Od kilku dni w mediach jest bardzo głośno o spięciu Dody z jej (jeszcze) mężem, Emilem Stępniem. Zaczęło się od tego, że miał on nie wpuścić Dody do montażowni, gdzie razem z reżyserką filmu, Marią Sadowską chciała dokonać ostatecznych poprawek.
Doda zorganizowała konferencję prasową na Instagramie, gdzie padały naprawdę mocne słowa. Emil z kolei wydał oświadczenie, w którym nazywa całą sytuację "tanią, medialną zagrywką celebrytów". No atmosfera, ogólnie rzecz ujmując, jest napięta.
Polecany artykuł:
napisał producent.
Całą sprawę chętnie komentują również internauci. W jednym z wpisów wspomniany został były partner piosenkarki, Nergal. To właśnie wtedy Emil stanął w obronie swojej (jeszcze) żony.
O Dorocie - mojej prawie ex małżonce - mogę powiedzieć wiele. I jak sami Państwo widzicie "nie zawsze musi być kawior", jak brzmi tytuł starego filmu. Ale branie tego człowieka jako kontrargument dla tej dyskusji jest dalece niestosowny. Dla p. Nergala w ogóle nie ma miejsca w mojej przestrzeni. To anty mężczyzna i człowiek, na temat którego mam krytyczne zdanie. Nigdy prawdziwy mężczyzna nie powinien podawać mu ręki. Dodatkowo, jego popisy antykatolickie to przejaw prostactwa i braku pokory, że dostał "drugie" życie. Za to powinien i Dorocie postawić pomnik i przeprosić się z Panem Bogiem. To człowiek na scenie quasi twardziel, a w życiu jak nie widzą fani - wielbiciel różowych szlafroków. Proszę uszanować w tym momencie i takich wątkach Dorotę Rabczewską