Studenci ratują życia w Szpitalu Solec
Studenci Warszawskiej Uczelni Medycznej wspierają lekarzy! Pomagają m.in. w szpitalu Świętej Rodziny przy ul. Madalińskiego oraz w szpitalu Solec. I chociaż nie mają jeszcze dużej wiedzy medycznej, w obecnej sytuacji każde ręce do pomocy są na wagę złota. Główne zadania studentów to m.in. mierzenie temperatury i przeprowadzanie wywiadów epidemicznych z pacjentami. I chociaż nie są to skomplikowane czynności - to właśnie te działania mogą uratować życie setek pacjentów. Bo dzięki zebraniu wstępnych informacji można uniknąć rozprzestrzeniania się kronawirusa pośród pacjentów i personelu.
SOR w pomarańczowym namiocie
Pomarańczowy namiot, dwa łóżka, kilka wózków inwalidzkich i najpotrzebniejszy sprzęt - tak wygląda podczas pandemii Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Solec. To pierwsze miejsce, do którego trafiają wszyscy pacjenci. Na początku - wywiad.
- Są to pytania o kontakt z zakażonym, a także pytania objawowe. Następnie taka osoba wchodzi do namiotu - mierzymy ciśnienie, saturację, temperaturę, liczbę oddechów. Spisujemy to wszystko do ankiety, pacjent podpisuje wyniki. Chodzi nam o to, żeby mieć pewność, że pacjent nas nie oszukał, zwłaszcza jeśli chodzi o tę ankietę - tłumaczy Robert Pożoga, wolontariusz w Szpitalu Solec.
"Wskakujemy w kombinezon i przygotowujemy izolatkę"
Wywiad z pacjentem jest przeprowadzany przed namiotem przy zachowaniu odpowiedniego dystansu. Jeśli pacjent odpowiada twierdząco na większość zadawanych pytań, czyli m.in. ma podwyższoną temperaturę, przebywał na kwarantannie, miał kontakt z osobą zakażoną - konieczne jest podjęcie natychmiastowych działań.
- Wskakujemy w kombinezony, powiadamiamy telefonicznie ten właściwy SOR, pracownicy przygotowują izolatkę. My eskortujemy pacjenta pod ustalone wejście. On jest odbierany przez odpowiednio zabezpieczonych pracowników oddziału ratunkowegoi kierowany do izolatki.Tam jest mu udzielana dalsza pomoc medyczna i epidemiologiczna - dodaje wolontariusz.
Koronawirus w Szpitalu Solec?
Dzięki pracy całego zespołu, który czuwa w tymczasowym namiocie, udaje się uniknąć zakażeń na terenie szpitala. Gdyby pacjent z wyraźnymi objawami wszedł na teren placówki medycznej i okazałoby się, że jest zakażony, doszłoby do skażenia izby przyjęć. To wyłączyłoby ją z działania na kilka godzin, a może nawet tygodni. Konieczna byłaby dezynfekcja pomieszczenia, a także przetestowanie na obecność koronawirusa kadry medycznej.
- To jest duże ułatwienie, zwłaszcza że studenci i wolontariusze świetne sobie radzą. W tej sytuacji dodatkowa grupa osób działa w namiocie, a dzięki temu personel jest odizolowany w szpitalu i może się tam zająć pacjentami - mówi pielęgniarka naczelna, Anna Wawrzyniak.
Namiot przy Szpitalu Solec jest czynny codziennie przez 24 godziny na dobę. Pracują tam głównie wolontariusze.