Zeznawała żona "Anioła Smierci"

2006-11-21 11:18

Ciąg dalszy procesu tak zwanych łowców skór. Przed łódzkim sądem zeznawała żona nieżyjacego już Romana K., nazwanego w pogotowiu "Aniołem Śmierci". Ten lekarz łódzkiego pogotowia był jednym z głównych podejrzanych w aferze łowców skór. Kobieta zeznała teraz , że nic nie wiedziała o handlowaniu w pogotowiu informacjami o zgonach pacjentów To był kolejny świadek w toczącym się od kwietnia zeszłego roku procesie, w którym na ławie oskarżonych siedzą juz dwaj byli sanitariusze oraz dwaj byli lekarze łódzkiego pogotowia. Mąż kobiety - Roman K., nazwany w pogotowiu "Aniołem Śmierci" - w styczniu 2002 roku na dwa miesiące trafił do aresztu. Ona teraz zeznała, że o zarzutach wobec męża dowiedziała się z prasy. On rzekomo nigdy jej o nich nie mówił. Po ukazaniu się artykułów w gazetach powiedział jej tylko, że nikogo nie zabił. Pytana przez sąd, czy jej zmarły w maju 2004 roku mąż zajmował się gromadzeniem pavulonu jak zeznal wczesniej jeden z oskarżonych sanitariuszy, kobieta powiedziała, że nic o tym nie wie. Nie zauważyła również, by Roman K. miał inne dochody niż pensja z pogotowia. Przed sądem ponownie zeznawały tez biegłe z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Kobiety wspomniały o błędach w dokumentacji medycznej pogotowia . W niektórych przypadkach wskazywały też na błędy lekarzy, którzy np. zbyt krótko lub niewłaściwie prowadzili reanimację pacjentów.

Ciąg dalszy procesu tak zwanych łowców skór. Przed łódzkim sądem zeznawała żona nieżyjacego już Romana K., nazwanego w pogotowiu "Aniołem Śmierci". Ten lekarz łódzkiego pogotowia był jednym z głównych podejrzanych w aferze łowców skór. Kobieta zeznała teraz , że nic nie wiedziała o handlowaniu w pogotowiu informacjami o zgonach pacjentów To był kolejny świadek w toczącym się od kwietnia zeszłego roku procesie, w którym na ławie oskarżonych siedzą juz dwaj byli sanitariusze oraz dwaj byli lekarze łódzkiego pogotowia. Mąż kobiety - Roman K., nazwany w pogotowiu "Aniołem Śmierci" - w styczniu 2002 roku na dwa miesiące trafił do aresztu. Ona teraz zeznała, że o zarzutach wobec męża dowiedziała się z prasy. On rzekomo nigdy jej o nich nie mówił. Po ukazaniu się artykułów w gazetach powiedział jej tylko, że nikogo nie zabił. Pytana przez sąd, czy jej zmarły w maju 2004 roku mąż zajmował się gromadzeniem pavulonu jak zeznal wczesniej jeden z oskarżonych sanitariuszy, kobieta powiedziała, że nic o tym nie wie. Nie zauważyła również, by Roman K. miał inne dochody niż pensja z pogotowia. Przed sądem ponownie zeznawały tez biegłe z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Kobiety wspomniały o błędach w dokumentacji medycznej pogotowia . W niektórych przypadkach wskazywały też na błędy lekarzy, którzy np. zbyt krótko lub niewłaściwie prowadzili reanimację pacjentów.