Miarka się przebrała. Pracownicy DPS-ów idą na sesję Rady Miasta i żądają podwyżek [ZDJĘCIA]

2022-10-20 15:09

"Sutryk do roboty za 3 tysiące złotych" - tak w czerwcu brzmiały okrzyki protestujących pracowników DPSów przed Urzędem Miejskim we Wrocławiu. Dzisiaj było podobnie. Najpierw zebrali się pod sukiennicami, potem weszli na sesję Rady Miasta.

Spór pracowników DPS-ów z władzami miasta trwa nie od dzisiaj. Po raz kolejny zatrudnieni we wrocławskich domach społecznych zgromadzili się pod sukiennicami. Aby uzyskać lepszy efekt - weszli też na trwającą sesję Rady Miasta. To właśnie tam dzisiaj ma być omawiana wniesiona przez nich inicjatywa uchwałodawcza. Chcą godnie żyć. Mają jasno sprecyzowane żądania: oczekują poprawy, zakupu sprawnego sprzętu dla podopiecznych i apelują o podwyżkę 1000 zł brutto. Swoje postulaty podpierają konkretnymi argumentami: dużą inflacją oraz zdecydowanie lepszą sytuacją osób zatrudnionych w szpitalach na takich samych stanowiskach.

"Niech pan Sutryk przeżyje przez miesiąc za 3 tysiące złotych. Z żoną i dziećmi"

Władze miasta wciąż uciekają od tematu podwyżek dla pracowników wrocławskich DPS-ów. Początkowo przerzucali odpowiedzialność tego problemu na rząd i byli zdania, że jest to sytuacja, którą należy rozwiązać krajowo i to właśnie od tego uzależniony jest sukces pracowników. Poza tym, wg nich, Wrocław musi szukać oszczędności z powodu wciąż galopującej inflacji. Radny Piotr Uhle z Nowej Nadziei uważa jednak, że zarządzanie budżetem miasta jest nieudolne.

- Prezydent Jacek Sutryk głęboko sięga do kieszeni wrocławian. Mówimy tutaj o kwotach blisko stu milionów złotych. Rozbuchane są wydatki promocyjne, nadal utrzymywane są wysokie zatrudnienia w zarządach spółek miejskich i ich radach nadzorczych. Jacek Sutryk musi pokazać, że szukanie oszczędności zaczyna od siebie – mówi Piotr Uhle z Nowej Nadziei.

Jak tłumaczy jeden z przedstawicieli Inicjatywy Pracowniczej Opiekunów Medycznych i Kwalifikowanych, Bartosz Kurzyca, będący na proteście, aktualny kryzys nie ma tutaj nic do rzeczy.

- Mówienie o tym, że nie dostaniemy podwyżek, bo jest kryzys, jest ciosem poniżej pasa. My walczymy o nie od 10 lat i nie dostaliśmy ani jednej. To skandal, że we Wrocławiu, bogatym mieście, władze miasta cały czas szukają wymówek. Głodowe pensje są nadal, dlatego tutaj dzisiaj jesteśmy i apelujemy o wysłuchanie nas na sesji Rady Miasta. Niech Pan Sutryk przeżyje przez miesiąc za 3 tysiące złotych z żoną i dziećmi.

Jak podkreślały pracownice podczas protestu, często muszą robić nadgodziny, aby przetrwać do pierwszego następnego miesiąca. Pracują w okrojonym składzie. Jest im ciężko.

Wiceprezydent Wrocławia Jakub Mazur także zabrał głos w sprawie protestujących pracowników wrocławskich DPS-ów. Zaznaczył, że miasto dało im już dużo pieniędzy.

- Od wielu lat realizujemy konsekwentną strategię tego, aby DPS-y w sposób kompletny mogły się opiekować najsłabszą warstwą naszych mieszkańców – tłumaczy wiceprezydent Wrocławia Jakub Mazur. - Warto przypomnieć, że 4 koma 6 miliona złotych przeznaczyliśmy już dla tych pracowników, którzy zajmują się bezpośrednio mieszkańcami. Nasze stanowisko jest dosyć jasne w tej sprawie, będziemy o tym dyskutować jeszcze dzisiaj podczas sesji Rady Miasta.

Jacek Sutryk nie przejmuje się DPS-ami. Ich podopiecznymi też nie

Przypomnijmy, że Miejskie Centrum Usług Socjalnych we Wrocławiu, które jest jednostką Urzędu Miejskiego Wrocławia, zatrudnia łącznie ponad 500 pracowników w 12 domach pomocy. Pod opieką mają 800 osób - które z powodu wieku, choroby lub niepełnosprawności potrzebują często całodobowego wsparcia.

W tym roku doszło też do nieprzyjemnej wymiany zdań w mediach społecznościowych Jacka Sutryka pomiędzy nim, a chorym na polineuropatię podopiecznym MOPS-u. Ten zaznaczył bowiem, że czeka na to, aby któryś opiekun go umył od... 22 dni. Przez ten czas nikt tego nie zrobił, a on sam - nie jest w stanie. Włodarz Wrocławia miał już jednak przygotowaną odpowiedź. Odpisał, że "życzy mniej internetu, a więcej mycia".

Wylała się spora fala hejtu na włodarza Wrocławia. Podkreślił jednak potem, że seniorowi była proponowana specjalna pomoc. Zostało to jednak bardzo szybko sprostowane przez pracowników domu opieki społecznej, że nic takiego nie miało miejsca, a system ich pracy jest niewydolny, co nie jest ich bezpośrednią winą.

Prezydent Wrocławia sam kiedyś pracował we wrocławskim MOPS-ie. Było to w 2007 r., miał wtedy zaledwie 29 lat, i pełnił funkcję dyrektora przez 4 lata. Potem w 2011 r. objął stanowisko dyrektora Departamentu Spraw Społecznych Urzędu Miejskiego Wrocławia i sprawował nadzór m.in. nad Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Tym bardziej dziwi fakt braku empatii, gdyż powinien znać specyfikę pracy tego typu miejsca.

Pracownicy DPS-ów we Wrocławiu zarabiają 3200 zł netto. Walczą o podwyżkę w wysokości 750 zł netto.

Chciał ukraść auto. Spektakularna porażka! Na pocieszenie ukradł kierownicę