Szpital tymczasowy zamknięty

i

Autor: Mateusz Kasiak Szpital Tymczasowy w Lublinie

Szpital tymczasowy znika. Leczenie covidowe w starym systemie

2022-03-31 16:59

Zgodnie z krajowym planem, od 31 marca szpitale tymczasowe zostały zamknięte. W Lublinie lekarze wypisali właśnie ostatniego pacjenta. Wbrew wcześniejszym pomysłom placówka nie zmieni się w miejsce pomocy dla uchodźców. Za dwa tygodnie zostanie zdemontowana.

Mimo że pandemia trwa, wydaje się, że system lecznictwa miękko przechodzi do czasów sprzed pandemii. W województwie lubelskim dziewięć oddziałów zakaźnych wraca do leczenia po staremu. To szpitale w Białej Podlaskiej, w Biłgoraju, w Chełmie, szpital Jana Bożego w Lublinie, SPSK1 w Lublinie, szpital w Łukowie, szpital w Puławach, Instytut Medycyny Wsi w Lublinie i szpital w Tomaszowie Lubelskim.

- W sumie region dysponuje 271 miejscami zakaźnymi. Mamy 49 łóżek dla dzieci na oddziałach w Janie Bożym i w Puławach i 222 łóżka dla dorosłych - mówił podczas czwartkowej konferencji Lech Sprawka, wojewoda lubelski.

Chorzy na COVID-19 nadal jednak są i będą. Tylko w czwartek w szpitalach w regionie z powodu infekcji leczonych jest 356 osób, 28 z nich oddycha za pomocą respiratora. To więc więcej niż przygotowanych łóżek zakaźnych. Wątpliwe, aby nagle pacjentów z koronawirusem zaczęło ubywać. Ponadto, na oddziałach zakaźnych mamy też chorych niecovidowych.

- Siłą rzeczy pacjentów covidowych może być więcej niż łóżek zakaźnych i mogą oni też trafiać do innych szpitali, ale w tej chwili wiemy jak z nimi postępować - wyjaśnia wojewoda. - Na razie omikron nie jest tak zjadliwy w Polsce. Być może w przyszłości będzie trzeba do pewnych rozwiązań wrócić - zaznacza.

I dodaje, że samych łóżek zakaźnych i tak jest więcej niż przed pandemią: Powstały dwa nowe oddziały dla pacjentów zakaźnych, które przez dwa lata pracowały jako covidowe.

Mowa o oddziale w Janie Bożym i Centrum Zakaźnym w IMW. Ten drugi został powiększony. Pierwotnie miał specjalizować się w kompleksowym leczeniu boreliozy. Teraz zajmie się także leczeniem wszystkich chorób zakaźnych.

Szpital tymczasowy jednak nie dla uchodźców

Władze Targów Lublin w porozumieniu z wojewodą porzuciły plan przekształcenia obiektu dla potrzeb uchodźców z Ukrainy. - Na razie nie ma takiej potrzeby - słyszymy. - Nie jest to dobre miejsce. Zwłaszcza dla matek z dziećmi i na kilkumiesięczne pobyty - precyzuje Sprawka.

- Jeśli dojdzie do gigantycznej fali uchodźców, będziemy myśleć. Jeśli dojdzie do zmasowanego ataku w Ukrainie, będziemy gotowi. MOSiR był adaptowany w dwa dni. Sam pomysł szpitali tymczasowych też rodził się krótko - dodaje.

Szpital tymczasowy uruchomiono 21 grudnia 2020 roku. Pierwszego pacjenta przyjęto 29 grudnia. W sumie leczonych było w nim 1100 chorych. Utworzenie placówki pochłonęło 40 mln złotych.

- Mimo wielu kontrowersji, szpital spełnił swoją rolę, zwłaszcza w czasie drugiej, trzeciej i czwartej fali, kiedy chorych było najwięcej - ocenia wojewoda. - Szpital jednak nigdy nie rozwinął w pełni swojego potencjału. Z różnych powodów. Choćby oddział wewnętrzny nie doszedł do poziomu 200 łóżek, a ponosiliśmy koszty. Zdrowie jest jednak ważniejsze - podkreśla.

Od respiratora do kaczki

Co ze sprzętem? Przypomnijmy, że lista jest długa, a sprzęt medyczny (m.in. respiratory, tomograf, aparatura do RTG czy łóżka) i teleinformatyczny wyceniany jest na ok. 20 mln złotych. Część fundowana była ze środków urzędu wojewódzkiego, część z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.

Według początkowych deklaracji wojewody, aparatura miała trafić do szpitali na Lubelszczyźnie. - Tak też będzie. Pierwszeństwo ma placówka prowadząca, czyli SPSK1 - mówi. - Sprawdziliśmy, jakie jest zapotrzebowanie w innych i wkrótce będzie podział. Ma być sprawiedliwie - zapewnia.

Część sprzętu informatycznego trafi z kolei do urzędu wojewódzkiego. - Nasze zasoby są mocno zużyte. Jesteśmy jednym z najbiedniejszych samorządów - zauważa wojewoda.