Rezydenci łatają dziury na SORze

i

Autor: google maps/Mariusz Przebirowski

Szpital przy al. Kraśnickiej "łata dziury na SORze rezydentami". Dyrekcja tłumaczy się epidemią [AUDIO]

2020-06-04 13:13

Lekarze rezydenci wojewódzkiego szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie są oddelegowani do pracy na szpitalnym oddziale ratunkowym. Powodem braki kadrowe. Według medyków to działania bezprawne. Do pracy mają być kierowani lekarze w trakcie specjalizacji, a to może zagrozić bezpieczeństwu pacjentów. Dyrekcja lecznicy swoje działania tłumaczy ustawą związaną z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19.

Lekarze rezydenci pracują na szpitalnym oddziale ratunkowym w związku z dużą liczbą pacjentów i brakami kadrowymi. To skutek odmrożenia systemu ochrony zdrowia i stopniowego przywracania świadczeń planowych. W szpitalu przy al. Kraśnickiej przyjęcia w ścisłym nadzorze sanitarnym rozpoczęły wszystkie oddziały. Ograniczenia wynikają jednak z dużej liczby przyjęć na SOR. Tylko ostatniej doby przyjęto ponad sto osób na oddział ratunkowy. To o ponad połowę więcej niż na wszystkie pozostałe oddziały.

- Lekarze są zsyłani na SOR. Część rezydentów wydaje się nie ma doświadczenia w pracy w takich warunkach, gdzie to tak naprawdę jeden z najbardziej wymagających oddziałów. Uważamy, że dla dobra pacjentów powinni pracować tam najbardziej doświadczeni lekarze - mówi Radiu Eska Piotr Denysiuk, sekretarz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w Lublinie.

To łatanie dziur rezydentami

Pierwsi rezydenci już rozpoczęli pracę na SORze  - Zostaliśmy wezwani do łatania dziur. Robi się to najmniej doświadczonymi lekarzami. To zupełnie inna specyfika pracy. Na swoich oddziałach pracujemy pod okiem specjalistów, pierwszego lekarza dyżurnego. Nie informując nas, próbuje się nas wysłać na SOR. Otrzymaliśmy już grafiki. To dodatkowe godziny, nie ujęte w naszej specjalizacji, które by ją wydłużyły, które musielibyśmy odrobić w ramach wolontariatu. Nie są to działania prawne - mówi nam jeden z rezydentów ze szpitala przy al. Kraśnickiej.

- To bezprawne działania - twierdzą związkowcy

Korona rezydentowi z głowy nie spadnie

Dyrekcja swoje działania tłumaczy ustawą o przeciwdziałaniu epidemii. - Koronawirus jest bardzo groźny, ale korona rezydentowi z głowy nie spadnie. To jest działanie prawne. Nigdy nie podjęlibyśmy działań bezprawnych. Oni są pod opieką specjalistów - tłumaczy Piotr Matej, p.o. dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej.

Dodatkowo na rezydentów mają być wywierane naciski do podpisania klauzuli opt-out i pracę ponad 48 godzin tygodniowo. Według dyrekcji - dyżur na SORze pełniony mógłby być jednak zamiast dyżuru na oddziale. - Niepodpisanie klauzuli ma być odbierane jako próby działania na niekorzyść szpitala. Tak usłyszeliśmy. To próby zastraszania - dodaje rezydent, z którym udało nam się porozmawiać.

- Dyrekcja powinna inaczej to załatwić. My nie możemy oddelegować naszych rezydentów do pracy na SORze. Próbowaliśmy się dowiedzieć, jak dokładnie będzie wyglądała praca naszych rezydentów i w jakich proporcjach, ale na razie nie uzyskaliśmy odpowiedzi - mówi nam jeden z ordynatorów szpitala.

 - To tylko jeden dyżur w miesiącu. To nie jest nadmierne obciążenie. Nie musieliby podpisywać klauzuli. To tylko 10 godzin tygodniowo. Nie pełniliby dyżuru na oddziale, tylko na SORze. Jeżeli chcą pełnić dyżur na oddziale, mogą podpisać klauzulę i pełnić dodatkowy dyżur, żeby wiedzieć, co się dzieje - dodaje dyr. Matej.

- Klauzulę trzeba podpisać, bo trzeba pracować na oddziale, na którym realizowana jest specjalizacja. Takie jest założenie rezydentury. Rezydentura to specyficzny rodzaj umowy o pracę, gdzie zakres obowiązków jest ściśle określony. Jeżeli rezydenci nie mają w programie pracy na SORze w specjalizacji, wydaje się, że nie powinni być tam delegowani - mówi Piotr Denysiuk.

SOR lecznicy jest zabezpieczony, nadal jednak obowiązują przyjęcia w warunkach triażu, stąd niezbędna według dyrekcji jest pomoc rezydentów. - Jeżeli mamy ponad stu pacjentów na dobę, czterech lekarzy nam nie wystarczy. Należy usprawnić wywiad epidemiczny i system przyjęć. Za chwilę będziemy mieli telefony od pacjentów, że za długo czekają na przyjęcia - dodaje dyr. Matej.

Obie strony mają jeszcze prowadzić rozmowy na ten temat.

- To działania zgodne z prawem - mówi Piotr Matej, p.o. dyrektor szpitala
W Lublinie rusza Centrum Konsultacji Leczenia NFZ