Chciała odszkodowania od miasta za zniszczony płot. Dostała kilka milionów, ale kary

i

Autor: pixabay, Facebook/print screen

Mieszkańcy

Chciała odszkodowania od miasta za zniszczony płot. Dostała kilka milionów, ale kary

2024-04-30 7:55

Sytuacja wydaje się absurdalna. Pani Iwona z Łodzi zwróciła się do urzędników o 34 tys. złotych odszkodowania za zniszczenie ogrodzenia w czasie prac drogowych. Odpowiedź, którą otrzymała wprawiła ją w osłupienie. Zamiast odszkodowania, dostała słony rachunek. O sprawie informuje "Interwencja" Telewizji Polsat.

W najczarniejszych snach pani Iwona nie wyobraziłaby sobie, że sprawa zniszczonego płotu przybierze taki obrót. Trzy lata temu łódzki magistrat wybudował kanalizację w pobliżu jej domu. Po zakończeniu prac drogę wysypano kruszywem, co doprowadziło do zniszczenia klinkierowego ogrodzenia mieszkanki Łodzi. Kobieta zapłaciła za renowację 34 tys. złotych i wystąpiła do władz miasta o zwrot poniesionych kosztów. Odpowiedź, którą otrzymała od Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi wprawiła ją w osłupienie. Zamiast odszkodowania, dostała olbrzymią karę. Urzędnicy dopatrzyli się, że płot pani Iwony stoi w pasie drogowym, za co wystawili rachunek na 3 miliony i 62 tysiące złotych.

- Mimo że była robiona kanalizacja, oświetlenie drogi, geodeci mierzyli, nikt nie zwrócił uwagi, że płot nie stoi prawidłowo – mówiła pani Iwona w programie „Interwencja”.

Zdaniem pełnomocniczki mieszkanki Łodzi, urzędnicy wykazali się nadgorliwością, ponieważ mogli odstąpić od nałożenia kary.

- Przepisy ustawy o drogach publicznych wyraźnie wskazują na to, że w sytuacji kiedy jakiś obiekt zlokalizowany jest w drodze publicznej, ale był zlokalizowany, zanim ustawa weszła w życie, czyli przed latami osiemdziesiątymi, to może pozostać i nie ma podstaw do tego, aby na właściciela nakładać karę – tłumaczyła w programie Marta Krajewska.

Pani Iwona dysponuje zdjęciami potwierdzającymi, że płot stoi w tym samym miejscu od lat 70. Poświadczają to także sąsiedzi, którzy mieszkają w tej okolicy od lat. Również łódzki zarząd dróg nie zaprzecza, że ogrodzenie może znajdować się w tym miejscu od kilku dekad. Dziennikarz „Interwencji” dopytywał, jak to możliwe, że przez tyle lat urzędnicy się niczego nie dopatrzyli.

- Nie weryfikowaliśmy tego. Nie było takiej potrzeby – wyjaśnił Tomasz Andrzejewski, rzecznik Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi i dodał, że kwota kary, nałożonej na panią Iwonę, wynika z okresu pięciu lat, na który wstecz można nakładać opłaty za zajęcie pasa drogowego.

Na pytanie, czy urzędnicy zachowali się przyzwoicie, rzecznik wskazuje na zgodność z obowiązującymi przepisami.

Do finału tej sprawy jeszcze daleko. Pani Iwona zaskarżyła decyzję urzędników do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a sprawa ma trafić do ponownego rozpoznania. Osobną kwestią pozostaje zwrot pieniędzy za naprawdę ogrodzenia. Tym także zajmie się sąd.

ZOBACZ TEŻ: Ranking najbogatszych gmin w Łódzkiem 2024. Zobacz najnowsze zestawienie Ministerstwa Finansów

Urzędnicy od lat nie mogą się dogadać, żeby naprawić dziurę. Sprawa trafiła do sądu