Grupa aktywistów znana jako Komitety Oporu opublikowała w mediach społecznościowych materiał filmowy przedstawiający ciała owinięte w białe prześcieradła na otwartym dziedzińcu szpitala.
Walki między armią a grupą paramilitarną Siły Szybkiego Wsparcia (RSF) - wynikające z militarnej, finansowej i politycznej rywalizacji dowodzących nimi generałów - trwają od połowy kwietnia. W rezultacie walk ponad 7,1 mln mieszkańców Sudanu musiało opuścić domy
- informuje agencja ONZ ds. uchodźców UNHCR.
Część uchodźców przedostała się do sąsiednich krajów. Zdaniem ONZ w tej grupie aż 2,8 miliona to mieszkańcy Chartumu, co oznacza, że miasto straciło mniej więcej połowę przedwojennej ludności.
Polecany artykuł:
Kto odpowiada za atak?
Nie jest jasne, która strona stoi za niedzielnym atakiem. Masowe ostrzały i naloty obu frakcji są częste podczas wojny w Sudanie, która przemieniła obszar Chartumu w pole bitwy.
Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych z sierpnia br. w wyniku konfliktu zginęło ponad 4000 osób. Lekarze i aktywiści twierdzą jednak, że prawdziwa liczba ofiar jest znacznie wyższa.
Walki powodują zniszczenia w infrastrukturze, w tym lotnisk, mostów i dróg w kraju, który należy do najbiedniejszych na świecie. Około jedna trzecia z ponad 45 milionów mieszkańców Sudanu cierpiała głód jeszcze przed rozpoczęciem walk, co było wynikiem konfliktów regionalnych i przedłużającego się kryzysu gospodarczego.