We wrześniu 2015 roku Lamar Odom przedawkował narkotyki w agencji towarzyskiej koło Las Vegas. Koszykarz przez wiele tygodni pozostawał w śpiączce. Wielkim wsparciem była dla niego wówczas żona, Khloe Kardashian. Para co prawda od dawna nie żyła ze sobą, a w sądzie czekały papiery rozwodowe, jednak w tej kryzysowej sytuacji celebrytka nie opuściła męża, dopóki ten nie stanął (i dosłownie, i w przenośni) na własnych nogach.
Najgorszy dla rodziny Kardashian i Jenner był jednak pierwszy moment, kiedy dotarła do nich informacja o tragedii, do jakiej doszło. Kim Kardashian dowiedziała się bowiem, że Lamar odom nie żyje i taką właśnie wiadomość przekazała rodzinie.
"Doleciałam z Hong Kongu do Londynu i pierwsza wiadomość, jaka mi się pokazała w telefonie, była od Kim i głosiła, że Kamar zmarł. Natychmiast zaczęłam szlochać w samolocie" - wspomina Kendall Jenner w zwiastunie specjalnego odcinka Z Kamerą u Kardashianów z okazji 10-lecia reality show. "Potem doszła kolejna wiadomość, że on żyje, ale nie jest z nim dobrze. Byłam wściekła, bo chciałam być tam i móc się pożegnać".
"W samolocie dowiedziałyśmy się, że on zmarł. Ktoś ściemniał. Ktoś założył fałszywe konto i wysłał mi e-mail z informacją. Krzyczałam" - wyznaje Khloe Kardashian. "Myślenie i przechodzenie przez emocje związane z tym, że ktoś zmarł, to najbardziej traumatyczne przeżycie. A potem dowiadujesz się, że ta osoba naprawdę żyje... To było dla nas za dużo emocji" - dodaje była już żona Lamara Odoma.

i