Ta zbrodnia wstrząsnęła Poznaniem. Zabiła partnera na oczach małych dzieci!

i

Autor: fotolia.pl Ta zbrodnia wstrząsnęła Poznaniem. Zabiła partnera na oczach małych dzieci!

Ta zbrodnia wstrząsnęła Poznaniem. Zabiła partnera na oczach małych dzieci!

2023-03-09 7:56

O tej strasznej zbrodni mówił cały Poznań. 34-letnia Beata L. na oczach swoich małych dzieci zabiła partnera, a następnie wykorzystała je do pomocy przy przeniesieniu i umyciu jego ciała. Kobieta właśnie usłyszała wyrok!

Zabiła partnera na oczach małych dzieci

Do zdarzenia doszło w nocy z 5 na 6 marca 2022 roku. Beata L. w trakcie kłótni ze swoim partnerem wyciągnęła z szuflady nóż kuchenny i zadała mężczyźnie cios w okolicy lewego obojczyka. Według aktu oskarżenia, cios był tak silny, że mężczyzna zmarł w ciągu kilku, maksymalnie kilkunastu minut. Świadkami zabójstwa było troje małoletnich dzieci kobiety, wówczas w wieku 8, 9 i 10 lat. Po dokonaniu zabójstwa kobieta miała także wykorzystać dzieci do tego, by pomogły jej w umyciu, przebraniu i przeniesieniu ciała mężczyzny z kuchni do pokoju.

Sąd w Poznaniu skazał 34-latkę

Beata L. – jak podkreślała prokuratura – nie wezwała pomocy medycznej do mężczyzny, a skupiła się na zacieraniu śladów. Dopiero po kilku godzinach od zdarzenia, kiedy mężczyzna od długiego czasu już nie żył, zadzwoniła po służby ratunkowe twierdząc, że w takim stanie wrócił do mieszkania. W trakcie rozmowy z dyspozytorem miała także "udawać", że prowadzi reanimację partnera.

Prokuratura oskarżyła Beatę L. o zabójstwo. W mowie końcowej zażądała dla kobiety 15 lat więzienia. Beata L. początkowo nie przyznawała się do winy, później utrzymywała, że do zdarzenia doszło przypadkiem w trakcie szamotaniny, i to ona się broniła.

W środę Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał wyrok w tej sprawie i skazał Beatę L. na karę 12 lat pozbawienia wolności. Sędzia Izabela Dehmel podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że wina kobiety nie budziła żadnych wątpliwości. Wskazała też, że jednym z kluczowych dowodów w sprawie były zeznania małoletniej córki kobiety, która powiedziała, że to jej matka wzięła nóż i zadała cios.

- W nocy z 5 na 6 marca 2022 roku pomiędzy Beatą L. a pokrzywdzonym Łukaszem K. doszło do kłótni, w trakcie której Łukasz K. postanowił opuścić miejsce zamieszkania, natomiast oskarżona Beata L. sprzeciwiała się temu, nie chciała, żeby on wyszedł z mieszkania. Z zeznań małoletniej wynika wprost, że to matka chwyciła za nóż i to tym nożem zadała Łukaszowi K. cios w klatę piersiową – mówiła sędzia.

Dodała, że był to jeden cios, ale jak wynika z opinii biegłych, cios był silny, nieprzypadkowy, a rana była głęboka na kilkanaście centymetrów.

- Oskarżona nie podejmowała jakichkolwiek działań ratunkowych, które pozwoliłby zapobiec śmierci Łukasza K. Takich działań absolutnie nie podjęła. Od momentu zdarzenia, do momentu, kiedy zadzwoniła po pogotowie minęło kilka godzin. Przez ten czas musiała już mieć świadomość tego, że Łukasz K. nie żyje. Pomimo tego zadzwoniła i prosiła o pomoc wprowadzając dyspozytora pogotowia w błąd, co do tego, że prowadzi ona jeszcze reanimację pokrzywdzonego, a miała już pełną świadomość, że od kilku godzin on nie żyje – wskazała sędzia.

Dodała, że Beata L. nie tylko dopuściła się tego czynu w obecności dzieci, ale i po popełnieniu zabójstwa "zacierając ślady posłużyła się jeszcze swoimi dziećmi, którym nakazała pomoc przy przenoszeniu ciała pokrzywdzonego z kuchni do pokoju, a następnie pomoc przy jego przebieraniu i myciu. Takie działanie w stosunku do małoletnich, kilkuletnich dzieci jest działaniem karygodnym w ocenie sądu" – podkreśliła sędzia.

Dodała, że dla dzieci tamto wydarzenie "niewątpliwie będzie odbijało się na ich zdrowiu psychicznym przez długi czas, jeśli nie przez całe życie".

Sędzia wskazała, że oskarżona w złożonych wyjaśnieniach przyznała się do tego, że cios zadała. Jednak podkreślała, że działała w ramach obrony koniecznej. Sędzia zaznaczyła, że w trakcie kłótni mężczyzna rzeczywiście prowokował słownie Beatę L., ale – jak podkreśliła – "brak jest jakichkolwiek podstaw, by przyjąć, by faktycznie to Łukasz K. zaatakował oskarżoną, która miałaby mu wyrwać z ręki nóż".

Odnosząc się do wymiaru kary orzeczonej wobec Beaty L. sędzia przypomniała – jak wskazywały także strony w mowach końcowych – że główną okolicznością łagodzącą było to, że oskarżona jest osobą upośledzoną w stopniu lekkim. Sędzia zaznaczyła, że kara 12 lat pozbawienia wolności jest w tym przypadku karą sprawiedliwą i adekwatną.

Wyrok wydany w środę przez Sąd Okręgowy w Poznaniu nie jest prawomocny.

Oskarżona przed sądem wnosiła o łagodny wyrok. Wychodząc z sali rozpraw została zapytana przez rodzinę Łukasza K., dlaczego do dziś, ani razu, nie przeprosiła nawet rodziców mężczyzny. Beata L. odparła: "za co mam przepraszać?".

Prokurator Anna Fellenberg-Kokocińska żądała dla oskarżonej kary 15 lat więzienia. W mowie końcowej podkreślała, że "oskarżona ugodziła w dobro powszechnie uznane z najcenniejsze dla każdego człowieka – ludzkie życie".

- Dopuściła się zamachu na życie swojego partnera, a ponadto dokonując tego czynu na oczach swoich dzieci i domagając się od nich pomocy w przemieszczeniu rannego Łukasza K. do innego pomieszczenia, kłamiąc oraz zwlekając z wezwaniem pomocy medycznej, zburzyła dotychczasowy świat swojej małej córeczki i jej braci, których z racji swoich obowiązków wynikających z macierzyństwa, miała chronić przez złem i zagrożeniem, zapewnić bezpieczeństwo i szczęśliwe dzieciństwo. Partner kobiety, młody człowiek Łukasz K. nie żyje. Rodzeństwo zostało rozdzielone, chory niepełnosprawny chłopiec nie został w terminie poddany operacji. Dzieci spędziły miesiące w domu dziecka i placówce opiekuńczej – mówiła.

Prokurator podkreślała także, że działania oskarżonej były infantylne i egoistyczne. Jak wskazała, po dokonaniu czynu oskarżona "skupiła się na zacieraniu śladów. Zaniechała wezwania pomocy medycznej, a potem nad ranem, kiedy pokrzywdzony przecież już od dawna nie żył, odegrała farsę podczas rozmowy z dyspozytorem pogotowia udając, że prowadzi reanimacje rannego partnera, który powrócił w takim stanie do mieszkania" - podkreśliła i dodała, że Beata L. "sama przed sobą usprawiedliwiła swoje zachowanie, i takiego samego usprawiedliwienia domaga się od sądu".

Prokurator wskazała, że u kobiety rozpoznano upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim, ale "oskarżona przez okres swojego dorosłego życia dostatecznie dobrze funkcjonowała w środowisku; uzyskała wykształcenie, zdobyła zawód, wypełniała obowiązki domowe, opiekowała się trojgiem dzieci jakkolwiek pod nadzorem kuratorskim. Oskarżona z pewnością była zdolna do prawidłowej oceny przebiegu zdarzeń i konsekwencji podejmowanych przez nią działań" – zaznaczyła.

Adw. Jowita Brocka wniosła w mowie końcowej o uniewinnienie oskarżonej, podkreślając, że działała ona w ramach obrony koniecznej, ewentualnie o wymierzenie kary w dolnych granicach ustawowego zagrożenia.

- Jedynym bezpośrednim świadkiem zdarzenia byłą córka oskarżonej, której zeznania zostały uznane przez biegłego za wiarygodne. Niemniej należy tu podkreślić, iż małoletnia miała do matki pretensje, nie miała z nią dobrych relacji, a zatem miała interes, by przedstawić ją w jak najgorszym świetle – podkreśliła.