O godzinie 6 rano skończyli pomagać przy festiwalu Kaziemirnikejszyn i od razu ruszyli na ślubny kobierzec. Oboje są mocno związani z Kazimierzem Dolnym i nie wyobrażali sobie innego miejsca na to by przysięgnąć sobie wieczną miłość. Do tematu podeszli, jak sami mówią: „bez spinki”.
- Klimat Kazimiernikejszyn przesiąkał nas od wielu lat. Pomagamy przy festiwalu, i wielu naszych znajomych jest z nim związanych. Dodatkowo jednym z haseł festiwalu jest ,,miłość jest odpowiedzią"- więc nie mogło być lepszego miejsca i okazji – tłumaczy świeżo upieczona żona.
Nelka kocha Kazimierz Dolny od najmłodszych lat.
- Dziadkowie mieli tu piękny sad więc na dużą część wakacji przyjeżdżałam tu z pobliskich Puław by włóczyć się po lasach, polach i kamieniołomach, zaś mama Kozy jest przewodniczką turystyczną, więc zamiast siedzieć w przedszkolu - był zabierany na wycieczki do krainy lessowych wąwozów. Poza tym nie znamy drugiego miejsca na ziemi z takim klimatem i pełnego tak życzliwych ludzi! – tłumaczy Nelka.
To Kazimierz Dolny połączył ich ze sobą. Poznali się na pierwszej edycji festiwalu, ale tak naprawdę „zakumplowali” się na Zimiernikejszyn (czyli zimowej edycji Kazimiernikejszyn). Ona wcześniej pracowałam w fundacji pomagającej osobom w kryzysie bezdomność i prowadziłam knajpę w Warszawie, zaś Koza knajpy naprawiał, a oprócz tego jest instruktorem off-roadu. Połączyła ich miłość do Kazimierza Dolnego. Do tego stopnia, że Nelka rzuciła Stolicę i przeprowadziła się do tej małej, ale pięknej miejscowości w woj. lubelskim.
Małżonek twierdzi, że kocha swoją żonę za całokształt i przyjaźń, która łączyła ich od lat.
- Zawsze kiedy Nela przyjeżdżała do Kazimierza- na niebie pojawiała się tęcza – zdradza Koza.
- On był dla mnie wielkim wsparciem w najtrudniejszych momentach mojego życia. Wspierał mnie po śmierci mojego ojca, i kiedy rozpadły się nasze poprzednie związki- byliśmy dla siebie oparciem. I w sumie to nie wiem kiedy okazało się, że przyjacielskie uczucie przerodziło się w coś więcej. No i ta magia Kazimierza... – mówi Nelka.
Wspólnie zaczęli dzielić się innymi pasjami.
- Żegluję od 13. roku życia i często organizuję dla przyjaciół wyjazdy na Mazury. Przełamałem też w Neli lęk przed pływaniem, do tego stopnia że wkręciła się w tematykę tradycyjnych łodzi rzecznych – mówi Koza.
Dlatego też ślub musiał odbyć się na łodzi, bo jak mówi Panna Młoda:
- Nie ma nic piękniejszego niż zachód słońca na Wiśle obserwowany z pychówki!.
Ceremonia odbyła się na Kancelarii- największej drewnianej jednostce w Kazimierzu, a ślubu udzielił im burmistrz miasta - Artur Pomianowski.
- Jest na tyle otwarty do ludzi, że zgodził się na udział w tym szaleństwie – zdradza Nelka.
- Znam Nelkę i Andrzeja Kozę od kilku lat. Kiedy zwrócili się do mnie z prośbą, żeby udzielić im ślubu w tak nietypowej scenerii, nie wahałem się - mówi Pomianowski.
Jednak to wszystko nie udałoby się bez wsparcia ogromnej liczby ludzi, którzy pomogli urzeczywistnić marzenie o tym wyjątkowym ślubie.
- Okazało się, że można zrobić udane wesele niskim kosztem, pod warunkiem że ma się najważniejszy kapitał — ten ludzki! Kiedy zaczęliśmy planować ten dzień- przekonaliśmy się jak wielu życzliwych ludzi mamy obok siebie! – mówią małżonkowie.
Pomogli im organizatorzy Kazimiernikejszyn, którzy udostępnili mnóstwo rzeczy, które zostały z festiwalu. Jednak tych cudownych gestów było zdecydowanie więcej. Kazimierska OSP użyczyło stołka, do grzania podtraw, przyjaciele z kazimierskich restauracji dostarczyli ciepłe posiłki i nawet z lubelskiej Pyzatej Chaty — przyjechało 50 litrów wegańskiego leczo. Znajomi zatroszczyli się także o alkohol, kulebiaki, cebularze, czy nawet tęczowy tort!
Młodzi i ich goście bawili się przy dźwiękach Orkiestry Dziadowskiej – muzyką także zajęli się najbliżsi. Impreza odbyła się na terenie portu, który udostępniło Kazimierskie Towarzystwo Wiślane.
Zdjęciami zajął się znajomy fotograf Mateusz Stachyra, który na co dzień pracuje w kazimierskim urzędzie.
Ślub marzeń w Kazimierzu Dolnym
- Najpiękniejsze jest to, że nigdy nie dyskutowaliśmy, jak ma wyglądać wesele- ale okazało się, że oboje chcieliśmy tego samego – mówi Nelka.
Zdecydowanie na uwagę zasługują wyjątkowe stroje Państwa Młodych. Jak widać na zdjęciach, nie jest to klasyczna biała suknia i garnitur w stonowanym kolorze.
- Mam całą szafę takich kreacji- gdyż na co dzień noszę się kolorowo, natomiast tą spódnicę uszyłam sama z wielu metrów kolorowych tiuli. Tęczową podwiązkę zrobiła mi zaś przyjaciółka z Mazur – mówi Nela.
- Koszule przywiozłem z wyjazdu kawalerskiego do Maroka, na który zabrała mnie moja starsza- Faustyna – zdradza Koza.
Jak sami opisują młodzi, najlepszym dowodem na to, że takie wesele było sukcesem, jest fakt, że osoby które wzbraniają się przed udziałem w tego typu imprezach i starają się ich unikać- bawiły się do samego rana.
- Teraz pozostało nam już tylko żyć długo i szczęśliwie – mówią Młodzi.
A czy mają poradę dla osób, które także przygotowują się do ślubu?
- Pamiętajcie, że to święto miłości- zamiast się spinać- celebrujcie uczucie, które Was łączy – mówią zgodnie.
A my życzymy im miłości, szczęścia i powodzenia na nowej drodze życia!