– Gdyby nie tragedia Anaid, determinacja jej matki to sprawy by nie było – skomentował wczorajszą premierę filmu dokumentalnego „Nic się nie stało”, Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.

i

Autor: sopot.pl/Fotobank.PL/UMS

Serial o Krystku i Zatoce Sztuki. Mama Anaid: „Moja córka i te skrzywdzone dziewczyny zasługują na prawdę”

2021-08-25 9:18

– Chcecie opowiedzieć historię mojej córki? Proszę, porozmawiajcie ze mną – mówi Joanna Skiba, matka Anaid Tutghushyan. Sprawa skrzywdzonej przez Krystiana W. gdańszczanki znów wróciła na tapet. To po tym, jak jedna ze stacji telewizyjnych wykupiła prawa do książki „Zatoka Świń”, na podstawie której ma teraz powstać serial. – Ta książka to stek bzdur. A mojej córce i tym skrzywdzonym dziewczynom należy się prawda – dodaje kobieta.

Dominika Bakura: Dziś Anaid byłaby dwudziestoletnią kobietą. Zastanawiała się Pani nad tym kim mogłaby być? Co mogłaby robić, gdzie pracować?

Joanna Skiba: Ania pewnie dziś by studiowała. Jestem o tym przekonana. A dziś budzę się i patrzę na stojące na szafce zdjęcie. Tylko to zostało.

DB: Sprawa Pani córki wraca jak bumerang. Najpierw książka, dziś film. Jak Pani się z tym czuje?

JS: Jest mi bardzo ciężko, ponieważ w książce, na podstawie której ma powstać ten serial, jest wiele nieprawidłowości. Jest wiele szkalujących mnie i moją rodzinę informacji. Źle przedstawione są także dziewczyny, które zostały skrzywdzone przez Krystiana W. A my nie chcemy drugi raz, a właściwie trzeci, tego przeżywać.

DB: Przypomnijmy, jak wyglądały prace nad tą książką? Kiedy odezwali się do Pani dziennikarze – Bożena Aksamit i Piotr Głuchowski?  

JS: Pierwsza odezwała się do mnie pani Bożena Aksamit. Spotykałyśmy się jak kobieta z kobietą. Wydawała się uczciwa, sympatyczna. W pewnym momencie zaczęłam się przed nią otwierać, a ona, mam wrażenie, że to wykorzystała. Za każdym razem, w przesyłanych przez nią fragmentach książki, widziałam wiele nieścisłości. Prosiłam o sprostowania. Tak naprawdę, słowa włożone przez nią w moje usta nigdy nie padły.

Przed wydaniem książki, miałam ją otrzymać. Tak się nie stało. Zamiast tego pojawił się w „Wysokich Obcasach” wywiad ze mną. Tam była moc nieprawdziwych informacji. Pisałam do Bożeny, że jeśli tak wygląda książka, to praktycznie połowę trzeba będzie zmienić. Nie dostałam odpowiedzi.

DB: Która z zaprezentowanych w książce informacji najbardziej Panią zabolała?

JS: Historia o tym, że moja mama kazała mi usunąć ciążę. Nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Ja miałam szansę to z mamą wyjaśnić, ale co w przypadku dziewcząt, które zostały pokazane jako łase na pieniądze panienki? Dziennikarze mieli zmienić tylko ich imiona, wiek, miejsce zamieszkania. Tymczasem przedstawili je jako zachłanne na łatwy zarobek kobiety. A to były nastolatki. Skrzywdzone nastolatki. Zgwałcone. Wykorzystane.

DB: Jaka była Pani pierwsza reakcja po przeczytaniu książki?

JS: Od razu napisałam do Głuchowskiego. Byłam rozgoryczona. A on mi wtedy odpisał: „To jest książka. Tam jest 30 procent fikcji tylko główne fakty są prawdziwe”. Wtedy też dowiedziałam się, że Bożena Aksamit choruje na raka. Chciałam z nimi walczyć, ale zabrakło mi sił. Wpadłam w depresję. Może gdybym tego nie przegapiła, gdybym jednak pociągnęła ich do odpowiedzialności, ta książka zostałaby wycofana. I dziś nikt nie rozważałby czy na jej podstawie ma powstać serial.

DB: Serial o Pani życiu bez jakiejkolwiek szansy na kontrolowanie scenariusza – to chyba najgorsza z wizji?

JS: Ja i moi bliscy sobie z tym poradzimy. Ale mi chodzi o te nastolatki, które dziś są kobietami, mają swoje rodziny, dom, dzieci. One w tej książce zostały przedstawione jako zwykła patologia. A prawda jest taka, że w większości były to skromne dziewczyny. Dziewczyny, które akurat znalazły się na zakręcie życia. A Krystek wiedział jak to wykorzystać.

DB: Tak też było z Anaid?

JS: Policji po 5 latach udało się dotrzeć do rozmów z Krystkiem. Teraz wiemy ile czasu ją „urabiał”. Ile pisał, jak zachęcał, zgrywał przyjaciela. On doskonale wiedział co napisać. Wiedział, że sztuką jest skłócić Anię z nami wszystkimi. A ona zaczęła mu się zwierzać. Gdy pisała o kłótniach z Dominikiem, jej chłopakiem, odpowiadał jej, że on na pewno jej nie kocha. Gdy ja nie chciałam jej dać telefonu po 22:00, on pisał jaka ze mnie zła matka. W końcu Anaid uległa. Poszła na to spotkanie. Miała posprzątać w jakiejś restauracji po remoncie. Mogła zarobić 400 zł. On tam ją skrzywdził. To było 7 marca.

DB: Czy po tym dniu jeszcze rozmawiali?

JS: 8 marca Krystek wysłał Ani różę. Taką emotikonkę, na jednym z komunikatorów. Ania nigdy na tę wiadomość nie odpisała. Posprzątała swój pokój. Wyszła na spacer. Nie wróciła.

DB: Tak jak powiedziała Pani na początku – Ania zasługuje na prawdę?

JS: Tak, dlatego jeśli ktoś naprawdę chce stworzyć o niej film, wziąć na tapet Zatokę Sztuki – proszę bardzo. Ja poświęcę swój czas, opowiem wszystko raz jeszcze. Tylko niech inspiracją do tego nie będzie ta książka. Książka pełna bzdur, pełna kłamstw.

DB: Czy jest coś, co mogłoby Pani zapewnić względny spokój? Czy da radę zapomnieć?

JS: Zapomnieć się nie da. Ale chciałabym, że ci wszyscy ludzie odpowiedzialni za skrzywdzenie mojej córki i innych dziewcząt ponieśli karę. By już nigdy więcej nikt przez nich nie musiał płakać.

Dziecko potrącone na pasach we Wschowie