłuchanie do sądu na przedmieściach. Pech chciał, że tego samego dnia miał wypłynąć z dyrektorem na żagle i zacieśnić stosunki zawodowe. Niestety tym razem będzie musiał zrezygnować z okazji do przypodobania się szefowi. Józefowi nie powiedziano jednak, na którą godzinę ma się stawić. Decyduje się więc wybrać do sądu na godzinę dziewiątą rano, ponieważ wtedy wszystkie instytucje zaczynają pracę. Na ulicy Juliusza trudno jest mu znaleźć wyznaczone miejsce. Błąka się i rozgląda, udaje, że szuka stolarza, by w końcu trafić do odpowiedniego mieszkania. W końcu w jego trudach pomaga mu praczka, która wprowadza go na salę pełną ubranych na czarno mężczyzn. Józefowi już na samym początku dostało się po uszach ze względu na spóźnienie. Wszyscy kierowali nieprzychylne spojrzenia w jego stronę. Co ma zrobić biedny Józek? Stoi, milczy i czeka na rozwój wypadków. Oburza się dopiero w momencie, kiedy sędzia zadaje mu pytanie, czy jest malarzem pokojowym. Nie tylko podnosi głos, ale także wypowiada swoje podejrzenia, że to wszystko jest fikcja, sąd jest skorumpowany i z nudów nęka niewinnych obywateli. Jego wywód przerywa krzyk praczki ciągniętej w kąt przez jakiegoś mężczyznę. Józek, jak na dzielnego mężczyznę przystało, chce pomóc kobiecie w potrzebie, lecz powstrzymuje go tłum. Bohaterowi nie podoba się to zachowanie i decyduje się na opuszczenie sali. Drogę blokuje mu sędzia, który przypomina, że gdy tylko to zrobi, straci wszelkie korzyści. Józef wyśmiewa jego zapewnienia i wychodzi.

Rozdział III

Mija tydzień bezowocnego oczekiwania na zawiadomienie. Ze względu na brak jakiegokolwiek kontaktu ze strony panów w czarnych garniturach Józef postanawia sam zajść do sądu po raz drugi. Na miejscu dowiaduje się od praczki, że dzisiaj nikogo tam nie zastanie. Przy okazji wysłuchuje opowieści kobiety o swoim życiu. Ogląda nawet księgi sędziego, które zawierają obrazki pornograficzne i nachodzi go refleksja, jak ktoś taki może osądzać kogokolwiek. Nagle do pokoju wchodzi Bertold, student, który kocha się w praczce. To ten sam, który zaciągał ją ostatnio w kąt. Próba pomocy kobiecie niestety się nie udaje, ponieważ mężczyzna zarzuca ją sobie na ramię i znika w korytarzu. Józek wyrusza za nimi w pościg. Po drodze zauważa jednak wejście do kancelarii sądowych i postanawia zajrzeć do środka. Spotyka tam mnóstwo ubranych na czarno mężczyzn, którzy okazują się oskarżonymi. Poznaje także męża praczki, którego namawia, by dać studentowi nauczkę. Niestety po chwili słabnie i dostaje zawrotów głowy. Pragnie wydostać się z budynku, lecz brak mu sił. Pomaga mu pracownica kancelarii i dwójka obcych mężczyzn. Kiedy tylko wydostaje się na zewnątrz, nabiera odrobiny energii i postanawia jak najszybciej opuścić to miejsce.

Rozdział IV

Józef bezskutecznie próbuje skontaktować się z panną Burnster. Pisze do niej nawet dwa listy. Przezorny zawsze ubezpieczony – jak nie przeczyta w domu, to musi przeczytać w pracy. Nie dostaje jednak na żaden z nich odpowiedzi. Co więcej, w niedziele okazuje się, że jedna z jego sąsiadek, panna Montag, wyprowadza się. Wysyła nawet Józefowi informację, że chce się z nim spotkać w jadalni. Józef po dotarciu na miejsce dostaje wiadomość, której wolał nigdy nie otrzymać. Okazuje się, że kobieta, do której tak często pisze, po prostu nie chce się z nim widzieć. Panna Burnster uważa ich spotkania za zbyteczne i bezsensowne. Kiedy do jadalni wszedł kapitan Lanz, Józef uznał rozmowę za zakończoną i postanowił sam zajrzeć do stenotypistki. Okazało się, że jej pokój jest pusty.

Rozdział V

Pewnego razu w Meksyku… Wróć, nie jest to Meksyk, ale prawdą jest, że pewnego razu Józek słyszy dobiegające z rupieciarni odgłosy i postanawia je sprawdzić. Znajduje tam trzech mężczyzn, z których dwójkę kojarzy. To Willem i Franciszek, czyli strażnicy, którzy mieli go pilnować. Trzeci z nich zamierza wymierzyć im karę za to, że podczas aresztowania chcieli odebrać Józefowi ubranie. Bohater nie był świadomy, że oskarżenie nałoży na strażników tak srogą karę, dlatego stara się przekonać siepacza mieszkiem z dutkami. No wiesz, po prostu chce go przekupić. Siepacz jest niestety nieugięty i rozpoczyna chłostę na Franciszku tak długo, aż ten mdleje. Józef nie może na to patrzeć i wychodzi. Po drodze analizuje całą sytuację i stara się poukładać w swojej głowie wszystko to, co do tej pory się wydarzyło. Dochodzi do dwóch wniosków. Po pierwsze, gdyby Franciszek nie krzyczał tak głośno, to być może udałoby mu się przekupić siepacza. Po drugie, trzeba było podwyższyć łapówkę. Postanowił w duchu, że postara się o ukaranie bezpośrednich sprawców tego zamieszania, czyli wysokich urzędników. Następnego dnia w rupieciarni zastaje taką samą sytuację jak wcześniej.

Rozdział VI

Do Józefa przyjeżdża wuj Karol. Zazwyczaj wpadał do miasta, by pozałatwiać jakieś interesy lub pokorzystać z życia. Tym razem jednak przyjechał ze względu na proces Józka, o którym dowiedział się od córki. Wuj Karol to sprytny gość. Z jednej strony niepokoi się o wychowanka, a z drugiej sam trzęsie się na myśl, że proces może odbić się negatywnie na nim i jego rodzinie. Postanawia mu więc pomóc, wykorzystując swoje cenne kontakty. Pierwsze co robią, to ruszają do znajomego adwokata. To dość osobliwa postać. Nazywa się Huld i choruje na serce. O sprawie Józefa słyszał już wcześniej, gdyż świat jest mały, a świat adwokatów jeszcze mniejszy. W pokoju jest też dyrektor kancelarii sądowych, który dołączył do rozmowy. Józek jednak występuje wyłącznie w roli słuchacza. Jest nawet znudzony i chce już wyjść. Słysząc huk tłuczonego szkła, natychmiast wybiega z pokoju. Okazuje się, że pielęgniarka Hulda, niejaka Leni, celowo rozbiła talerz, by zaoferować mu swoją pomoc. Daje mu nawet klucz do mieszkania, w którym będą mogli się spotykać. Po wyjściu Józef dostaje burę od wuja, który nie popiera stawiania uciech cielesnych nad własny proces.

Rozdział VII

Mija czas, za oknem jest już zima. Do Józefa zaczyna docierać, w jakiej sytuacji się znalazł. Coraz częściej myśli o swoim procesie i o tym, że nadal znajduje się w martwym punkcie. Co jakiś czas widuje się z Huldem, czasem spotyka się też z Leni, ale nie jest przekonany, czy mogą mu w jakiś sposób pomóc. Adwokat co chwila przechwala się swoimi umiejętnościami i sprawami, których to on nie prowadził. Do Józka dociera, że nie jest w dobrych rękach. Postanawia sam napisać podanie, lecz nie idzie mu to dobrze. Ze względu na ogrom spraw związanych z własną obroną Józek powoli zaczyna zaniedbywać swoją pracę w banku. Jego pozycja jest zagrożona. Zaniedbuje klientów, którzy dobijają interesy z jego wicedyrektorem. Dopiero po jakimś czasie Józef zauważa, że zaczyna palić mu się zawodowy grunt pod nogami. Jest jednak nieugięty i na pierwszym miejscu stawia proces. Postanawia wybrać się do pewnego malarza, który pracuje w sądzie i został mu polecony przez zaniedbanego klienta. Poznaje u niego trzy rodzaje uwolnienia: pozorne, prawdziwe i przewleczenie. Malarz zauważa jednak, że nigdy w jego karierze nie spotkał się z prawdziwym uwolnieniem. Krążą o nim tylko legendy. Wyjaśnia też, na czym polega pozorne uwolnienie oraz przewleczenie. Summa summarum okazuje się, że nie dają one uniewinnienia, chronią wyłącznie przed skazaniem. W dowód wdzięczności Józef odkupuje od malarza trzy stare obrazy. Kiedy wychodził drugimi drzwiami, zauważył kancelarie sądowe. Malarz zapewnia go, że takie miejsca kryją się w prawie każdym domu.

Rozdział VIII

Józef traci cierpliwość do adwokata Hulda, którego praca do tej pory nie przyniosła żadnych rezultatów. W efekcie postanawia odebrać mu pełnomocnictwo w prowadzeniu procesu. Przychodząc do domu Hulda, zastaje jednak niejakiego kupca Blocka, który jest wieloletnim klientem adwokata. Jego proces ciągnie się już pięć lat i by nie zaprzepaścić szansy na wygraną, kupiec wynajął jeszcze kilku innych specjalistów. Razem wchodzą do kuchni, gdzie zastają Leni. Józef przedstawia jej swój pomysł, którego ta nie przyjmuje z aprobatą. Stara się go nie dopuścić do pokoju adwokata, lecz nadaremno. Józek rzeczowo przedstawia sprawę Huldowi i odbiera mu ją. Adwokat jest nieco skonsternowany sytuacją i wpada na pewien pomysł. Aby udowodnić, że naprawdę zajmuje się procesem Józefa, woła Blocka, którego poniża w obecności swojego klienta. W ten sposób chce pokazać naszemu bohaterowi, że inni klienci mają zdecydowanie gorzej. Przynosi to jednak odwrotny skutek. Józef jest zniesmaczony tym, co widzi – zarówno poniżaniem ze strony adwokata, jak i niewolniczym, pozbawionym godności zachowaniem kupca.

Rozdział IX

Jak to mówią starzy górale, bez pracy nie ma kołaczy. Kariera Józefa się sypie. Większość klientów i obowiązków przejmuje jego wicedyrektor. Józek dostaje jakieś mało ważne zadania. Pewnego dnia został oddelegowany do oprowadzenia włoskiego klienta po najważniejszych zabytkach miasta. Ze względu na zakurzony język nie bardzo potrafi się z nim porozumieć. Ratunkiem ma być propozycja zwiedzenia jedynie katedry. Józek, jak przed egzaminem, powtarza na szybko kilka przydatnych zwrotów, na miejscu jest nawet punktualnie, lecz nigdzie nie dostrzega włoskiego klienta. Podczas oczekiwania zauważa księdza, który zaprasza go do świątyni. Okazuje się, że Józef celowo został tam zwabiony, Na miejscu słyszy, że jego proces nie zakończy się dobrze. Sąd uważa go za winnego. Duchowny przytacza mu przypowieść o chłopie, której morał dla Józefa ma być oczywisty: nie można uciec przed przeznaczeniem. Na zakończenie ich spotkania ksiądz wyjawia, że przynależy do sądu.

Rozdział X

Tak oto dobiegamy do końca historii Józefa K. W przededniu trzydziestych pierwszych urodzin bohatera zjawiają się u niego ubrani na czarno mężczyźni. Z początku myślał, że to jakiś żart i odwiedzają go aktorzy. Niestety ich zachowanie oraz to, że wzięli go pod ręce, wyprowadzając z domu, zmieniło jego myślenie. Próby oporu okazały się bezowocne. Po drodze bohater spotyka pannę Burnster. Budzi się w nim męska duma i postanawia ze spokojem i godnością podążyć za mężczyznami. Kiedy dotarli na miejsce jego skazania, Józef zostaje odarty z ubrania, a także usadowiony tak, by jego głowa wystawała ponad wielki głaz. Siedzi i czeka. Jeden z mężczyzn wyjmuje rzeźnicki nóż. Józek wiedział, że to już koniec, lecz nie chciał jeszcze uwierzyć w tę myśl. Ostatkiem nadziei liczył, że mężczyzna wychylający się z okna mu pomoże. Niestety nic takiego się nie stało. Ostro zakończone narzędzie zostało mu wbite w serce. Jego ostatnią myślą było, że umiera jak pies. Najgorsze w tym wszystko było to, że nie wiedział ani o co go oskarżono, ani kto to zrobił.

Proces - problematyka utworu

Franz Kafka nie napisał tej powieść “ot tak”, prace nad nią były ciężkie i żmudne. Zaczęły się w roku tysiąc dziewięćset czternastym, a samo dzieło zostało opublikowane dopiero jedenaście lat później, czyli w roku tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym. Pisarz nie dożył już momentu wydania swojej powieści. Co więcej, “Proces”, mimo wyraźnego początku i końca, nie jest ponoć skończony. Wśród naukowców pojawiają się spory między innymi o kolejność rozdziałów.

“Proces” zapisał się na kartach historii z kilku powodów. Przede wszystkim jest to powieść przepełniona metaforami i symbolami, których znaczenia możemy doszukiwać się także w dzisiejszych czasach. Aby poprawnie zinterpretować dzieło czeskiego pisarza, warto spojrzeć na nie z kilku stron. Wsłuchaj się uważnie, żebyś niczego nie pominął.

Na początek pamiętaj, że próbę interpretacji można podjąć z perspektywy egzystencjalnej. Każdy z nas jest trochę zagubiony w swoim życiu. Rodzimy się, umieramy, nie wiemy, jaki jest sens i cel życia. To tak, jakby wyrok został wydany z góry, a sama śmierć przychodzi bez zapowiedzi, nagle, ot i już. W ludzkim życiu sądem więc jest Bóg, proces to droga życia, a wyrokiem śmierć. Interpretując “Proces” w tym aspekcie, możemy dojść do wniosku, że opowiada on o niewiadomej ludzkiego życia.

W powieści można dostrzec także oblicze totalitaryzmu. Po pierwsze, aresztowania dokonują strażnicy, którzy nie są w stanie wyjaśnić powodów swoich działań. Raz, że nie jest to w ich kompetencjach, a dwa, że takim czymś zajmują się urzędnicy, do których trudno się dostać. I tak właśnie działa system totalitarny – ci na dole wykonują tylko rozkazy tych z góry, nie zostając w nic wtajemniczeni. Drugim argumentem przemawiającym za totalitaryzmem jest zlokalizowanie biur w każdym możliwym miejscu – przecież to niemożliwe, by sale sądowe znajdowały się w każdym domu! Ale skoro tak jest, to mamy jasność, że chodzi o zdominowanie obywateli i ukazanie, że władza jest wszędzie i nic się przed nią nie ukryje.

A gdyby spojrzeć na “Proces” z pozycji odpowiedzialności za własne życie? Józef to w końcu gość, który przez większość swojego życia był bierny i oczekiwał wsparcia od innych. Przez długi czas nie dostrzegał tego, że sam jest w stanie sobie pomóc najlepiej. Niestety ta refleksja nachodzi go zbyt późno, dopiero gdy zagląda śmierci prosto w oczy.

Proces - absurd w powieści

Jeśli chcesz popisać się swoją wiedzą, powinieneś zapamiętać, że „Proces” jest powieścią pełną absurdu. Objawia się on już na wstępie, kiedy Józef, człowiek niewinny, zostaje oskarżony, a wszelkie próby dopytania się o zarzuty są zbywane przez władze. Nie wie także, kto go oskarża, co uniemożliwia mu skuteczną obronę. Pikanterii dodaje fakt, że w całym procesie nie ma nikogo innego prócz sądu i z góry skazanego oskarżonego. Kolejnym elementem, jaki można zaliczyć do kategorii absurdów roku, jest umieszczenie kancelarii sądowych na poddaszach kamienic. Klamrą zamykającą „Proces” jest finałowa scena zamordowania Józefa na oczach innego mężczyzny. Ukazuje bezsensowność walki z władzą i niemoc, jakiej doznaje każdy obywatel. Wyobraź sobie, że śpisz i twoim snem jest taki oto koszmar. Byłaby to traumatyczna noc!

Proces - motywy

Motywów w powieści Franza Kafki jest kilka. Warto jednak, abyś zapamiętał najważniejsze z nich. Jesteś gotowy?

  • Motyw pracy – tylko to było polem sukcesu Józefa K. Na niczym innym nie znał się tak, jak na swojej pracy, w której już w wieku trzydziestu lat zaszedł naprawdę daleko. Gdyby nie oskarżenie i czas poświęcony na walkę z procesem, z pewnością otrzymałby kolejny awans.
  • Motyw przemiany – na początku poznajemy pewnego siebie mężczyznę, któremu się wiedzie i który nie szuka atrakcji. Wraz z rozwojem sytuacji ten sam facet staje się bezradny i zagubiony. Do tego stopnia został wyprany ze swojej pewności siebie, że nawet nie opierał się finalnemu wyrokowi.
  • Motyw kary – pierwszy raz objawia się w momencie, kiedy siepacz wymierza karę Franciszkowi i Willemowi w postaci chłosty. Drugi raz kara zostaje wymierzona głównemu bohaterowi poprzez wbicie noża w pierś.
  • Motyw labiryntu – Józef K. zostaje wrzucony w sytuację, z której trudno mu się wydostać. A my, jako czytelnicy, znajdujemy się w labiryncie jego perypetii, których nikt nie jest w stanie wyjaśnić. Natomiast sam bohater gubi się w fizycznych korytarzach sal sądowych i miasta. Cały proces sądowy, jaki spadł na głowę Józefa, okazał się kolejnym labiryntem, z którego nawet prawnicy nie potrafili się wydostać.
  • Motyw władzy – to oczywiście wszechmocny sąd, który skazuje głównego bohatera z góry. Nie dopuszcza do siebie pomyłki.
  • Motyw “everymana” – kim jest everyman? No właśnie, to dobre pytanie. Everymanem nazywamy człowieka, który niczym się nie wyróżnia. Nie poznajemy pełnego nazwiska Józefa, jego imię jest jak każde inne, a wygląd czy charakter bez oznak szczególnych. Taki zabieg ze strony autora pozwala wczuć się każdemu czytelnikowi w rolę głównego bohatera.
  • Motyw samotności – sam jak palec, trzydzieści lat na karku, bez żony, bez dzieci. W finalnej scenie, tuż przed śmiercią, dotarło do niego, że całe swoje życie był sam i to właśnie ta samotność mogła doprowadzić go w miejsce jego śmierci.