Wszystko zaczęło się kilka dni temu, kiedy policjanci z Nowego Sącza dostali zgłoszenie, że mężczyzna z podejrzeniem koronawirusa uciekł, gdy miał być przyjęty do szpitala. Mundurowi szybko ustalili, że wrócił do domu taksówką. W międzyczasie zatrzymał się na stacji paliw, zrobił zakupu, a wychodząc z taksówki powiedział kierowcy że jest chory.
- Zachowując ostrożność, po założeniu niezbędnych środków ochrony policjanci i ratownicy medyczni, weszli do jego mieszkania. Niestety mężczyzna nie miał zamiaru wykonywać poleceń, zachowywał się wulgarnie i agresywnie, groził zarażeniem i pluł na funkcjonariuszy i ratowników – relacjonuje Iwona Grzebyk – Dulak z nowosądeckiej policji.
Mężczyznę przewieziono do szpitala i został na oddziale zakaźnym. Kilka dni później chciał go opuścić i wszczął awanturę. Ochrona wezwała policję. Podczas interwencji pacjent wielokrotnie znieważył mundurowych. Jeszcze tego samego dnia okazało się, że ma negatywny wynik badania, jednak finał tej historii to liczne zarzuty i tymczasowe aresztowanie.
- Po tym, jak się okazało, że jest zdrowy, mężczyzna opuścił szpital, ale został zatrzymany i w Komendzie Miejskiej Policji w Nowym Sączu usłyszał zarzuty usiłowania narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych – dodaje Iwona Grzebyk – Dulak. - Kolejne dotyczące zmuszania przemocą i groźbą bezprawną do zaniechania przez funkcjonariuszy prawnych czynności służbowych oraz znieważenia funkcjonariusza publicznego podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych.
Teraz grozi mu 4 i pół roku więzienia. Na wyrok poczeka w areszcie.