Siedziba toruńskiego sanepidu

i

Autor: M.Witt-Ratowska

Zlekceważył koronawirusa, sanepid i zdrowie pracowników. Toruński przedsiębiorca odpowie za to przed sądem

2021-01-21 23:16

Współwłaściciel i wiceprezes toruńskiego zakładu z produkcją skarpet nie chciał ujawnić danych pracowników sanepidowi, kiedy w firmie pojawiło się ognisko zakażeń SARS-Cov-2. Mieczysław G. zaniżał liczbę zatrudnionych i uniemożliwiał sanepidowi kontakt z nimi. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko niemu.

W czerwcu ubiegłego roku w zakładzie zakażonych zostało w sumie 25 osób.

Wraz z rodzinami zagrożenie dotyczyło aż 127. Teraz mężczyzna ma zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób, mając świadomość SARS-CoV-2.

Po wykryciu pierwszego przypadku i powiadomieniu przez sanepid o zagrożeniu epidemiologicznym, nie podjęto decyzji o zamknięciu zakładu. Po kolejnych zakażeniach Mieczysław G. nie chciał ujawniać pełnych danych o liczbie pracujących osób. Informował na przykład o 10 pracownikach, gdzie w rzeczywistości zatrudnionych było 31 i następnych 17 na umowę-zlecenia. Cały czas twierdził też, że zamknięcie zakładu grozi zerwaniem umów z kontrahentami, zaprzestaniem produkcji i płaceniem kar.

W ten sposób utrudniał współpracę z sanepidem od 4 do 15 czerwca, a w tym czasie chorowało coraz więcej pracowników. W końcu wszystkie dane sanepid pozyskał od prezesa spółki.

Zakład zamknięto z uwagi na ognisko i konieczność dezynfekcji pomieszczeń - informuje Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

Prokurator zarzucił Mieczysławowi G., że w okresie od 4 do 15 czerwca 2020 roku w Toruniu, w warunkach czynu ciągłego, mając świadomość zakażenia wirusem SARS-CoV-2 sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób - co najmniej 127 (pracowników, współpracowników i ich osób najbliższych).

Przesłuchany w charakterze podejrzanego Mieczysław G. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, początkowo złożył wyjaśnienia zmierzające do umniejszenia własnej odpowiedzialności, potem odmówił składania wyjaśnień.

Dodać wypada, że wskazani przez podejrzanego kontrahenci spółki nie potwierdzili swoich roszczeń z braku realizacji bądź opóźnień dostaw albo wskazywali, że nie wiązały ich w tamtym okresie ze spółką żadne umowy.

Sprawą zajmie się Sąd Okręgowy. Mężczyzna nie był dotąd karany, ale teraz może mu grozić od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Na początku śledztwa był tymczasowo aresztowany, potem zastosowano poręczenie majątkowe.

Jeśli jesteście świadkami ciekawego wydarzenia w Waszej okolicy, piszcie do nas i ślijcie zdjęcia na [email protected]!

Właściciel klubu fitness z Bydgoszczy rozważa otwarcie mimo obostrzeń