Lekarz

i

Autor: Pixabay Lekarz Jan M. jest oskarżony o nieumyślne narażenie rodzącego się dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Zdj. ilustracyjne.

Ponad połowa specjalistów może odejść ze Szpitala Madurowicza!

2022-05-10 0:35

Wypowiedzenia złożyło 22 z 35 ginekologów położników pracujących w tej placówce. Chodzi o warunki pracy i wynagrodzenia

Trudna sytuacja w łódzkim Szpitalu Madurowicza. Ponad połowa ginekologów-położników złożyła wypowiedzenia. Placówka ta od 2012-ego roku podlega pod Wojewódzki Szpital Pirogowa, gdzie informację potwierdziliśmy u dyrekcji. 

Tak, to prawda. Te wypowiedzenia do nas wpłynęły i mają 3-miesięczny okres ważności - mówił Piotr Korżyk, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu im. Pirogowa w Łodzi.

Jakie były powody takiej decyzji lekarzy?

Z mojej strony mogą to być tylko domysły. Oczywiście, zazwyczaj w sporach pracowników i pracodawców chodzi o dwie kwestie: warunki pracy i wynagrodzenie, ale naprawdę, proponuję zapytać o to nie mnie, ale lekarzy, którzy złożyli te wypowiedzenia - odpowiadał Korżyk.

Tak też zrobiliśmy.

Władze Szpitala Pirogowa traktują naszą jednostkę, jak piąte koło u wozu. Nie ukrywamy, że chodzi o finanse, natomiast możemy spojrzeć dookoła, zobaczyć jak wygląda nasz szpital i jakim sprzętem dysponuje w 21-szym wieku, który zaczął się już dawno temu. Mamy windę, która ma 40 lat, która jest starsza ode mnie. Zarówno komfort, jak i bezpieczeństwo pacjentek, które nią przewozimy, pozostawia wiele do życzenia. Staramy się zapewnić naszym podopiecznym jak najlepsze warunki, ale jest to coraz trudniejsze. No niestety, obawiam się, że mamy najbrzydszą porodówkę i najbrzydszy szpital - przyznaje Jacek Pasiński, ginekolog-położnik, który złożył wypowiedzenie.

Jeśli większość lekarzy specjalistów odejdzie ze Szpitala Madurowicza, konsekwencje dla placówki mogą być dotkliwe.

Na rynku pracy jest problem z lekarzami specjalistami, i to wszystkimi, nie tylko ginekologami-położnikami, ale też choćby z chirurgami, ponieważ coraz mniej osób chce się kształcić w zakresie działalności stricte zabiegowej, a jeśli już się na to decydują, to cały proces kształcenia trwa latami. Jeśli ci medycy odejdą ze Szpitala Madurowicza, to placówka może mieć naprawdę ogromny problem, ponieważ nie da się ich zastąpić z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, a czasami nawet nie jest to możliwe z roku na rok. Z całym szacunkiem dla kolegów rezydentów, ale nie są oni w stanie nagle wejść w buty profesjonalistów i potrzebują czasu, muszą mieć się od kogo nauczyć, a jeśli nie mają ani jednego, ani drugiego, to problemów będzie tylko więcej. A jeśli chodzi o ginekologów-położników z Madurowicza... oni sobie poradzą, i to lepiej niż szpital - twierdzi Paweł Czekalski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi.

Wszyscy otrzymujemy różne oferty pracy, na razie się wstrzymywaliśmy, ale niewykluczone, że dojdzie do tego, co obiecywaliśmy od lat i się po prostu z naszą placówką pożegnamy - dodaje Pasiński.

Władze placówki są jednak dobrej myśli.

Rozmowy wciąż trwają, nie chcę odsłaniać kuchni negocjacyjnej, ale absolutnie nie dopuszczam do siebie takiej myśli, że ci medycy mogliby od nas odeszli- twierdzi Piotr Korżyk.

Nic mi niewiadomo o tym, aby takie rozmowy były prowadzone. A próbowaliśmy je podjąć, niestety bez odzewu dyrekcji, no ale może doczekamy się i ten kontakt zostanie nawiązany - odpowiada Jacek Pasiński.

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytety Medycznego w Łodzi, minister zdrowia, Adam Niedzielski, przyznał, że sprawa Szpitala Madurowicza jest mu znana.

Na bieżąco monitorujemy tę sprawę. To nie pierwszy taki przypadek, którą obserwuję już jako szef resortu. Niestety, wydaje się że do złego obyczaju rozpoczynania negocjacji płacowych weszło startowanie z pozycji agresywnej, czyli od masowego złożenia wypowiedzeń - mówił minister Niedzielski.

Jeśli nie dojdzie do porozumienia, to za 3 miesiące ze Szpitala Madurowicza może odejść 22-óch z 35-ciu specjalistów.

Oczywiście, że będzie mi żal stąd odchodzić. W końcu spędziłem tutaj lata mojej specjalizacji, uczyłem się od starszych kolegów, pracowałem i byłem przy najważniejszych momentach w życiu moich pacjentek i ich dzieci. Ale jeśli nic się nie zmieni, to my jesteśmy zdeterminowani, aby coś zmienić, choć myślę, że jakaś łezka w oku na pożegnanie na pewno się pojawi... - podsumowuje Jacek Pasiński.