Dziennikarka z Ukrainy znalazła schronienie w Lublinie

i

Autor: Mateusz Kasiak Diana, Tatiana, Marina, Oleh, Nikita

Pytała o wojnę. Teraz sama jest uchodźcą. Dziennikarka z Ukrainy o życiu poza krajem

2022-04-26 9:26

45-letnia Marina do 24 lutego pracowała w 11 Channel Dnipro. Wielokrotnie opisywała i relacjonowała napięte stosunki ukraińsko-rosyjskie, w tym wojnę w Donbasie i sytuację tamtejszych uchodźców. Dziś sama stała się uchodźczynią.

Wraz z nastoletnimi synami, 16-letnim Nikitą i 14-letnim Olehem oraz 38-letnią siostrą Tatianą i jej 14-letnią córką Dianą wyjechali z rodzinnego Dniepro 2 marca. Ich podróż trwała cztery dni. Rodzina pokonała ponad tysiąc kilometrów samochodem.

W dwa dni udało im się dotrzeć na zachód kraju. - Jeden dzień odpoczywaliśmy. Dwie godziny spaliśmy w jakimś polu. Nie mieliśmy nigdzie zapewnionego noclegu. Chciałyśmy tylko bezpieczeństwa dla naszych dzieci i przekroczyć granicę jak najszybciej się da - mówi nam Tatiana.

Jechali, zostawiając za sobą bomby. Ostatecznie do Polski udało im się dotrzeć 6 marca. - Cały dzień staliśmy w kolejce. Podróż była niewyobrażalnie wyczerpująca - wspomina Tatiana.

Lublin i namiastka domu

Na tymczasowy dom kobiety wybrały Lublin. Cały czas żyją jednak w strachu. W Ukrainie zostali ich rodzice. - Mimo naszych próśb, nie chcieli wyjechać. Droga byłaby dla nich wyzwaniem. To bombardowania i ataki rosyjskich żołnierzy. Bali się i postanowili zostać - opisują kobiety.

W Ukrainie zostali i walczą także ich mężowie. Partner Tatiany od 2014 roku bierze udział w operacjach antyterrorystycznych na wschodzie Ukrainy. Teraz broni lotniska Dniepro. Mąż Mariny zaciągnął się po 24 lutego. Organizuje m.in. broń dla wojska.

- Codziennie mamy z nimi kontakt. Z jednej strony to informacje z pierwszej ręki, z drugiej strony potworny strach - przyznaje Marina.

Żyją tu i teraz

Marina jako dziennikarka nauczyła się postrzegać wojnę inaczej. - Mam kontakt z wieloma uchodźcami z Donbasu, z wolontariuszami i z żołnierzami - wymienia. - I wielokrotnie zastanawiałam się, co by było, gdyby wojna przyszła do Dniepro. Przez 10 lat mieszkaliśmy przecież 200 km od ataków. Widziałam i widzę, że Rosjanie nie mają współczucia dla cywilów. Grozny, Aleppo, teraz Ukraina - tłumaczy.

Dziennikarka chciałaby zadać pytanie Putinowi. - Czy nie uważa, że bombardując rosyjskojęzyczną część Ukrainy, odbiera sobie także władzę w Rosji, odbiera sobie honor - mówi.

Kobieta ma także prośbę do swoich rodaków: Jak powiedział Winston Churchill – nigdy się nie poddawaj! Dniepro – nigdy się nie poddawaj. Ukraino nigdy się nie poddawaj.

Marina doradza również wszystkim uciekającym przed wojną: Uchodźcy z Ukrainy powinni wziąć sprawy w swoje ręce, ale i nie bać prosić się o pomoc, np. tutaj w Polsce - w kraju, który najwięcej nam pomaga.

Kobieta swoich bliskich prosi o cierpliwość. - Dzieci tęsknią za domem, za przyjaciółmi. Moja przyjaciółka, która mieszka w Polsce od kilku lat zaczęła uczyć nas polskiego, ja szukam pracy. Siostra pracuje już online - mówi.

Do siebie nie ma wielkich pytań. - Bo żyjemy z dnia na dzień. Nie mamy planów. Kiedy przekraczaliśmy granicę, mój syn spytał, kiedy wrócimy. Odpowiedziałam, że nie wiem. Po prostu jechaliśmy.