Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne we Wrocławiu zdecydowało się nie czekać aż ceny paliwa zaczną się zmniejszać. Apelują do rządzących o pomoc. Kwoty, jakie będą musieli ponieść są ogromne, dlatego też MPK ostrzega przed zmniejszeniem ilości nowych inwestycji np. brakiem zakupu nowych autobusów lub tramwajów.
- Za beczkę paliwa jeszcze niedawno płaciliśmy 97 tysięcy złotych. Dziś płacimy około 140 tys. zł. Co to oznacza dla MPK? Jeżeli weźmiemy pod uwagę podwyżki oleju napędowego i energii elektrycznej oznacza to w przyszłym roku wzrost kosztów o 37 mln. zł. - mówi Krzysztof Balawejder prezes MPK Wrocław. - Mogę zapewnić, że nie podniesiemy cen biletów, natomiast nie wykluczam, że będziemy musieli ograniczyć zakres naszych inwestycji. Te większe koszty, które będziemy musieli ponieść to jest kilkadziesiąt autobusów i kilkanaście tramwajów, które moglibyśmy kupić. Mamy 330 autobusów, gdybyśmy tych kosztów nie musieli ponieść, mielibyśmy o 30 więcej.
Szef MPK wystawił specjalną fakturę, a na niej dodatkowe koszty. Domaga się on interwencji ze strony rządzących, którzy obiecywali pomoc, gdy ceny paliwa wzrosną.
- Wystawiamy zgodnie z przepisami prawa fakturę Panu ministrowi Sasinowi. Odpowiada on za nadzór nad Orlenem i Lotosem. Ja rozumiem, że ta kwota nie zrobi na nim większego znaczenia bo to raptem "pół sasina" ale dla nas, dla MPK to kwota ogromna. Dlatego też o tych kwotach głośno mówimy - komentuje Balawejder.
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres online@grupazpr.pl!