Skandal w Jastrzębiu: pijani pracownicy zakładu pogrzebowego przyjechali po zmarłą pijani

i

Autor: Archiwum Skandal w Jastrzębiu: pijani pracownicy zakładu pogrzebowego przyjechali po zmarłą pijani

Skandal

Jastrzębie-Zdrój: pijani pracownicy zakładu pogrzebowego przyjechali po zmarłą. Rodzina w szoku

W sobotę późnym wieczorem w jednym z mieszkań w Jastrzębiu-Zdroju zmarła kobieta. Kiedy policja stwierdziła na miejscu, że kobieta zmarła z przyczyn naturalnych, wezwano zakład pogrzebowy, aby zabrał jej ciało. Pracownicy zakładu przyjechali tuż przed północą. Byli pijani.

Do tej szokującej sytuacji doszło w sobotnią noc 27 maja w jednym z mieszkań na osiedlu w centrum Jastrzębia-Zdroju. Zaczęło się od tego, że rodzina zmarłej nie mogła się z nią skontaktować. Poprosili sąsiadkę, by sprawdziła, czy wszystko z nią w porządku. Okazało się, że starsza pani nie żyje. Na miejsce natychmiast wezwano służby, w tym policję i pogotowie ratunkowe. Przyjechali również bliscy zmarłej. Kiedy potwierdzono zgon kobiety oraz to, że doszło do niego z przyczyn naturalnych, wezwano zakład pogrzebowy, aby zabrał ciało by móc je przygotować do pogrzebu. 

Wtedy sprawy zaczęły przybierać niespodziewany obrót. Pracownicy zakładu pogrzebowego przyjechali na pół godziny przed północą. Policjanci, którzy nadal przebywali na miejscu, szybko nabrali podejrzeń, że coś jest nie tak. Natychmiast zbadano mężczyzn alkomatem. Jeden z nich, który był kierowcą, miał 1,5 promila, a drugi ponad promil. 

- Zatrzymano mu prawo jazdy. Mężczyzna stanie przed sądem i będzie odpowiadał za kierowanie w stanie nietrzeźwości. Co więcej, wykroczeniem jest również wykonywanie czynności zawodowych pod wpływem alkoholu, za co grozi kara aresztu lub grzywna - przypomina oficer prasowa jastrzębskiej policji, st. asp. Halina Semik w rozmowie z portalem jastrzebieonline.pl

Rodzina zmarłej była w ogromnym szoku nie rozumiejąc, jak w takiej sytuacji można było przyjechać do zmarłej nie będąc trzeźwym. Jak podaje Dziennik Zachodni, pracownicy od swojego pracodawcy otrzymali naganę. Nie wiadomo na razie, czy zostaną również zwolnieni. Za swoją nieodpowiedzialność staną również przed sądem.