Gotują uchodźcom

i

Autor: Mateusz Kasiak

Wzywają posiłki dla uchodźców. Każdy może pomóc i kupić „zawieszony obiad”

2022-03-09 14:00

W swoich restauracjach, na dworcach, na granicy. Już prawie 70 restauracji z województwa lubelskiego pomaga uchodźcom, dowożąc posiłki. Jest im trudno, ale jak nam mówią - w wojnę pomagać trzeba, jak się potrafi.

Wszystkie gotujące dla uchodźców restauracje w czasie pandemii dowoziły posiłki medykom. Teraz ponownie zameldowały się w szeregach regionalnej grupy gastronomicznej. Nikt nie ma wątpliwości, że to konieczne.

- Kiedy tylko usłyszeliśmy, że po raz kolejny potrzebna jest pomoc, nie zastanawialiśmy się ani chwili - mówi Daniel Piczuła, właściciel lubelskiego bistro SMAQ Smaczna Kuchnia.

Wszystko pracuje jak w dobrej kuchni u dobrego kucharza. Akcją zawiaduje Justyna Domaszewicz, przekazując jakie jest obecnie zapotrzebowanie w danym miejscu pobytu uchodźców. Najczęściej z tygodniowym wyprzedzeniem układane są harmonogramy.

- Dostajemy informacje, do którego punktu, ile posiłków należy dostarczyć. Restauracje w zależności od możliwości dzielą się między sobą - tłumaczy Daniel.

Często reagować trzeba na bieżąco. - Zawsze to jednak pełnowartościowe obiady. Czasami dostajemy informacje z godziny na godzinę, że przyjeżdża grupa uchodźców. Potrzebują ciepłego posiłku i trzeba pomóc, a my chcemy pomagać - mówi.

To najczęściej matki z dziećmi albo same dzieci. - W jednym z hoteli były opiekunki z dziećmi w wieku moich dzieci. W innym chore dzieci. Serce pękło mi na milion kawałków. Nie mogłem zatamować łez. Były mocno przestraszone. W nowym miejscu, w nowym państwie. To mobilizuje do działania - wzrusza się.

"U mamy" jak u mamy

Od 25 lutego na pomocowym froncie działa chełmska restauracja U mamy. - Od razu dostaliśmy sygnał z miejscowości Okopy. Wiedzieliśmy, że w tamtejszej okolicy jest mało jadłodajni, a przy granicy potrzeby są ogromne – opisuje nam Iwona Magdziarz, menadżerka lokalu.

Restauracja wydawała początkowo 60 posiłków dziennie, także do punktu recepcyjnego do Dorohuska. - Ważny jest rytm, pomoc konkretnemu miejscu i kontakt z koordynatorką. Wtedy pomoc ma sens. W tej chwili pomagamy w ośrodku w Brzeźnie, gdzie są matki z dziećmi – mówi.

Lokal działa też na miejscu, gdzie spływają już środki na tzw. zawieszone posiłki. - Na trudniejszy czas. Kiedy emocje opadną. Kiedy przyjdzie zmęczenie i będzie brakowało też środków - zaznacza Magdziarz.

Bo ważne jest myślenie długofalowe. - Ludzie są bardzo zmęczeni. Jedzą mechanicznie. Patrzą gdzieś dalej przez człowieka. Często nie wiedzą kto i czym ich częstuje. Uciekają przed wojną. My nie oczekujemy podziękowania. My chcemy pomóc – opowiada.

„Zwieszony posiłek”, czyli każdy może kupić posiłek uchodźcy

Restauracje pomagają charytatywnie. Pomagając, nie pracują lub pracują w ograniczonym zakresie. W każdej z nich można kupić tzw. zawieszony posiłek. Mamy wówczas pewność, że pomagamy i lokalowi, i uchodźcy.

- W każdej z restauracji można wykupić jeden, dwa lub dziesięć obiadów. Mamy pewność, że dostarczymy go dla uchodźców, których ziemia, domy, państwo zostały zniszczone - tłumaczy właściciel bistro SMAQ.

- Jest dużo do zrobienia, a nie możemy zapominać, że akurat branża gastronomiczna ma wiele problemów postpandemicznych, ostatnie podwyżki gazu i prądu dodatkowo zdziesiątkowały te biznesy. Dlatego apeluję do mieszkańców Lubelszczyzny o wsparcie – mówi Justyna Domaszewicz, koordynatorka gastronomicznej pomocy.

Restauracje pomagają uchodźcom

i

Autor: Gastro dla Ukrainy