Wszystko wydarzyło się w samo południe, 1 października. Patrol straży miejskiej w radiowozie na Placu Zamkowym wypełniał właśnie dokumentację służbową, gdy nagle funkcjonariuszka zauważyła, jak mężczyzna wchodzący po schodach z Trasy W-Z pada na ziemię. - W pierwszej chwili pomyślałam, że potknął się o ostatni stopień schodów. Krzyknęłam do partnera, że mamy wypadek i wybiegliśmy z radiowozu - relacjonuje insp. Agnieszka Ojrzyńska z I Oddziału Terenowego - Po chwili byliśmy już przy tym mężczyźnie. Był nieprzytomny, z trudem oddychał. Zaczęliśmy udzielać pomocy. - dodaje. Jak się wkrótce okazało, życie mężczyzny wisiało na włosku.
Polecany artykuł:
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres online@grupazpr.pl. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!
Tracił przytomność kilka razy
Po kilkunastu sekundach mężczyzna odzyskał świadomość, ale nie wiedział co się stało. Pamiętał, że ma 44 lata i mieszka w Śródmieściu. Przyznawał, że czuje silne pieczenie i ból za mostkiem, co mogło wskazywać na zawał serca. Insp. Ojrzyńska wraz z kolegą usadzili mężczyznę w pozycji półsiedzącej tak, by kolana miał pod brodą i wezwali pogotowie ratunkowe. Nim karetka dotarła, mężczyzna jeszcze dwa razy tracił przytomność. Gdy ją odzyskiwał z trudem łapał powietrze, kaszlał i siniał. Po kilkunastu minutach ratownicy dojechali na miejsce i zajęli się 44-latkiem. Po wykonaniu EKG podjęli decyzję o przewiezieniu go do szpitala. W karetce mężczyzna przyznał, że już dwukrotnie miał stany przedzawałowe. Gdyby nie błyskawiczna reakcja strażników miejskich, to zdarzenie mogłoby mieć tragiczny finał.