Medycy rozliczają system z pandemii. Społeczeństwo zaciągnęło dług zdrowotny [AUDIO]

i

Autor: Mateusz Kasiak

Medycy rozliczają system z pandemii. "Społeczeństwo zaciągnęło dług zdrowotny" [AUDIO]

2021-05-31 18:40

Łysienie, depresja, cukrzyca czy wzrost samobójstw. Epidemia zwalnia. Mamy jednak wysyp chorób. Mowa zarówno o dolegliwościach zdrowotnych, jak i społecznych skutkach COVID-19.

Specjaliści mówią jednogłosem - nie jest dobrze i długo przez pandemię się nie pozbieramy.

Nie chodzi tylko o tykający licznik statystyk koronawirusowych (tylko w Polsce zachorowało 2 mln 870 tys., wyzdrowiało 2 mln 640 tys., zmarło 73,738 tys. osób), ale także o intensyfikację objawów chorób współistniejących, powikłania pocovidowe u ozdrowieńców czy niewydajny system zdrowia.

- Według danych NFZ wizyty konsultacyjne w przypadku cukrzycy zmniejszyły się o 26 proc., a związane z nadciśnieniem o 24 proc. - mówi prof. dr hab. n. med. Grzegorz Dzida z Kliniki Chorób Wewnętrznych Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie.

"To rok straty"

Epidemia obnażyła wady systemu. Jak dodaje diabetolog - jest lepiej, bo np. wracają operacje planowe, ale o normalności jeszcze nie ma mowy.

- Społeczeństwo zaciągnęło tzw. dług zdrowotny, tzn. przez ponad rok mieliśmy do czynienia z lękiem przed ochroną zdrowia, szwankującym systemem teleporad czy ograniczeniem badań. To wszystko wpłynęło np. na zaniedbanie przypadków cukrzycy, z rozwiniętymi powikłaniami choćby stopy cukrzycowej - wylicza specjalista. - Dodatkowo, przez rok nikt nie zaproponował nic. Teraz tylko gasimy pożar. A to się kończy w wielu przypadkach amputacją. To rok straty - dodaje.

Lekarze obserwują coraz więcej interwencyjnego leczenia. Sytuacja wielu pacjentów jest znacznie cięższa. - Nie mówimy tylko o pacjentach cukrzycowych, ale i o osobach ze świeżą diagnozą - tłumaczy. 

Nowe przypadki to pacjenci w sile wieku, ok. 40-45 lat. - Mamy nawet przypadki ciężkiej cukrzycy w wieku 20 lat - dodaje diabetolog.

W polskich i w zagranicznych ośrodkach trwają badania, które mają potwierdzić czy u nowo zdiagnozowanych pacjentów wirus nie zaostrzył objawów cukrzycowych.

"System doszedł do ściany"

Epidemia spustoszyła także psychiatrię i psychologię. Dotknęła dorosłych i dzieci. - System doszedł do ściany. Po wielu miesiącach pacjenci nadal nie mogą dojść do siebie. Przychodzą z dolegliwościami, których wcześniej nie mieli - mówi dr n. med. Agata Makarewicz, psychiatra dzieci i młodzieży z Kliniki Psychiatrii, Psychoterapii i Wczesnej Interwencji SPSK1.

- Mamy niedobory systemowe w opiece psychiatrycznej, a epidemia to uwydatniła. Brakuje nam miejsc. Musimy wybierać kogo przyjąć, kogo leczyć - dodaje dr Makarewicz. - W wyniku pandemii pojawiła się cała grupa nowych pacjentów z zagrożeniem życia, którzy podejmują próby samobójcze - alarmuje.

Próby wyjścia z impasu

W szpitalach powracają operacje planowe, a w całej Polsce powstają kompleksowe ośrodki rehabilitacji pocovidowej. Sposobem na walkę ze zdrowotnymi skutkami epidemii mogą być też znane już terapie.

Zabiegi światłem ledowym dla osób z kłopotami skórnymi prowadzi klinika dermatologii SPSK1. Tych nie brakuje. - W czasie lub po chorobie mogą pojawiać się zmiany skórne, pokrzywki, a nawet zakrzepy w naczyniach skórnych - mówi prof. dr hab. n. med. Dorota Krasowska, kierowniczka Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Dermatologii Dziecięcej.

Jednym z nieoczywistych, a częstym problem pacjentów pocovidowych jest łysienie. - Dotykać może nawet 1/4 ozdrowieńców. Te włosy są wszędzie, na poduszkach, w zlewie, na ubraniu - dodaje dermatolożka.

Terapia prowadzona jest metodą laserową. Zastosowano ją u ponad 20 pacjentów, dwa razy w tygodniu. - Wyniki są skuteczne. Po miesiącu obserwujemy zahamowanie wypadania włosów i satysfakcję pacjentów - mówi ekspertka.

Epidemia trwa, nie zanosi się na koniec

- Wiele osób chciałoby jednak o tym zapomnieć. Stąd apele o szczepienia. Miejmy nadzieje, że poluzowanie obostrzeń nie przyniesie negatywnych skutków, a spokój - mówi prof. dr hab. n. med. Krzysztof Tomasiewicz, szef Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK1.

W Polsce mimo darmowych i przyspieszonych szczepień, liczba chętnych nadal jest niewielka. - Tempo nie jest rewelacyjne. Cały czas borykamy się z problemem niezgłaszania i nierejestrowania się na szczepienia - alarmuje prof. Tomasiewicz. - Zagranicą chęci są większe - zaznacza.

Specjaliści przypominają też: bardzo trudno będzie osiągnąć odporność zbiorową. - Tylko 6-7 milionów osób zaszczepiło się w pełni. Ważne, żeby wyszczepiły się nastolatki i dzieci. Jeśli się nie uda, będziemy dalej kontrolowali epidemię. A jaki covid będzie w przyszłości? Nie wiemy. Może będą jego bardziej zjadliwe warianty. A może ewolucja pójdzie w kierunku łagodzenia objawów i stanie się jednym z istniejących już wirusów, który nie zagraża w sposób śmiertelny większości - dodaje lubelski zakaźnik.

Według najnowszych badań, odporność poszczepienna potrwa około roku. Niewykluczone będzie więc podanie kolejnej dawki.

Takie plany ma np. Wielka Brytania. Szczepionki podane będą seniorom czy chorującym przewlekle. Dostaną je po około roku od pełnego zaszczepienia.

- Jesteśmy dalecy od osiągnięcia odporności zbiorowej - mówi nam prof. Krzysztof Tomasiewicz, szef kliniki chorób zakaźnych
Typowe i nietypowe skutki COVID-19. Jak sobie z nimi radzić? Posłuchaj: