Rak jajnika

i

Autor: Mateusz Kasiak, zdj. ilustracyjne

Rak jajnika zabija po cichu. Lekarze chcą szybkiej diagnozy i proponują nowe leczenie

2023-02-10 16:53

Choć choroba ta stanowi niecałe 5 proc. zachorowań na nowotwory wśród Polek, śmiertelność z jej powodu sięga już prawie 6 proc. wszystkich nowotworów kobiecych. Są jednak sposoby terapii, które dają nadzieje na dłuższe życie. Nie brakuje jednak kłopotów systemowych.

W kraju nad Wisłą przychodzi podstępnie. Na wczesnym etapie nie daje objawów. Kobiety unikają gabinetów. Kiedy tam się pojawią, lekarze wciąż niezbyt chętnie kierują je na pogłębione badania.

Nadal trzeba prosić o podstawowe badania albo czekać na jakieś bóle – mówi nam 54-letnia mieszkanka małej miejscowości spod Lublina. – Od kilku lat przechodzę menopauzę. Zmagam się z różnymi dolegliwościami. Lekarz twierdzi, że to wszystko menstruacyjne. To ja muszę się domyślać, czy coś mi jest i prosić się o dodatkowe badania, dopytywać. Powinno być inaczej – żali się.

A rak jajnika najczęściej rozwija się właśnie u kobiet w wieku od 40 do 70 lat. Jego objawy mogą być mylące lub maskują inne dolegliwości: urologiczne, żołądkowe czy hormonalne.

Do najczęstszych należą: powiększenie obwodu brzucha, tzw. objaw za wąskiej spódnicy, chudnięcie, zaburzenia cyklu miesiączkowego i różnorodne bóle.

Jest ich mnóstwo, są przeciągające się. Nie można ich bagatelizować – komentuje nam dr Monika Rychlik-Grabowska z Oddziału Onkologii Klinicznej i Chemioterapii Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.

Pojawienie się tych symptomów niejednokrotnie wskazuje na rozwój złośliwej już formy choroby.

Dlatego ogromną rolę odgrywają czas, chęci pacjentki, a przede wszystkim umiejętności i chęci lekarza.

Szybka ścieżka to nadal nie autostrada

Sytuacja naszej rozmówczyni nie jest odosobniona. Lekarze kliniczni mówią wprost: Wynika to z braku szkoleń i edukacji, także lekarzy rodzinnych.

To brak dydaktyki pacjentów, ale i lekarzy pierwszego kontaktu, którzy nie chcą albo zwlekają ze skierowaniem na badania specjalistyczne – zaznacza w rozmowie z nami lek. Katarzyna Szklener, onkolożka kliniczna z Oddziału Onkologii Klinicznej i Chemioterapii SPSK4.

Czy jedynie o brak wiedzy i niechęć chodzi, dopytujemy? – To przepisy i finansowanie, które są złe. Lekarze rodzinni najchętniej kierują na diagnostykę podstawową. Z tego też jest rozliczana ich praca. Nie powinni jednak na to zwracać uwagi. Od punktów ważniejszy jest pacjent – dodaje.

Niestety, na etapie rozpoznania brakuje sprawnego przepływu informacji między lekarzami. Szwankuje też relacja między lekarzem i pacjentką. I to nawet w warunkach leczenia szpitalnego.

Jest podejrzenie nowotworu, ale pacjentki wyniki dostają z opóźnieniem. Z opóźnieniem informowani są też lekarze onkolodzy czy chirurdzy – opisuje Szklener. – Radiolog natychmiast powinien zgłosić wyniki do innych specjalistów, w tym samym czasie polecić pacjentce zgłosić się do poradni onkologicznej – podaje przykłady lekarka.

Stąd, zdaniem specjalistki, obowiązująca w Polsce od 2015 roku w Polsce szybka ścieżka onkologiczna (zielona karta DiLO), która miała przyspieszyć nie tylko leczenie, ale i diagnostykę onkologiczną pacjentów, szybka jest tylko z nazwy.

Droga pacjentów jest więc nadal zawiła i wyboista.

Często utrudniona jest też kwalifikacja pacjentki do leczenia. – Bo nie wiemy, czy miała wcześniej zrobioną np. diagnostykę w kierunku mutacji genetycznej – słyszymy. – Nad każdym musimy pochylić się indywidualnie, to wydłuża, nie skraca drogę – podaje kolejne przykłady lekarka lubelskiego szpitala.

A to tylko wierzchołek góry lodowej i początek walki, którą przez takie zaniedbania można przegrać już na starcie.

W szpitalach często brakuje kadry. – A to nie dojechał radiolog, a to nie przyjechał radioterapeuta, a to budynek patomorfologi znajduje się w innym miejscu – zauważa lek. Katarzyna Szklener.

A to pacjentka umarła można by powiedzieć. Tak wygląda leczenie w Polsce. Takie sytuacje zdarzają się, jak mówią lekarze, bardzo często i są na wagę zdrowia i życia.

Dlatego na konsyliach powinni być wszyscy. Nieobecność specjalisty może wpłynąć na leczenia pacjenta – uważa lekarka.

Wad systemu jest znacznie więcej. – To wszystko się łączy: braki kadrowe i wyjazdy młodych ludzi, ale i niskie zarobki, trudny program specjalizacyjny, który odrzuca wybór danej specjalizacji na dość trudne szkolenie – słyszymy.

Medyczny team work

Dlatego lekarze chcą leczenia skojarzonego. – To niezwykle ważne podejście, od którego zależą losy pacjentek – podkreślali specjaliści podczas Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej „Rak jajnika - problem wielodyscyplinarny”.

Dopowiedziałbym, że zależy od tego ich życie.

Sesje naukowe zorganizowano od 9 do 10 lutego 2023 roku.

Jak twierdzą, to już dzieje, bo nad kobietami pochylają się specjaliści wielu dziedzin: lekarze rodzinni, ginekolodzy, radiolodzy, onkolodzy, histopatolodzy czy immunolodzy.

To pomaga. Czas przeżycia się wydłuża. Pacjentki po wielu latach wracają na kontrolę i badania – mówi nam lek. Luiza Grzycka-Kowalczyk z Zakładu Radiologii Lekarskiej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie i dodaje, że to właśnie nowoczesna radiologia jest niezbędna do podjęcia decyzji o ewentualnym leczeniu.

 – Już na etapie diagnostyki obrazowej, współpracując ściśle z onkologami i ginekologami, jesteśmy w stanie powiedzieć, na jakim etapie rozsiewu znajduje się nowotwór – wyjaśnia.

A mowa nie tylko o ultrasonografii, tomografii komputerowej i rezonansie magnetycznym, ale w wielu przypadkach PET CT, czyli obrazowaniu z dziedziny medycyny nuklearnej.

W sytuacji potwierdzenia choroby, wdrażane są innowacyjne terapie. – Na przykład genetyczne – podaje Szklener.

To oczywiście świat idealny. Pięknie się o tym mówi i dyskutuje na konferencjach. Według lekarzy, to świat możliwy do osiągnięcia. – Tak powinno być. Do tego dążymy. Dlatego się spotykamy – podkreśla dr Monika Rychlik-Grabowska.

Według statystyk rzeczywiście jest lepiej niż jeszcze dekadę temu, ale nadal na raka jajnika umiera ponad 115 tys. kobiet rocznie na świecie.

W Polsce 70 proc. pacjentek trafia do lekarzy w zaawansowanym stadium choroby. Mimo stosowania nowoczesnego leczenia, większość z nich umiera w ciągu pięciu lat. To jedne z najgorszych statystyk w Europie. Do tzw. zachodniego świata nadal nam daleko. W parze idziemy z Rumunią.

Ostatnio, część pacjentek włączanych jest do nowych programów zdrowotnych. Otrzymują one leki, których celem jest wydłużenie bezobjawowego etapu choroby.

Stosujemy również leczenie inhibitorem PARP i to niezależnie od obecności mutacji w genach BRCA1, BRCA2 [nowotwór o podłożu genetycznym, dop.red.] – mówi lek. Szklener. W obu przypadkach czas przeżycia pacjentek rośnie.

Zdecydowana większość nowotworów to guzy sporadyczne, wywołane np. niewłaściwym stylem życia. Ok. 10 proc. ma uwarunkowanie genetyczne.

Stąd warto zrobić testy genetyczne – zachęcają lekarze.

Bez względu na źródło choroby, kobiety raz na dwa lata powinny przypomnieć sobie o cytologii, o ile lekarz zapomni o cyferkach i tabelkach.

To okazja, żeby ocenić, czy wszystko jest w porządku – apeluje Rychlik-Grabowska

W leczeniu interdyscyplinarnym istotny jest także udział psychologów. Bo jak mówią lekarze, nie można patrzeć na statystyki i rokowania.

A na konkretną pacjentkę. Staramy się jej przedstawić najlepszą perspektywę, jaka jest możliwa. To daje nadzieje. My robimy ze swojej strony wszystko, żeby ta perspektywa stała się faktem – mówi onkolożka.

W Klinice Onkologii Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie długie leczenie zakończyła pani Anna. Kobieta ma raka jajnika IV stopnia. W tej chwili od 14 już miesięcy jest pod kontrolą.

Być może to nie jest długo. Ale biorąc pod uwagę najwyższy stopień zaawansowania nowotworu, uważam to za udaną obserwację, której nie mamy zamiaru skończyć – mówi Rychlik Grabowska.

Profilaktyka i pomoc w internecie

Jak znaleźć pomoc w internecie? Pacjentki powinny w miarę możliwość szukać lekarza jak najbliżej miejsca swojego zamieszkania. Warto skorzystać z wyszukiwarki placówek współpracujących z NFZ.

Według zaleceń, wybieramy z listy specjalizacji „ginekologia” lub „ginekologia onkologiczna” według otrzymanego skierowania. Szczegóły na stronach ministerstwa zdrowia.