Mieszkańcy tych miejsc nadal są wykluczeni komunilkacyjnie. Od 1989 r. nic się nie zmieniło

i

Autor: pixabay/ screen: twitter Stowarzyszenie Ekonomiki Transportu

Nie mają jak dojechać

Mieszkańcy tych miejsc w Polsce nadal są wykluczeni komunikacyjnie. Lepszy transport pamięta czasy PRL-u

2023-10-11 13:59

Komunikacja zbiorowa - powszechnie znane pojęcie o którym szeroko mówi się w wielu pozytywnych aspektach. Że warto się na nią "przerzucić", że dzięki niej wygramy walkę ze smogiem, korkami ulicznymi, a przy obecnych cenach za paliwo - zaoszczędzimy trochę grosza. Pomija się jednak przy tym sprytnie ważny temat, który istnieje w Polsce od dawna i pamięta jeszcze czasy rządów Tadeusza Mazowieckiego - wykluczenie komunikacyjne dużej części społeczeństwa.

Wykluczenie komunikacyjne - czym właściwie jest? To pozbawienie przez państwo możliwości korzystania z transportu publicznego mieszkańców danego obszaru. Dotyczy nie tylko dostępu do dróg, ale również kolei, autobusów, tramwajów, chodników lub ścieżek rowerowych. W Polsce ma niezwykle ciekawą historię. Wszystko zaczęło się podczas transformacji ustrojowej. To właśnie wtedy nastąpił spadek wymiany towarowej opartej na wydobyciu surowców mineralnych i przemyśle ciężkim, a to poskutkowało likwidacją nierentownych połączeń. Łącznie w latach 1981–1993 zakończono ruch pasażerski na ponad 5600 km linii kolejowych. W latach 1987–1992 zamknięto ponad 500 przystanków PKS i stacji kolejowych oraz rozebrano ponad 650 km torów. Niestety, jak się okazuje, od tamtego czasu rozwój komunikacji zbiorowej, mówiąc delikatnie - zatrzymał się.

Wykluczenie komunikacyjne w Polsce istnieje i ma się dobrze. Drastyczna mapa nie pozostawia złudzeń

Obecny rząd zapewnia od jakiegoś czasu, że podejmie walkę z wykluczeniem komunikacyjnym w Polsce. Nie da się ukryć, że realne działania w tej kwestii mogłyby pomóc szerokiej grupie społeczeństwa, która może dostać się w konkretne miejsce wyłącznie samochodem. Brakuje przystanków, autobusów, pociągów i zmodernizowanych połączeń kolejowych. Uczniowie szkół, którzy nie ukończyli 18-stu lat, wyjeżdżają ze swoich małych miejscowości o 5 rano, a wracają o 19, o ile mają jakieś połączenie. Inaczej są uzależnieni od rodziców. Opozycja mocno podkreśla, że podróżowanie komunikacją zbiorową może nieść ze sobą wiele korzyści: przyczyni się do zmniejszenia smogu, korków na drodze. Zachęca też do przerzucenia się na rower. W rzeczywistości dla wielu mieszkańców jest to po prostu niemożliwe.

Dane opublikowane przez Stowarzyszenie Ekonomiki Transportu dowodzi, że sytuacja jest poważna. Mapa rzeczywiście nie pozostawia złudzeń. Przedstawia zlikwidowane linie kolejowe oraz obszary, na jakich działały w przeszłości zlikwidowane przedsiębiorstwa autobusowe PKS.

"Oto prawdopodobnie najbardziej przykra mapa, jaką Państwo widzieli w życiu" – napisano w komentarzu opublikowanym w mediach społecznościowych.

"Okręgi obejmują tylko główną siedzibę zlikwidowanych PKS-ów. Wiele z nich miało również swoje placówki terenowe, więc tak naprawdę okręgów powinno być więcej, znacznie więcej…" – czytamy.

Z opublikowanych wpisów wynika, że do ok. 20 proc. miejscowości w Polsce od 1989 r. nie dojeżdża żaden transport publiczny.

"Drugie tyle posiada go w minimalnym zakresie (pojedyncze kursy tylko w dni nauki szkolnej)" – wskazano. Oznacza to, że w rzeczywistości dostępu do transportu publicznego nie ma kilkanaście milionów Polaków.

Dantejskie sceny na PKP w Warszawie. Pasażerowie nie mieszczą się na peronie