kamienica

i

Autor: pixabay.com

Mieszkania na wynajem w Poznaniu straszą cenami. Ceny pokoi zaczynają się od 900 zł, kawalerka, to koszt co najmniej 2500 zł! Studenci przerażeni

Zdarzały się takie mieszkania 3-pokojowe, bo takich szukaliśmy ze znajomymi, za 3500 zł. Ale bez wyposażenia i mebli, tylko gołe ściany – mówi Julia Kalka, studentka pierwszego roku magisterki na UAM. Kosmiczne ceny wynajmu sprawiają, że wielu nie stać na utrzymanie się w Poznaniu.

„Adekwatnych cen do jakości mieszkania jest coraz mniej”

Ceny nieruchomości na wynajem w ostatnim czasie wzrosły nawet kilkukrotnie w porównaniu do ubiegłego roku. – Zgodnie z polskim prawem coś, co można nazwać mieszkaniem musi mieć 25 m², moje ma 18 m², a płace za nie jak za „apartament”. Adekwatnych cen do jakości mieszkania jest coraz mniej  – wyznaje Izabela Tomaszewska, studentka UAM, która razem z siostrą wynajmuje wielofunkcyjną kawalerkę.

Luiza Czerwińska w tym roku rozpoczęła studia na UAM, z rodzinnego miasta musiałaby dojeżdżać ponad dwie godziny, dlatego postanowiła poszukać razem z chłopakiem mieszkania i przeprowadzić się do Poznania. – Za mieszkaniem rozglądaliśmy się już od lipca. Od początku negatywnie zaskoczyły nas wysokie ceny. W większości zupełnie nieadekwatne do jakości oferowanych mieszkań. Oglądaliśmy jedno mieszkanie za około 2400 zł plus opłaty za prąd i gaz. Mieszkanie było bardzo niskiej jakości. Stare zniszczone i nieszczelne okna, od których odchodziły zgrzybiale uszczelki, a w kafelkach w łazience była dziura zakryta plakatami. Nie było również mebli. Uważam, że za taką cenne, jaką życzyli sobie najemcy stan mieszkania i jego jakość była wręcz niedopuszczalna – wyznaje Luiza Czerwińska.

„To mieszkanie wybiera ciebie, a nie ty mieszkanie”

Kiedy już pojawiała się jakaś atrakcyjna cenowo i jakościowo oferta wynajmu, to nawet po półgodzinie była już nieaktualna. Popyt na mieszkania jest ogromny – informuje Luiza. Na rynku wynajmu mieszkań zaszła pewna bardzo widoczna zmiana. Teraz osoby szukające stancji nie mają możliwości przebierania w ofertach jak jeszcze kilka lat temu. Ofert dobrych jakościowo mieszkań jest na tyle mało, że to najemcy dokonują selekcji swoich lokatorów.

 – Zauważyłam, że obecnie panuje coś w rodzaju castingu na lokatora. Raz usłyszałam, że przede mną jest 20 chętnych na pokój, który chciałam wynająć i że dziewczyna, która mieszka już w tym mieszkaniu, sama wybierze sobie współlokatora, więc właściciel nie gwarantuje mi, że to będę ja – wyznaje Izabela, studentka UAM.

 – Mieszkania w Poznaniu szukam już od ponad miesiąca i dalej nie udało mi się nic sensownego znaleźć. Teraz jest tak, że to mieszkanie wybiera ciebie, a nie ty mieszkanie. Oglądałam raz jedno, super oferta, dobra cena i standard mieszkania, byłam gotowa je wynająć. Po dwóch dniach dostałam wiadomość „Sorry chcieliśmy tylko sprawdzić, jakim jesteś człowiekiem, ale nie dogadamy się mieszkając razem. Szukamy kogoś innego”. To strasznie przykre, w jaki sposób teraz odbywa się proces najmu pokoi, czy mieszkań – komentuje sytuacje Ola, studentka uczelni artystycznej UAP.

„Proces szukania mieszkania to kabaret, ale tu nikt się nie śmieje”

Kryzys na rynku mieszkaniowym sprzyja rozwojowi patodeweloperki, gdzie za miko pomieszczenie do spania lokator zmuszony jest płacić cenę wielokrotnie przewyższającą standard pomieszczenia. Są też przypadki, gdzie właściciele wynajmowanego budynku mieszkalnego znacznie przekraczają granice prywatności swoich lokatorów. – W czerwcu byłam obejrzeć pokój w kamienicy na Jeżycach. Najemcą był starszy pan i jednocześnie właściciel całego budynku. Sam mnie poinformował, że wieczorami robi patrol po kamienicy i zdarza mu się wejść bez uprzedzenia do wynajmowanego mieszkania, żeby sprawdzić, czy lokatorzy nie robią niczego niezgodnego z regulaminem. Dla mnie proces szukania mieszkania to był kabaret, ale tu nikt się nie śmieje – mówi Karolina, której ostatecznie nie udało się znaleźć pokoju w Poznaniu i na uczelnie dojeżdża z rodzinnej miejscowości. – Raz jak oglądałam mieszkanie na wynajem to pan, który mi je pokazywał oglądał na telefonie mecz. Nie był zupełnie zainteresowany moją obecnością – dodaje studentka Kasia Popik.