Goncalo Feio

i

Autor: scren/youtube.com/Motor Lublin

Awantura w Motorze Lublin. Po zwycięskim meczu trener uderzył prezesa tacą?

2023-03-06 9:19

To nie kolejna wygrana Motoru Lublin jest na językach całego piłkarskiego środowiska od niedzielnego meczu. Po siódmym zwycięstwie w sezonie, tym razem z GKS Jastrzębie, miało dojść do szarpaniny między trenerem a prezesem lubelskiego klubu.

Kontrowersji wokół meczu nie brakowało od początku. Najpierw wątpliwości budził wybór sędziego. W przeszłości Mariusz Myszka grał w klubie Stal Stalowa Wola, którego kibice sympatyzują z GKS Jastrzębie, stąd pojawiła się obawa o stronniczość.

Ostatecznie Motor strzelił dwie bramki, dzięki czemu odniósł zwycięstwo. Na konferencji po spotkaniu trener lublinian Goncalo Feio przyznał, że nie było to „zwycięstwo w wielkim stylu”. Dodał też, że nie pojawi się na zapowiadanej na poniedziałek konferencji z udziałem prezesa i właściciela klubu, bo już powiedział to, co chciał.

Niech wypowiadają się inni. Najlepszym sposobem, w jaki się wypowiadam, jest to, co robimy na boisku. Mamy kolejne zwycięstwo i gonimy dalej – uznał.

Stałych bywalców pomeczowych konferencji zaskoczyło to, że nie prowadziła jej jak zwykle Paulina Maciążek, rzeczniczka klubu. Miały o tym zadecydować słowa, które Feio powiedział jej chwilę wcześniej. Po zakończeniu spotkania z dziennikarzami prezes Paweł Tomczyk doprecyzował, że szkoleniowiec obraził rzeczniczkę i zwyzywał. Feio zarzucił mu oszczerstwa i tak zaczęła się szarpanina. O jej finale poinformował na Twitterze Krzysztof Stanowski.

Konflikt trenera z prezesem w Motorze wszedł w nowy etap. No i wydaje mi się, że kariera trenerska Feio właśnie się skończyła. Otóż podobno zdzielił prezesa tacą i rozwalił mu łeb. Prezes w szpitalu – napisał.

Przypomnijmy, napięte stosunki między Feio a Tomczykiem nie są tajemnicą od przynajmniej miesiąca. Szkoleniowiec Motoru publicznie go krytykował, nie bojąc się przy tym zwolnienia, bo jak powiedział w TVP Sport, zwolnić go może tylko właściciel klubu Zbigniew Jakubas.

– Jesteśmy chyba jedynym klubem w Polsce, w którym prezes jest smutny po zwycięstwach zespołu, a zadowolony po porażkach, bo ma tam kolegów. Dziś, jak przychodziliśmy z drużyną na stadion, to nie wiedzieliśmy, czy gra MOSiR Lublin, czy Motor Lublin, bo na zewnątrz są tylko flagi MOSiR-u. Robimy, co możemy, żeby budować ten klub i tożsamość ludzi z nim, ale nie wiem, czy sami w szatni to zrobimy – mówił w środę 1 marca po starciu z Rakowem Częstochowa.

Maszyny warte tyle co ferrari. W Lublinie odbyły się Targi Rolnicze