Zamiast zmagań z piłką – łóżko i kwarantanna. Tak obecnie wygląda rzeczywistość gdańskich siatkarzy, którzy lada dzień mieli wziąć udział w plażowych rozgrywkach PreZero Grand Prix. Niestety – plany pokrzyżował koronawirus, którego potwierdzono łącznie już u sześciu osób związanych z klubem.
– Takie początku sezonu na pewno nikt z nas się nie spodziewał. Najważniejsze jest jednak zdrowie, nie możemy ryzykować – mówi Justyna Gdowska, rzecznik drużyny. – Obecnie czekamy na wyniki pozostałych czternastu osób związanych z naszym klubem. Powinniśmy je poznać najpóźniej w czwartek – dodaje Justyna Gdowska.
W związku z obecną sytuacją, testom poddane zostały także osoby z najbliższego otoczenia zarażonych koronawirusem zawodników.
– Dodatnie wyniki testów mają już stwierdzone także dwie osoby z najbliższego otoczenia tych dwóch zawodników, u których jako pierwszych zostało potwierdzone zakażenie koronawirusem. Teraz każdy z kolejnych, zarażonych zawodników ma obowiązek przekazać do sanepidu listę osób, z którymi miał kontakt przez ostatnie dwa tygodnie – tłumaczy rzeczniczka.
Jak podkreśla Tomasz Augustyniak, Pomorski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny, wpływ na rozpowszechnienie się wirusa wśród siatkarzy miały specyficzne warunki ich pracy. – Pamiętajmy, że zawodnicy podczas treningów mocno się pocą, grają często jedną piłką, cieszą się w grupach po udanych akcjach, zbierają się do okrzyku, wycierają pot z twarzy, czy dotykają tych samych przedmiotów bez ich dezynfekcji w trakcie treningu. Specyfika profesjonalnego uprawiania sportu sprawia, że jeśli zakażenie pojawi się u jednego z członków drużyny, są to warunki bardzo sprzyjające transmisji wirusa – tłumaczy Augustyniak.
Do treningów wracają natomiast zawodnicy Trefla Sopotu. Mimo, że koszykarze korzystają z tej samej hali - nikt z nich nie zaraził się koronawirusem. Wszystkie testy wyszły ujemne.