rafał rutkowski

i

Autor: JJ

Ten biznes w Lublinie od 4 lat prowadzi poeta. „Najważniejsza jest rozmowa”

2023-02-06 20:22

Księgarnia Dosłowna to jedna z niewielu księgarń autorskich, które zostały w Lublinie. Z okazji czwartej rocznicy urodzin rozmawiamy z jej szefem Rafałem Rutkowskim – o planach, pieniądzach i rozmowach, które „do czegoś prowadzą”.

Jaka myśl towarzyszy Ci przed wyjściem do pracy, kiedy budzisz się rano?

Myślę, gdzie by tu dziś rozstawić sztalugi.

A o czym myślałeś cztery lata temu, kiedy otwierałeś Dosłowną? Myślałeś, że doczekasz tak nobliwej rocznicy?

Mam nadzieję, że doczekam jeszcze nobliwszej. (śmiech) Ale cztery lata temu, jak dostałem misję – tak to nazywam – misję stworzenia księgarni i miejsca, które będzie poniekąd salonem literackim, po prostu – miejscem, w którym krzesze się pomysły – poczucie nobliwości daje mi to, że faktycznie takie miejsce stworzyłem. Tu spotykają się artyści: siadają, rozmawiają i coś z tego wynika. Dowodem jest chociażby najbliższe wydarzenie 15 lutego, czyli koncert Passiniego, Sudzińskiego, Bułtowicza i Rutkowskiego, bo na wizualizacjach będą wyświetlane moje teksty. Do tego też doprowadziła jedna z wielu rozmów o mistyczno-filozoficzno-nie wiadomo jakich pomysłach. Rodzi nam się ferment, z którego później są emocje.

Czyli jest to miejsce bardziej do przenikania się światów niż sprzedaży książek.

Przede wszystkim jest to miejsce do sprzedaży książek. Chociaż jak przyjdzie ktoś, z kim się świetnie rozmawia i ta rozmowa nas do czegoś doprowadzi, ale nie kupi książki, bo na przykład go na nią nie stać, to nie czuję zawodu. Wiadomo, nie każdego stać, żeby wyjść stąd z workiem książek. Ale wiem, że jak sobie z osobą fajnie porozmawiam i ta rozmowa nas do czegoś doprowadzi, to zyskałem przyjaciela, a to jest chyba cenniejsze. Tym cenniejsze, że kiedyś ten przyjaciel może będzie książki potrzebował, a ja zrobię wszystko, żeby mu ją dostarczyć. Ale co do innych celów księgarni – książka ma koneksje z literaturą, a podejrzewam, że pierwszym przejawem literatury jest rozmowa. Tak mi się zdaje, że pierwsi ludzie, zanim wpadli na to, że mogą spisać, co im po głowie chodzi, najpierw sobie porozmawiali. Ta rozmowa ich tak stworzyła i nakręciła, że poczuli wagę słów i je zapisali. I stąd mamy literaturę. Wydaje mi się najważniejsze, że przy okazji handlowania książkami mogę porozmawiać i stworzyć literaturę oddolnie.

Klienci i klientki mogą chyba się poczuć nieźle zaskoczeni, kiedy idą do regału wybrać sobie książkę i poza nią dostają zaproszenie na kozetkę, na której teraz siedzimy. Jakie tu się toczyły rozmowy?

(śmiech) Na „kozetkę” nie zapraszam wszystkich, ale do rozmowy owszem. Chociaż różni przychodzą ludzie – jedni chcą porozmawiać, drudzy chcą się skupić raczej na tym, żeby znaleźć sobie coś do czytania. Ale jak już do takiej rozmowy dojdzie, to zawsze mam nadzieję, że do czegoś nas ona doprowadzi, bo wydaje mi się, że właśnie po to jest rozmowa – żeby doprowadzała do lepszego pomysłu, lepszego samopoczucia czy lepszego rozrachunku względem świata. Tak czy inaczej stawiam na to, że rozmowa jest najciekawsza. I jak przychodzi do mnie zupełnie przypadkowa, obca osoba, która jest w księgarni pierwszy raz, a nasza rozmowa do czegoś nas doprowadzi, to dostaje ode mnie zniżkę 10 proc. (śmiech). Bo uważam, że rozmowa to element wyższego bytu.

No dobrze, a do czego doprowadziły rozmowy, które odbywały się tu przez ostatnie cztery lata?

Pierwsza rzecz to rozmowy oficjalne, czyli podczas spotkań autorskich. Gościłem tu naprawdę wielkie sławy, i to nie tylko od literatury. Był Przemysław Staroń, ostatnio Jaś Kapela, wcześniej Piotr Sommer, Pablo Pavo, Marcin Świetlicki jest stałym bywalcem, który przychodzi tu, można powiedzieć, prywatnie.

I ma 10 proc. zniżki?

Ma 10 proc. zniżki. Ale kombinuje zawsze, że nie ma pieniędzy i odda później. (śmiech) Ale oddaje, trzeba powiedzieć. W każdym razie oprócz spotkań autorskich, które są fasadą księgarni, istnieją jeszcze kuluary. Przychodzą do mnie ludzie po prostu dlatego, żeby przyjść, i to chyba moja największa radość. I kolejny dowód na to, że udało się stworzyć – hm, „salon poetycki” to ograne i staroświeckie wyrażenie, trzeba byłoby wymyślić inne, które oddawałoby sens.

Patrząc na wystrój, można powiedzieć, że to taka zakrystia poetycka.

A patrząc na całokształt, powiedziałbym, że ołtarz. (śmiech) Ale jeśli chodzi o wystrój, to mam wrażenie, że wzbudza poczucie bezpieczeństwa.

Nie przytłacza?

Nie wiem, może kogoś przytłacza, o gustach się nie dyskutuje. Ale wydaje mi się, że jednak wzbudza zaufanie, choć trochę onieśmiela. Może ta zakrystia nie jest złym porównaniem, bo to miejsce też otwiera ludzi w jakiś sposób. Nie to, że jestem spowiednikiem, ale staram się dotrzeć do człowieka, do tego, kim jest, jakie ma poczucie gustu, jakie historie lubi i gdzie w jego życiu leży literatura. W tym kierunku idę i myślę, że jest dobry, patrząc na to, jak księgarnia prezentuje się na arenie ogólnopolskiej.

Nie możemy też zapomnieć, że żyjemy w kapitalistycznym świecie, w którym księgarnie autorskie nie mają lekko. Jak to jest prowadzić takie miejsce w 2023 r.?

W 2023 r. jeszcze nie wiem, ale w 2022 r. nie było tak źle, chociaż nie było też kolorowo. Polepszyło się na pewno względem pandemicznych lat 2020 i 2021, ale to jeszcze nie jest to, co było przed.

Przez cztery lata prowadzenia Dosłownej można było zobaczyć, jak się zmieniły preferencje czytelnicze klientów i klientek czy czas zarazy popsuł obserwacje?

Czy ja wiem, czy się zmieniają?

Ale wiesz, co się mówi: kryzys książki papierowej itd.

Nie, nie, u mnie tego nie widać. Nawet po sobie widzę – mam dwa czytniki, leżą odłogiem rozładowane, a jak mam wziąć coś nowego do czytania, wolę w papierze. Czytam ostatnio „Rozmyślania” Marka Aureliusza i uczę się stoicyzmu, który świetnie pomaga na moje rozedrganie. I jak sobie to wezmę w papierze, mogę chodzić i czytać, z czytnikiem tak nie umiem.

Poza tym, że sprzedajesz książki, piszesz też wiersze. Bycie poetą i przedsiębiorcą się nie wyklucza?

Nie, człowiek jest całościowo skonstruowany i wydaje mi się, że nie trzeba tego tak rozdzielać. Zresztą marzenia są po to, żeby je spełniać, a poezja tych marzeń dostarcza i trzeba jakoś zmieniać życie, tak jak wyobraźnia nam dyktuje, i robić to zgodnie ze swoim sercem, estetyką i duchem. A jeśli jesteśmy przy wierszach, to serdecznie zapraszam na premierę mojej czwartej książki „Na drzewach kwitną wielkie okna”, która odbędzie się w księgarni 24 lutego.

Co poza tym będzie się działo w Dosłownej w tym roku?

W marcu otwieram cykl, który nazwałem roboczo „Poeci z Karaibów”. Chcę zacieśnić współpracę z Bartoszem Wójcikiem, czyli specjalistą w tej literaturze. Na początku kwietnia szykuje się fajny koncert, ale nazwiska jeszcze dopisują się do listy. Czekam też na rozstrzygnięcie różnych ministerialnych konkursów, od których będzie zależało, jakie i ile spotkań autorskich się odbędzie, ale wydaje mi się, że pojawi się u mnie Agnieszka Wolny-Hamkało, Małgorzata Lebda, Filip Łobodziński. Poza tym planujemy przynajmniej trzy slamy poetyckie.

To jeszcze na koniec powiedz, jakie książki możemy znaleźć w Dosłownej.

Staram się, żeby to były piękne książki, taki mam priorytet. Wydaje mi się, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Wierzę też – może za dużo mówię o intuicji – że zarówno twórca, jak i czytelnik powinien mieć intuicję i ta intuicja czytelnicza nakierowuje na książki i tytuły. Zresztą wierzę również, że książka jest inteligentna, tak jak inteligentny jest człowiek i powinien być inteligentny emocjonalnie każdy rozmówca, tak samo jest z książką. I jeśli trafimy na dobre dzieła, a staram się, żeby tu były tylko takie, to na pewno jego słowa do człowieka trafią i przeżyje niemałą przygodę. Bo książka to przecież kawał przygody.