Daniel Obajtek w prokuraturze
Europoseł PiS, były prezes Orlenu Daniel Obajtek w środę przed południem stawił się w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie. Został wezwany w ramach śledztwa ws. zawarcia przez Orlen umów na usługi detektywistyczne ze wskazaną przez niego firmą. W tej sprawie Parlament Europejski uchylił Obajtkowi immunitet europosła w październiku bieżącego roku.
Rzecznik prokuratury regionalnej w Warszawie prok. Mateusz Martyniuk przekazał w komunikacie, że Obajtkowi przedstawiono zarzut nadużycia uprawnień w okresie od lipca do grudnia 2021 r. w zakresie prawidłowego zarządzania mieniem spółki. Potwierdził, że Obajtek nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. W komunikacie podkreślił także, że zarzucany byłemu prezesowi Orlenu czyn zagrożony jest karą do pięciu lat pozbawienia wolności.
Martyniuk dodał, że według ustaleń śledztwa Obajtek "wykorzystał zależność służbową" i polecił zawarcie, bez przeprowadzenia postępowania przetargowego, dwóch umów z Wojciechem K., prowadzącym działalność detektywistyczną. Jak zaznaczył, umowy te dotyczyły usług polegających na identyfikacji i udokumentowaniu działań nieuczciwej konkurencji wobec spółki Orlen S.A. W rzeczywistości jednak, dodał rzecznik, prokuratura ustaliła, że umowy miały służyć realizacji "prywatnych interesów Daniela Obajtka i nie miały znaczenia ekonomicznego ani związku z bezpieczeństwem fizycznym czy gospodarczym spółki". "Ich faktycznym celem było gromadzenie informacji na temat stanu majątkowego i życia prywatnego polityków opozycji parlamentarnej" - dodał.
"Będę się bronił, dochodził swoich praw"
Przed budynkiem prokuratury na byłego prezesa Orlenu czekała grupa jego zwolenników. Obajtek podziękował im za przybycie i oświadczył, że "zawsze będzie przychodził na wezwania organów - jakie by one nie były". Po przesłuchaniu przekazał natomiast, że usłyszał "jeden zarzut" i wyraził zgodę na wykorzystywanie swojego pełnego imienia i nazwiska. Zaapelował do dziennikarzy, by w przestrzeni medialnej "nie wymieniać wszystkich herezji, które publikuje Orlen". Ocenił też, że gdyby prokuratura chciałaby tę sprawę rozwiązać, to już dawno wezwałaby go na przesłuchanie w charakterze świadka.
Oświadczył, że nie przyznał się do winy, gdyż bronił interesów koncernu. - Wysłuchałem tego, co miałem wysłuchać i generalnie nie zgadzam się z opinią prokuratury, decyzją w tym zakresie. [...] Będę się bronił, dochodził swoich praw - mówił. Pełnomocnik Obajtka przekazał natomiast, że na tym etapie odmówił on składania wyjaśnień. - Zarzuty zostały postawione panu prezesowi Obajtkowi. Na tym etapie postępowania pan prezes odmówił składania wyjaśnień, odpowiedzi na pytania i w tym zakresie będziemy się aktywizować wkrótce, bardzo szybko, jak tylko zapoznamy się ze wszystkimi aktami - dodał.
Były prezes Orlenu stwierdził, że zarzuty skierowane w jego stronę są związane z rzeczami, które są "normalne i stosowane" przez międzynarodowe koncerny na całym świecie i w Parlamencie Europejskim. Podkreślił, że nie śledził posłów i miał "pełne prawo do dbania o interes spółki". - Mieliśmy pełne prawo do informacji, kto stoi za atakami, które generalnie groziły tak naprawdę destabilizacji koncernu - przekonywał Obajtek. Oświadczył również, że dysponuje takim materiałem dowodowym.
Prok. Martyniuk, dopytywany na konferencji prasowej o dalsze kroki prokuratury w tej sprawie, przypomniał, że każdy podejrzany ma prawo składać wnioski dowodowe i zaznajamiać się z materiałami, które zgromadził prokurator. Zapewnił też, że postępowanie jest na "końcowym etapie" i w najbliższym czasie prokuratura planuje zakończyć śledztwo.