Aplikacja

i

Autor: pexels, zdjęcie ilustracyjne/Dbamy o Bydgoszcz

Interwencja

Wykorzystują popularną aplikację, by uprzykrzać innym życie. „Podłość ludzka nie zna granic”

2023-09-21 8:19

Aplikacja Dbamy o Bydgoszcz na stałe zadomowiła się w mieście. Cel jest szczytny – zgłaszamy, w których miejscach są dziury na drodze, gdzie można natknąć się na utrudnienia. dzięki czemu problemy zostają załatwione niemal natychmiast i wszystkim żyje się lepiej. Tak przynajmniej wyglądało to na początku, zanim aplikację zdominowali „donosiciele”, którzy z czystej złośliwości utrudniają życie innym. Szczegóły poniżej.

Każdy, kto oglądał Dzień Świra na pewno pamięta słynną Modlitwę Polaka o nieszczęścia dla sąsiada. Choć scena śmieszy, jest niestety z życia wzięta. Potwierdza to sytuacja, która ma obecnie miejsce w Bydgoszczy. Wszystko, dzięki pewnej aplikacji, która powstała, by pomóc. Ludzie jednak wykorzystali ją w innym celu. Włączając telefon widzimy żywy PRL, w którym trzeba było uważać na tak zwanych „sygnalistów”.

„Modlitwa Polaka” w Bydgoszczy. Szukają okazji, by donieść na innych

To nie tajemnica. Wystarczy wejść na aplikację Dbamy o Bydgoszcz, a zobaczymy sami, jakie zgłoszenia dominują w bazie. Obecnie trudno jest znaleźć sygnał o – dla przykładu – przewróconym drzewie czy dziurze w drodze. Bez problemu znajdziemy jednak tam swój samochód, jeśli np. zaparkowaliśmy 8 metrów od skrzyżowania, a nie powyżej 10, jak nakazują przepisy.

Nie chcemy oczywiście bronić kierowców, którzy łamią przepisy. Trzeba jednak zachować trochę zdrowego rozsądku. Mamy w końcu do czynienia z zupełnie inną sytuacją, jeśli ktoś zaparkuje na przejściu dla pieszych lub zablokuje przejazd, a my nie możemy wyjechać z bramy.

Pan Kamil zaparkował pod firmą. Zalazł komuś za skórę

Inny jest natomiast przypadek, gdy ktoś celowo zgłasza nieprawidłowo zaparkowany pojazd, nikomu tak naprawdę nieprzeszkadzający. Tylko po to, by poczuć swoją wyższość nad innymi mieszkańcami. Takie zachowania są niebezpieczne. Potęgują one bowiem zawiść, brak sympatii czy ufności wobec siebie nawzajem. Z czystą złośliwością spotkał się ostatnio pan Kamil, który pracuje na Bocianowie.

Na skrzyżowaniu są trzy miejsca parkingowe – bezpłatne. Na placu nie ma zakazu parkowania. Kończy się on parę metrów dalej. Od lat parkują tam pracownicy. Straż miejska i policja nie raz patrolowała na tym terenie. Nigdy nie nałożono nikomu blokady, ani nie wystawiono mandatu. Do czasu.

- Ostatnio wyszedłem z budynku, a za wycieraczką mieliśmy wezwania od straży miejskiej, za „niszczenie zieleni”. Byliśmy zdumieni, a wręcz zdezorientowani. O jaką zieleń chodzi? Parkujemy na asfalcie, a żeby było łatwiej przejechać, dojeżdżamy do krawędzi krawężnika, a przody naszych aut znajdują się na piachu. Trawnik jest tuż obok, lecz nasze pojazdy go nie naruszają – relacjonuje pan Kamil.

Zemsta czy zwykła złośliwość? Czy pana Kamila zgłosił kierowca, który nie zmieścił się na parkingu?

Żeby była jasność – znamy sytuację i ją potwierdzamy. Pan Kamil pojechał do Straży Miejskiej i otrzymał najniższy z możliwych mandatów, czyli 50 zł. Nikt nie wystawiłby wyższej kary za niszczenie zieleni, której nie ma. Problem w tym, że – jak się okazało – zgłoszenia dokonał, któryś z mieszkańców miasta wykorzystując do tego popularną aplikację.

- Sądzimy, że zrobiła to osoba, która zawsze parkuje na dwóch miejscach, zamiast na jednym. Zostawialiśmy nie raz karteczkę za wycieraczką z prośbą, czy nie mogłaby zrobić miejsca innym samochodom. Są tylko trzy miejsca, a każdy chciałby zaparkować. Pojazd nagle przestał pojawiać się tutaj, za to wpłynęło zgłoszenie. Być może zrobił to po prostu ktoś, kto przechodził w okolicy. Na pewno nie mieszkaniec, gdyż od wielu lat nigdy nikt nie dostał tu mandatu. Podłość ludzka nie zna granic – dodaje bydgoszczanin.

Pan Krzysztof wysadził żonę i podał jej bagaż. Za rogiem czaił się sygnalista

To jest jednak przykład mniejszej rangi. Ze znacznie gorszą sytuacją spotkał się pan Krzysztof, który odwożąc żonę zatrzymał się na chwilę na miejscu do ładowania samochodów elektrycznych, gdyż wokół nie było wolnych miejsc. Żona wysiadla z auta, on podał jej bagaż i odjechał. Akcja trwała 2 minuty, a „przemiły” przechodzień zdążył w tym czasie zrobić zdjęcie i zgłosić naruszenie w aplikacji. Pan Krzysztof musiał zapłacić wysoki mandat.

„Na postoju taksówek stoi taksówka bez taksówkarza”. Śmiać się czy płakać?

Przykładów co niemiara. Wystarczy włączyć aplikację i poczytać. Jeden z użytkowników zgłasza, że na postoju taksówek stoi taksówka bez taksówkarza (to nie żart – takie zgłoszenie było). Nie pomyślał o tym, że może kierowca chciał rozprostować nogi po wielogodzinnej pracy lub zwyczajnie musiał iść do toalety. Jest okazja – natychmiast zgłaszamy. Będzie wesoło.

Niestety, ale wśród wielu donosicielskich zgłoszeń są też te zasadne, które mogą zostać niezauważone. Jeden z mieszkańców zgłosił jakiś czas temu suche drzewo, które groziło zawaleniem. Zostało wycięte. Natomiast kolejny zaznaczył, że przy ulicy nie działa lampa. Została naprawiona. Jeśli jednak złośliwi bydgoszczanie nadal będą korzystać z aplikacji w formie zabawy krzywdzącej innych – takie zgłoszenia trudno będzie odnaleźć, a problemy zostaną naprawione z opóźnieniem. A chyba nie o to w tym wszystkim chodzi.

Forum Ekonomiczne w Karpaczu 2023 - Anna Rulkiewicz Prezes Luxmed