Damian Wrzesiński

i

Autor: fot. Tomasz Radzik/Super Express Damian Wrzesiński 5 marca zmierzy się z Robinem Zamorą

Sport

Damian Wrzesiński staje przed życiową szansą. Bokser z Poznania może zdobyć pas mistrza świata IBO

2023-05-23 10:30

Damian Wrzesiński w najbliższy weekend stanie przed życiową szansą. Bokser pochodzący ze Złotowa, a mieszkający w Poznaniu zmierzy się w sobotę (27 maja) z Anthony Cacace o pas mistrza świata IBO. - Zrobię wszystko, aby przywieźć pas do Polski - przyznał w rozmowie z eska.pl.

Damian Wrzesiński od kilku tygodni przygotowuje się do walki o mistrzostwo świata IBO, która odbędzie się w najbliższą sobotę w Belfaście. 35-latek zmierzy się tam z Anthony Cacace i zapowiada, że chce spełnić swoje marzenia. Porozmawialiśmy z Wrzesińskim podczas gali Złotów Boxing Night. Pięściarz nie mógł wystąpić w rodzinnym mieście, ale miał okazję spotkać się z kibicami oraz wspólnie ze swoją fundacją zbierał pieniądze dla chorej 5-letniej Julki. Wrzesiński jest już gotowy na walkę w Irlandii Północnej, o czym opowiedział w wywiadzie.

ESKA.PL: Miałeś wystąpić przed swoją rodzinną publicznością pierwotnie. Z jednej strony pewnie jednak szkoda, że się nie udało. Żałujesz?

DAMIAN WRZESIŃSKI: Wierzę, że zawalczę jeszcze w rodzinnym mieście. Pierwsza informacja, gdy pojawiła się, że mam tutaj walczyć to było piękne uczucie. Kilka dni później dostałem propozycję walki o mistrzostwo świata. Przez trzy dni zamknąłem się w sobie i musiałem sam ze sobą pogadać. Chciałem wystąpić w Złotowie i chciałem też walczyć o pas. Musiałem podjąć decyzję. Mistrzostwo świata to było zawsze moje marzenie. Całe życie na to pracowałem i chce to zrobić.

Jesteś po okresie przygotowawczym w Wielkiej Brytanii. To były najtrudniejsze przygotowania w twojej karierze?

- Nie lubię używać słowa, że coś było najlepsze albo najtrudniejsze. Całe życie trenuje w rożnych miejscach z różnymi trenerami. Wszystkie treningi przez całe życie to zbieranie doświadczenia. Bez niego nie byłym w tym miejscu, w którym jestem. Treningi w Anglii były ciężkie i dołożyły kolejną cegiełkę. Mam nadzieję, że to zaważy na tym, że zostanę mistrzem świata.

Po trudnych przygotowaniach często przytrafiają się kontuzje. Jak wygląda twoje zdrowie na tydzień przed walką?

- Miałem wzloty i upadki podczas przygotowań. Wszystko jest na ten moment dobrze. Z czystą głową lecę do Belfastu i tam liczy się tylko zwycięstwo.

Do walki zostaje tydzień. Jak go spędzisz?

- Z tego względu, że przyjechałem na galę do Złotowa to zrobiłem sobie 2-3 dni luźniejsze od ciężkich treningów. To dobre, aby się zregenerować. Od poniedziałku wejdę znowu na mocniejsze obroty. Pod koniec tygodnia już zrobimy sobie luz, aby złapać świeżość.

Walka z Anthony Cacace jest w sobotę wieczorem. Kiedy lecisz do Belfastu?

- W czwartek wylatujemy do Belfastu. W piątek jest ważenie, a w sobotę wojna.

Domyślam się, że przeciwnika masz rozpracowanego. Jakie są jego mocne strony?

- Ma duży zasięg ramion i jest wysoki. Ja z takimi rywalami, jak Cacace już walczyłem wielokrotnie. Nowością jest to, że zmienia pozycję i walczy raz z normalnej pozycji, a raz jako mańkut. Ja też potrafię być niewygodny dla rywali i sprawię mu trudności.

Wałcz miał kiedyś taki baner, że wita w mieście mistrzów świata: Krzysztofa Głowackiego i Michała Kubiaka. Czy Złotów też taki może mieć?

- Nie ma innej opcji. Taki baner też może być w Złotowie. Zrobię w Belfaście wszystko, aby przywieźć pas do Polski.

Tak kibice Lecha Poznań świętują mistrzostwo Polski