Najbardziej polskie ławki znikają z miast. Co się z nimi stanie?

2022-11-29 10:49

Ławki, które stały się pośmiewiskiem znikają z polskich miast. W sierpniu pierwsza ławka pojawiła się w Rzeszowie na Bulwarach i jej zdjęcia szybko rozprzestrzeniły się w Internecie. Po zaledwie kilku miesiącach najbardziej polskie ławeczki znikają z przestrzeni miejskich a BGK zdradził, co jest tego powodem. To ich koniec?

Pod koniec sierpnia 2022 na rzeszowskich Bulwarach stanęła jedna z pierwszych w Polsce ławeczek, które swoim kształtem przypominały kontury terytorium naszego kraju. Ławki w mig stały się pośmiewiskiem. Żeby móc z nich skorzystać trzeba było zapoznać się z długim 15-punktowym regulaminem, w którym mogliśmy przeczytać, że „z ławki należy korzystać tylko w pozycji siedzącej, trzymając się poręczy i opierając się o oparcie” a osoby, które czekały w kolejce musiały stać w kolejce 1,5 m od instalacji. Szybko okazało się, że warte łącznie 1,6 mln ławki nie są odporne na deszcz. W Poznaniu po ulewnym deszczu konstrukcję trzeba było odnowić. Teraz patriotyczne ławki znikają z przestrzeni miast. Co jest tego powodem?

Dlaczego najbardziej polskie ławki znikają z miast?

Ławki stanęły w 16 miastach wojewódzkich w całej Polsce. Były elementem kampanii Banku Gospodarki Krajowego, który tłumaczy teraz dlaczego konstrukcje znikają. Jak informuje Business Insider Polska, powód jest prozaiczny – kończą się umowy najmu.

Najbardziej polskie ławki trafią teraz do magazynów, gdzie prawdopodobnie przezimują najbliższe miesiące. Ich zniknięcie nie oznacza, że nie powrócą na swoje miejsca. W BGK trwa dyskusja na temat ich przyszłości.

Polskie ławki kosztowały 1,6 mln zł

Każda ławka kosztowała 100 tys. zł. Łącznie postawiono ich 16, po jednej w każdym województwie. Jak tłumaczyła rzeczniczka BGK „instalacje są częścią akcji reklamowej, która promuje Polskę i polskie inwestycje wspierane przez BGK na terenie całego kraju”. 

Konstrukcje dość szybko psuły się. W Rzeszowie po kilku dniach chwiała się poręcz przy schodkach. W Poznaniu  nie wytrzymała starcia z deszcze, a chociażby we Wrocławiu płyty, z których była zbita ławka, rozchodziły się. 

W zatrzymaniu pomógł monitoring. 38-latek zniszczył baner, później słupek