Dzieci uczą się w... 'schowku na szczotki'?! Rodzice jednej ze szkół w Warszawie są bezradni

i

Autor: Canva.com Zdjęcie poglądowe - Ilustracja do artykułu: Dzieci uczą się w... 'schowku na szczotki'?! Rodzice jednej ze szkół w Warszawie są bezradni

Warszawa: Dzieci uczą się w... 'schowku na szczotki'! Bezradni rodzice proszą o pomoc

2020-10-01 14:05

Na terenie całego kraju szkoły zmagają się z problemami, które powstały w czasie epidemii koronawirusa. Ograniczenia, które wprowadzają dyrektorowie placówek edukacyjnych, mają w założeniu uchronić dzieci przed możliwością zachorowania na COVID-19. Wiele z proponowanych rozwiązań budzi jednak poważne zastrzeżenia. Rodzice dzieci z jednej z warszawskich podstawówek opowiedzieli o swojej sytuacji. Wiadomość, którą otrzymaliśmy od jednego z rodziców, jest poruszająca! Możecie ją przeczytać w tym artykule na ESKA.pl Warszawa

Spis treści

  1. Dzieci uczą się w... 'schowku na szczotki'?! - propozycje rodziców
  2. Dzieci uczą się w... 'schowku na szczotki'?! - stanowisko dyrekcji

Dzieci uczą się w... 'schowku na szczotki'! Bezradni rodzice poprosili o nagłośnienie sytuacji redakcję ESKA.pl Warszawa. Początek tej historii miał miejsce podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Dzieci z klasy piątej trafiły do sali, która przypomina zdaniem rodziców bardziej 'komórkę pod schodami' niż pomieszczenie przeznaczone do nauki. Przez cały wrzesień dzieci nie mogły również korzystać z szatni, która była dostępna tylko dla klas 1-3. Przez pierwsze tygodnie nowego roku szkolnego problem stanowiły również przerwy. Dzieci nie mogły wychodzić na szkolny korytarz i cały czas spędzały w klasie. Obecnie uczniowie na przerwy wychodzą jedynie rotacyjnie, a z nadejściem jesieni niemożliwe stało się wietrzenie i odpowiednia dezynfekcja klasy. 

Wiadomość, którą otrzymaliśmy od jednego z rodziców, jest poruszająca. Możecie przeczytać ją poniżej.

Sytuacja w szkole podstawowej 132 na ul. Grabowskiej 1 w Warszawie stanowi doskonały przykład działań placówek, które 'wypełnianie wymogów' przedkładają ponad dobro dziecka czy realne bezpieczeństwo dzieci.

Moja córka obecnie uczy się w V klasie, w szkole podstawowej nr 132 w Warszawie, na ul. Grabowskiej 1. Już przed likwidacją gimnazjum i dodaniem 7. i 8. klas było wiadomo, że będzie ciasno, ale obecne obostrzenia sprawiły, że nauka w szkole przypomina pracę w tajlandzkiej szwalni. Klasa mojej córki jako jedyna w szkole chodzi trzykrotnie na popołudnie i kończy zajęcia przed godziną 17. Utrudnia to udział w zajęciach dodatkowych i mocno obciąża uczniów, którzy wracając późno do domu, mają małą motywację do nauki. Dyrekcja tłumaczy jednak, że jest to 'jedyny sposób' i musimy się poświęcić dla dobra innych klas, gdyż inaczej 'wszyscy uczyliby się do 20'.

Prawdziwym kłopotem, zwłaszcza w świetle koronawirusa, jest jednak przydzielona klasa. Nie sposób opisać jej inaczej jak schowek na szczotki lub parafrazując 'komórkę nad schodami'. Do tej pory służyła ona pedagogowi do prowadzenia zajęć uzupełniających. 21-osobowa klasa otrzymała do dyspozycji pomieszczenie ok 16m2. Ławki ustawione są w cztery rzędy po cztery ławki. Odległość między rzędami nie pozwala na swobodne odsunięcie krzesła. Osoby siedzące przy oknie, jeśli chciałyby wyjść, musiałyby przeciskać się przez pięciu siedzących uczniów. Całą salę zajmują ławki, poza jednym wąskim przejściem dla nauczyciela do jego biurka. Do tego trzeba dodać jeszcze plecaki wypełnione książkami, bo niczego w sali nie można zostawiać (sala jest dzielona z drugą klasą w tej samej sytuacji).

Jednak największym kłopotem jest reakcja dyrekcji. Wzburzenie rodziców oczywiście zderzyło się z obostrzeniami i rozłożonymi rękami dyrektorki, pomiędzy którymi widniało 'mamy covid'. Doskonale wiemy, jak wyglądają nasze szanse w rozmowie z dyrekcją - będziemy wekslowani dobrymi chęciami do stycznia, a potem mamy się przyzwyczaić. Tak rozwiązywany jest każdy problem w trakcie 6 lat edukacji. A "Covid" jest tylko dodatkową wymówką. Jednak sytuacja jest o tyle krytyczna, że stosuje się tutaj epidemię do uzasadnienia decyzji, które raczej zwiększają zagrożenie. Dzieci, tak samo, jak wszyscy, normalnie chodzą do sklepów, biegają po podwórku, wyjeżdżają na weekend i mają sporo okazji do tego, by złapać nie tylko Covid, ale i zwykłą grypę. Można jedynie przewidywać, że jeśli któreś dziecko będzie kaszleć i dostanie gorączki, to nim się wykluczy Covid (biorąc pod uwagę, jak długo trzeba czekać na testy), to trzeba będzie poddać klasę, jeśli nie całe skrzydło szkoły, kwarantannie.

Oferowaliśmy szereg rozwiązań, uwzględniających tę kwestię. Proponowaliśmy zakup lampy UV o działaniu wirusobójczym z środków Rady Rodziców, na którą wszyscy rodzice w szkole się składają. Biorąc pod uwagę, że dzięki poświęceniu naszych dzieci wszyscy mogą chodzić i uczyć się w normalnych klasach, byłoby to zasadne. Chcieliśmy zakupić ją sami - ale na przeszkodzie stanęła kwestia finansowa blokowana przez rodziców klasy, z którą dzielimy naszą dolę. Proponowaliśmy, by tę klasę, cierpiącą 'za milijony' na pół semestru przekazać może innej klasie, by zmniejszyć ryzyko. Na własną rękę układaliśmy plan. Nie przyniosło to żadnego rezultatu... Obawiamy się jednak, że jak zawsze sprawa ma czekać, aż się znudzimy...

Z pewnością będziemy pisać do kuratorium w tej sprawie, spodziewamy się jednak podobnej reakcji, w postaci wysłania kontroli, zlecenia zmian, typowych urzędniczych działań. Tymczasem tu nie ma czasu, bo szkoły JUŻ są zamykane. A kto wie - czy właśnie nie dzięki takiemu lekkomyślnemu działaniu. Nikt tego wówczas nie bada - wszyscy współczują, są przerażeni i liczą, że będzie dobrze. W moim mailu nie chodzi o poprawę sytuacji klasy Vb. Tu chodzi o to, ile jeszcze jest takich 'komórek nad schodami', lekcji na 7 rano, planów lekcji z okienkami, zamkniętych szatni, zakazów wyjścia czy spożywania posiłków. Oraz zdesperowanych, ignorowanych rodziców dzięki wygodnej i konsumującej wszystkie argument wymówce 'bo Covid'. Tymczasem działania te tylko sprzyjają zakażeniom. Im więcej frustracji, zakazów, tym większa wola, zwłaszcza w młodym pokoleniu, by ich unikać. Liczba zakażonych rośnie. Zastanówmy się dlaczego... Być może dzięki publikacji uda się tych ludzi zebrać i pokazać prawdziwą skalę problemu, z którą musi mierzyć się dyrekcja każdej z szkół. Tymczasem nasz apel winien być adresowany wyżej i z większą siłą. Liczymy na pomoc...

Dzieci uczą się w... 'schowku na szczotki'?! - propozycje rodziców

Rodzice przedstawili dyrekcji swoje pomysły na rozwiązanie sytuacji. Wśród nich miał paść pomysł, by uczniowie zamieniali się klasami raz na kilka tygodni. Propozycja ta miała jednak nie spotkać się z przychylnością władz szkoły podstawowej. Innym rozwiązaniem był zakup specjalnej lampy UV, która miała pomóc w zwalczaniu zarazków. Na to rozwiązanie nie przystali jednak rodzice i opiekunowie prawni drugiej z klas użytkujących pomieszczenie. Do 1 października zarówno dzieci, jak ich matki i ojcowie, pozostają bezradni.

Sonda
Czy szkoły powinny zostać znów zamknięte w całej Polsce?

Dzieci uczą się w... 'schowku na szczotki'?! - stanowisko dyrekcji

Szkoła odpowiedziała na zarzuty postanowione przez rodziców w następujący sposób:

W odpowiedzi na zarzuty postawione w Państwa artykule informujemy, że w roku szkolnym 2020/21 w Szkole Podstawowej nr 132 utworzono 29 oddziałów, a Szkoła dysponuje 19 salami lekcyjnymi oraz pracownią komputerową i salą gimnastyczną, zatem konieczne było wprowadzenie dwuzmianowości w Szkole. Wszystkie klasy pracują w trybie dwuzmianowym (począwszy od klasy 1), a nie tylko klasa 5b. Nie jest to zatem prawdą, że dla dobra ogółu, uczniowie wspomnianej klasy muszą się poświęcać i cierpieć “za milijony”.  

Przydzielona klasie sala lekcyjna mierzy 25 m2. Klasa liczy 20 uczniów i jest to jedna z najmniej licznych klas w szkole. Od wielu lat sala ta pełni funkcję sali lekcyjnej, wyposażona jest w pomoce potrzebne do prowadzenia lekcji, w tym komputer i projektor multimedialny. W naszej szkole pedagodzy posiadają swoje gabinety i tam prowadzą zajęcia. Wspomniana sala podobnie jak inne sale w szkole często wykorzystywana jest do prowadzenia zajęć pozalekcyjnych, jednak jej głównym przeznaczeniem było i jest prowadzenie lekcji.  

Uczniowie w naszej szkole mają możliwość przechowywania swoich rzeczy osobistych i podręczników w indywidualnych szafkach uczniowskich na korytarzach.  

Zajęcia rozpoczynające się o godzinie 7.10 są lekcjami nadobowiązkowymi (religia, wdż). Rozpoczynanie lekcji o tej godzinie zostało pozytywnie zaopiniowane przez Radę Pedagogiczną oraz przede wszystkim Radę Rodziców. Rada Rodziców nic nie wie również o planowanym zakupie lampy UV o działaniu wirusobójczym. 

Pragniemy podkreślić, że nie mamy wpływu na to, jakie decyzje w sprawie bezpieczeństwa dziecka podejmują rodzice poza szkołą, jednak naszym obowiązkiem jest tak zorganizować pobyt dziecka w szkole, aby zminimalizować ryzyko zakażenia. Zgodnie z wytycznymi GIS i MEN nasze sale są systematycznie dezynfekowane i wietrzone, niezależnie od pory roku.  

Trudno mi odnieść się do zarzutu braku dialogu z dyrekcją w perspektywie ostatnich 6 lat, ponieważ pełnię funkcję Dyrektora Szkoły od 2019/2020 roku szkolnego. Jestem otwarta na rozmowy z rodzicami.

ESKA XD #003