7 największych czarnych koni
"Iron Man"
Choć dziś trudno to sobie wyobrazić, mało kto wierzył w sukces Kinowego Uniwersum Marvela.
Gdy w latach 90. Marvel stanął na granicy bankructwa, zaczęto sprzedawać prawa autorskie do kultowych postaci pokroju Spider-Mana, Hulka, Fantastycznej Czwórki i ekipy X-Men. Zanim zatem na scenie pojawił się Kevin Faige i zaczął snuć marzenia o kinowym imperium, wydawnictwo rozdało wszystkie asy, jakie miało w rękawie. Trudno się zatem dziwić, że jego pomysł na stworzenie filmu superbohaterskiego, opartego na komiksach Marvela, został... wyśmiany. Pytano wówczas, o kim ta produkcja miałaby opowiadać? O Iron Manie, którego nikt nie zna?
Kevin Faige był jednak nieugięty i dopiął swego, powołując do życia film, w którym głównego bohatera zagrał uzależniony od wszelkiej maści używek Robert Downey Jr., wyrzucony niemal z każdego dotychczasowe projektu. Tak zaczęła się historia, która trwa do dziś. Historia spektakularnego sukcesu, który na zawsze zmienił oblicze kina rozrywkowego, ocalił karierę RDJ'a i sprawił, że miliony dzieciaków na całym świecie biegają po ulicach w koszulkach z podobizną Iron Mana. Tego Iron Mana, którego nikt przecież nie znał i prawnie nikt w niego nie wierzył.
"Gra o tron"
Teraz czas na jeden z najsłynniejszych seriali w dziejach, który dla rynku serialowego jest tym, czym MCU dla kina rozrywkowego.
"Gra o tron" to adaptacja "Pieśni Lodu i Ognia" autorstwa George'a R.R. Martina, która z założenia miała nigdy nie powstać. Autor podkreślał bowiem wielokrotnie, że jego celem było stworzenie dzieła, którego nie da się zekranizować. Wielu próbowało, jednak George był nieugięty. Wtedy jednak spotkał na swojej drodze Davida Benioffa i D.B. Weissa, którym pozwolił na podjęcie próby, zaznaczając jednak, że to nie ma prawa się udać. Co więcej, nawet aktorzy wcielający się w wielu głównych bohaterów nie wierzyli w sukces "Gry o tron". Wychodzili z założenia, że przyszło im grać w szmirze, która zniknie z ekranów szybciej, niż się na nich pojawiła. Jednak, gdy pierwsza wersja odcinka pilotażowego okazała się ABSOLUTNĄ KATASTROFĄ, HBO zaskoczyło wszystkich dając im jeszcze jedną szansę.
I tak właśnie powstał wybitny serial, który zmienił oblicze telewizji, zawładnął umysłami milionów ludzi na całym świecie oraz przyczynił się do spopularyzowania gatunku fantasy i docenienia produkcji odcinkowych. To właśnie "Grze o tron" zawdzięczamy to, jak wygląda obecnie serialowy rynek i jak działa popkultura.
"Gwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja"
Ikona popkultury, początek bodaj najbardziej rozpoznawalnej serii filmowej w dziejach, w którą nie wierzył... nawet sam twórca.
Krążą legendy, że gdy "Nowa nadzieja" wchodziła do kin, George Lucas wyjechał z miasta, by nie musieć mierzyć się z porażką na oczach przyjaciół. Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy wrócił na łono społeczeństwa i odkrył, że właśnie został twórcą wielkiego hitu i najbardziej dochodowego filmu roku, a w szerszej perspektywie dzieła tak kultowego, że wielu kinomanów uważa je za świętość.
Co ciekawe, jedyną osobą, która była absolutnie pewna sukcesu "Star Warsów" był przyjaciel Lucasa, Steven Spielberg. Słynny reżyser był tak przekonany o tym, że "Nowa nadzieja" stanie się hitem, że założył się z Georgem, że jeśli ten przebije jego najnowszy film ("Bliskie spotkania trzeciego stopnia"), Steven otrzyma 2.5% wpływów z filmu. W ten oto sposób Steven Spielberg zarobił na "Gwiezdnych wojnach" miliony, nie przykładając do nich nawet ręki.
"Titanic"
Najpopularniejszy melodramat, świetny film katastroficzny, istna klasyka, dzieło wybitne i jeden z najbardziej dochodowych filmów w dziejach kina. A jednak przed premierą w "Titanica" wierzył wyłącznie jego twórca.
Ekranowa historia zatonięcia słynnego transatlantyku zrodziła się z pasji Jamesa Camerona, który mimo piętrzących się problemów i rosnących kosztów, nigdy nie stracił wiary w swoje dzieło. Był zawzięty do tego stopnia, że zrezygnował nawet ze swojej gaży, byle zachować pełną kontrolę nad filmem i dopilnować, że ten dotrze do celu. Niedługo później to, co miało być porażką i finansowym fiaskiem, stało się pierwszym filmem w historii, który zarobił ponad miliard dolarów, a sam James Cameron mianował się królem świata, gdy "Titanic" zgarnął 11 (!) Oscarów, stają się jednym z rekordzistów w tej kategorii.
"Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły"
"Piraci z Karaibów" wcale nie mieli łatwych początków. Już sama tematyka budziła wątpliwości (kino pirackie nie miało się wówczas najlepiej), a do tego dochodził fakt, że produkcja w trakcie realizacji nieco wymknęła się spod kontroli, przybierając kształt zupełnie inny od zamierzonego. Nawet Johnny Depp grał nie tak, jak początkowo oczekiwano. Ówczesny szef Disneya był nawet gotów przerwać produkcję, by zminimalizować straty. Na szczęście tak się nie stało, a "Klątwa Czarnej Perły" zapoczątkowała słynną serię, która do dziś cieszy się popularnością i uznaniem.
"Strażnicy Galaktyki"
Wracamy na łono Marvela, który w 2014 roku uchodził już za świetnie prosperujące uniwersum, z kilkoma sukcesami na koncie. Mimo to decyzja o powołaniu do życia dość nietypowej drużyny, znajdującej się wówczas gdzieś na obrzeżach MCU, wydawała się agresywną decyzją.
Wróżono, że "Strażnicy Galaktyki" będą pierwszą porażką Kinowego Uniwersum Marvela i filmem, który nie przypadnie widzom do gustu. Nawet Chris Pratt, wcielający się w rolę Star-Lorda, zakładał, że udział w tym przedsięwzięciu pogrzebie jego karierę. Obecnie zaś "Strażnicy" uważani są za jeden z najlepszych oraz najbardziej umiłowanych przez odbiorców filmów MCU.
"Pamiętniki wampirów"
Na fali sukcesu "Zmierzchu" raczkująca dopiero stacja THE CW zdecydowała się na powołanie do życia adaptacji innej serii książkowej z krwiopijcami w roli głównej. "Pamiętniki wampirów" nie miały łatwego startu, czego dowodem jest fala hejtu, jaka wylała się na serial po obsadzeniu Niny Dobrev w roli Eleny Gilbert. Pochodząca z Bułgarii ciemnowłosa aktorka o brązowych oczach w niczym bowiem nie przypominała książkowego pierwowzoru. Nawet twórcy serialu nabrali przekonania, że TVD zaliczy spektakularną porażkę i stanie się dowodem na to, że temat ekranowych wampirów jest już passé. Jak na ironię, jedyną osobą, która wierzyła w sukces "Pamiętników" była właśnie Nina Dobrev.
Ostatecznie to właśnie odejście od książkowego pierwowzoru stało się największą zaletą serialu. TVD utrzymało się na antenie przez osiem sezonów, zaskarbiając sobie sympatię widzów i dzierżąc berło jednej z najlepszych i najpopularniejszych teen dram w historii telewizji. Co więcej, serial doczekał się dwóch spin-offów, z czego "The Originals" był PIERWSZĄ tego typu produkcją THE CW, która okazała się sukcesem.