sąd

i

Autor: Jadwiga Kozioł

Prokuratura chce 25 lat, a mama ofiary staje w obronie winowajczyni. To finał sprawy o morderstwo młodzieżowego radnego Lublina

2023-01-11 8:43

Ostrze, od którego zginął 21-letni Igor, miało 15 cm. Jego dziewczyna, która miała zadać mu cios, ćwiczyła szermierkę i miała zaplanować, jak ugodzi partnera - taka jest wersja prokuratury domagającej się dla oskarżonej 25 lat więzienia za zabójstwo w zamiarze bezwzględnym. Ale mama ofiary uważa, że to zbyt surowa kara.

21-latek wyjechał do stolicy na studia, ale na stałe mieszkał w Lublinie. Był wiceprzewodniczącym Młodzieżowej Rady Miasta, pełnił też funkcję marszałka Parlamentu Dzieci i Młodzieży Województwa Lubelskiego. Był również członkiem Rady Dialogu z Młodym Pokoleniem i posłem na Sejm Dzieci i Młodzieży.

Karolina również była aktywną osobą. Zasiadała w Parlamencie Studentów Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. Potem skończyła prawo, zdobyła też licencjaty z kryminologii i historii. Była na stażu w kilku instytucjach centralnych, pracowała w gabinecie jednego z dyrektorów Kancelarii Premiera. Prezesowała fundacji Portia, była wpływową działaczką stowarzyszenia KoLiber.

Igor i Karolina byli parą aż do nocy z 29 na 30 kwietnia, kiedy w warszawskim mieszkaniu dziewczyny doszło do tragedii. Mężczyznę znaleziono na klatce schodowej zakrwawionego i trzymającego się za brzuch. Zmarł w szpitalu kilka dni później.

Zarzuty postawiono Karolinie. Najpierw, dopóki Igor żył, usiłowania zabójstwa, a po jego śmierci zmieniono kwalifikację czynu na zabójstwo.

Rozprawa swój finał miała we wtorek, a wyrok w sprawie poznamy 23 stycznia.

- Cios, od którego zginął Igor K. był precyzyjny, bo oskarżona wykorzystała swoje umiejętności szermiercze. Już w momencie jego zadania Karolina B. wydała na ofiarę wyrok śmierci. Nóż trzymała na sztorc, ugodzenie było w górę, to nie mogło być przypadkowe - argumentowała przed sądem prokuratorka.

Jej zdaniem Karolina zabiła, bo wiedziała, że Igor chce wybrać życie bez niej. Na zamiar bezpośredni jej działań miało wskazywać m.in., że dziewczyna schowała zakrwawiony nóż w szufladzie i przykryła go ubraniami. Ponadto wg prokuratorki oskarżona przyznała się w przechwyconym grypsie do zranienia partnera i podejmowała próby matactwa. Podkreśliła też, że w przypadku Karoliny nie można mówić o szczerej skrusze.

- Oskarżona starała się przekonać, że kochała Igora. Oskarżenie w to wierzy, ale to była toksyczna, samolubna miłość - mówiła prokuratorka, odczytując wycinki z zeznań Karoliny B., które miały dowieść, że - zgodnie z opinią biegłych - młoda kobieta jest manipulacyjna, egocentryczna, boi się opuszczenia i reaguje na takie zagrożenie złością.

Obrona chce, żeby Karolinie wymierzono karę jedynie za nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi za to od 3 do 5 lat więzienia.

- Ta wersja [prokuratury - przyp.] jest nie do przyjęcia, bo nie ma żadnego bezpośredniego dowodu na zamiar, śledczy nie przedstawili żadnego dowodu na zabójstwo. Gdyby chciała zabić, zrobiłaby to w mieszkaniu, nie na klatce. I celowałaby w głowę lub w serce, jeden z tych punktów, które gwarantują śmierć - przekonywała obrończyni oskarżonej.

Według niej na korzyść Karoliny działa, że nie uciekła z miejsca zdarzenia i choć nieudolnie, to wezwała pomoc. Adwokatka zarzuciła prokuraturze nieprawidłowości w postępowaniu przygotowawczym, m.in. tendencyjne przesłuchiwanie świadków.

Głos zabrała także sama oskarżona.

- Igor stracił życie, a ja dobre imię i ukochaną osobę - przekonywała sąd z płaczem.

Przeprosiła matkę chłopaka i zapewniła, że zrobi wszystko, żeby jej go zastąpić. Przyznała się jedynie do samodzielnego zażywania leków i nieszukania pomocy w kwestii swojego zdrowia, co według niej miało doprowadzić do tego, że zraniła Igora, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi.

Najbardziej zaskakującym momentem wtorkowej rozprawy były słowa matki Igora K.

- Bycie mamą Igora to był zaszczyt. Oczy matki widzą jednak drugie dziecko, Karolinę. Jej mama też by na pewno dała wszystko, by cofnąć czas - mówiła kobieta.

Mama Igora odwiedzała Karolinę w areszcie, choć poznała ją dopiero po tym, jak wydarzyła się tragedia. Uznała, że dziewczyna jest zagubiona.

- Nie wiedziałam, że tak bardzo potrzebowała pomocy. Prosiła o pomoc, ale nikt jej nie udzielił: ani przyjaciele, ani rodzice, ani ja. Tacy [jak Karolina - przyp. JJ] są ludzie o wysokiej wrażliwości. W ten sposób wyruszamy w drogę ku szaleństwu - stwierdziła.

Poprosiła też o szansę dla oskarżonej.

Listen on Spreaker.