Mamy wrażenie, że rząd zapomniał o branży klubowej i jesteśmy na szarym końcu do wszystkiego - mówią didżeje o swojej sytuacji

i

Autor: zdjęcie ilustracyjne pixabay/StockSnap

"Mamy wrażenie, że rząd zapomniał o branży klubowej i jesteśmy na szarym końcu do wszystkiego" - mówią didżeje o swojej sytuacji

2021-01-22 18:14

Normalnie o tej porze roku każdy weekend mieliby wypełniony imprezami. Teraz muszą sami szukać zajęcia. Jedni rozwożą jedzenie, inni ludzi po mieście, jeszcze inni zupełnie się przebranżowili. W taki sposób didżeje szukają sposobów na przetrwanie pandemii.

- Pandemia kompletnie zamroziła branżę - mówi DJ Martin Brixx z Lublina. - Między lockdawnami była taka sytuacja, że dało się złapać oddech i mogliśmy pograć w restauracjach, a także zagrać kilka wesel. W tej chwili sytuacja znów jest tragiczna. Jeśli ktoś z nas nie ma działalności, to nie może liczyć na żadną pomoc. Zatem Ci, którzy byli zatrudniani w oparciu o umowy zlecenia są w tym momencie w kropce.

Aneta Jońska, która od 7 lat gra na imprezach undergroundowych z muzyką techno i trance w całej Polsce i często także w Lublinie w swoim kalendarzu ma na razie wpisane ołówkiem dwie sierpniowe daty. Obie nie są potwierdzone, ponieważ nie wiadomo czy imprezy się odbędą.

- Wszyscy żyją tak naprawdę z dnia na dzień, czekają co się stanie i jest taka totalna niepewność - mówi Aneta Jońska, DJ Aetha. - Jest wiele osób,które poświęciły swoje życie tylko muzyce no i teraz muszą, albo wrócić do swojego zawodu, co po latach przerwy wcale nie jest łatwe i proste, albo po prostu szukają sobie dorywczej pracy. Znam wiele osób, które rozwożą jedzenie, jeżdżą na taksówkach, ale też znam osoby, które założyły własny biznes, np. pizzerię czy kebaba. Ja zawsze łączyłam życie didżejskie z zawodowym, ale mój sektor zawodowy również został zamknięty, czyli branża gastronomiczna. Teraz pracuję w branży nieruchomości.

Jedno w tej całej niepewności jest prawie pewne: po pandemii ludzie z pełną energią wrócą na parkiety klubów. ​