Jak wyglądają łódzkie restauracje po „Kuchennych Rewolucjach”? Poszliśmy śladami Magdy Gessler

i

Autor: Jakub Mazurkiewicz

Jak wyglądają łódzkie restauracje po „Kuchennych Rewolucjach”? Poszliśmy śladami Magdy Gessler

2024-03-06 7:24

Właściciele restauracji po „Kuchennych Rewolucjach” mają różne wspomnienia związane z wizytą Magdy Gessler. Dla jednych była to świetna przygoda, a dla innych koszmar. Zdecydowaliśmy się sprawdzić, jak wyglądają lokale po pewnym czasie od rewolucji.

Nie wszystkie nowe biznesy okazują się być strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza właściciele lokali gastronomicznych nie mają ostatnio łatwo. Na początku, we znaki dała im się pandemia, później wzrost inflacji zmniejszył ilość klientów. Niekiedy ciężko jest sobie poradzić samemu. Na pomoc zaniepokojonym restauratorom przychodzi program „Kuchenne Rewolucje”. Pani Magda Gessler odwiedziła kilka restauracji w Łodzi, a my zdecydowaliśmy się pójść jej śladem i sprawdzić jak obecnie radzą sobie te lokale.

„Imber”

Restauracja, mimo że znajduje się przy Piotrkowskiej, miała problemy z ilością klientów. Zasmuceni tym faktem właściciele zgłosili się do programu, który okazał się ogromną szansą dla lokalu.

- Otworzyliśmy się w pandemię, więc mieliśmy utrudniony start. Po kuchennych rewolucjach i wizycie Pani Magdy Gessler z miesiąca na miesiąc widzimy poprawę. Restauracja staje się coraz bardziej rozpoznawalna – Żaneta Ławniczak, manager restauracji Imber.

Pomysł Pani Magdy na nowy styl restauracji wpasował się do panującej w mieście kultury i jej mieszkańców.

- Staramy się utrzymać stały poziom, jeśli chodzi o jedzenie i korzystamy ze świeżych składników. Zmieniliśmy kuchnię z podhalańskiej na łódzko-żydowską. Oprócz łodzian, odwiedza na sporo grup turystycznych z różnych części Polski – o menu mówi Żaneta Ławniczak.

„Pod Jabłonką”

Jak twierdzi właściciel restauracji, program dał im bardzo dużo. Lokal zyskał dużą popularność nie tylko wśród mieszkańców okolic, ale i zagranicznych turystów.

- Ruch jest dużo większy… stokrotnie większy. Reklama, którą zrobiła Pani Magda Gessler przyniosła oczekiwane rezultaty. Teraz mamy klientów nie tylko z Polski, ale i reszty Europy, a nawet z Australii – mówi właściciel, Paweł Broncher.

Sam proces przemiany nie był dla nikogo szokujący. Rewolucja poszła gładko i przede wszystkim skutecznie.

- U nas rewolucja przebiegła spokojnie. Nie było nerwów, ponieważ byliśmy dobrze przygotowani do przyjścia Pani Magdy. Nie mieliśmy problemów z krzykiem i rzucaniem garami. Byliśmy bardzo zadowoleni z wizyty, zresztą Pani Magda poza programem jest bardzo ciepłą i fajną osobą. Bardzo się polubiliśmy – dodaje Paweł Broncher.

 

„Gorąca Kiełbasiarnia”

Rewolucja okazała się być ogromnym sukcesem również w tym miejscu. Ruch zwiększył się do tego stopnia, że przerósł najśmielsze oczekiwania właściciela.

- Ruch zwiększył się o kilkaset procent, nawet 700-800%. Trzeba było się przestawić na totalnie inny świat, bo po emisji odcinka w telewizji ludzi było naprawdę wiele. Nam się wydawało, że mamy ugotowany gar zupy na cały dzień, a zupa się skończyła o 13. To był pierwszy falstart po rewolucjach, trzeba było się przestawić na zupełnie inne ilości, dokupić sprzęt, zatrudnić dodatkowy personel. Zajęło nam to parę dni i daliśmy radę. Skala jest olbrzymia – tłumaczy właściciel, Mateusz Alnajar.

Zmiana w tym miejscu pokazuje, że lepiej wyspecjalizować się w jednej rzeczy i robić ją naprawdę dobrze, niż skupiać na wszystkim dookoła, bo to niekoniecznie przynosi dobre rezultaty.

- Przed rewolucją mieliśmy tutaj wszystko i nic. Jakieś obiadki domowe, fast foody – zapiekanki, hamburgery. Pani Magda nam zaproponowała, żeby to była „Gorąca Kiełbasiarnia”, słynąca z dobrych, tradycyjnie wytwarzanych kiełbas. Trzymamy się tego do teraz. Większość naszych dań bazuje na kiełbasach czy kaszankach. Robimy też dania z podrobów. Chodzi o to, żeby się trzymać w ramach kuchni polskiej – dodaje właściciel lokalu.

„Doprawione Jabłkiem według Zwierzchowskiej”

Jednak nie wszędzie program zakończył się happy endem. W tej restauracji, rewolucja od samego początku źle przebiegała. Jak twierdzi właścicielka, przykuto zbyt dużą uwagę do rzeczy nie związanych z samym lokalem.

- Kuchenne Rewolucje pozwoliły mi zrozumieć jedno, za co jestem im naprawdę wdzięczna, a mianowicie, że znam się na swojej robocie. Jeżeli chodzi o same rewolucje to wspominam je źle. Nie spodziewałam się takiego potraktowania mnie jako człowieka. Szukano jakiejś dziwnej sensacji w moim życiu. Wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej. Zapraszałam Panią Magdę Gessler jako autorytet kulinarny. Był to bardzo trudny moment w życiu restauracji, ponieważ byliśmy odcięci od świata z powodu przedłużającego się remontu ul. Śmigłego-Rydza. Gdyby nie ten remont to Pani Magda nigdy nie zawitałaby do mojej restauracji. W momencie kiedy przyjechała i zobaczyła jako normalny człowiek, że rzeczywiście jest remont drogi, a restauracja jest fajna z pozytywnymi ludźmi, którym zależy na tym miejscu i zrobili wszystko co w ich mocy, żeby ożywić to miejsce i przetrwać czas remontu. Oprócz remontu w tym czasie przyszła również pandemia, co zwiększyło nasze problemy finansowe. Spodziewałam się pomocy. Z Panią Magdą chciałam rozmawiać wyłącznie na temat restauracji, natomiast oczekiwano ode mnie zwierzeń natury osobistej. Niestety nie mogłam sobie na to pozwolić. Skoro nie zgodziłam się mówić o sobie to doszukiwano się problemów w mojej osobie. Przetrwałam te cztery bardzo trudne dni. Dwa dni po zakończeniu rewolucji, zamknęłam się w domu, z nikim nie rozmawiałam i musiałam to po ludzku przerobić – mówi Beata Zwierzchowska, właścicielka lokalu.

W restauracji nie tęskniono za ekipą programu. Sama rewolucja nie otrzymała pozytywnej opinii Pani Magdy, jednak klienci chętnie odwiedzają to miejsce, a sama właścicielka cieszy się z obecnej sytuacji.

- Zadzwoniła do mnie managerka programu i zapytała czy czekamy na powrót Pani Magdy, bo przyjedzie na kolację sprawdzającą. Oznajmiłam, że szkoda, że przyjedzie. Powiedziałam jak mnie Pani Magda potraktowała i jeden z reżyserów. Powiedziała, że na zachowanie Pani Magdy nie mają wpływu, ale z reżyserem zostanie przeprowadzona rozmowa. Myślę, że to miało miejsce, ponieważ na powrocie ten człowiek zachowywał się całkiem w porządku. Na kolacji sprawdzającej, Pani Magda ponownie próbowała wyciągnąć ode mnie prywatne informacje. W związku z tym, że ponownie jej się to nie udało, nie przeszliśmy pozytywnie tego programu, ale muszę powiedzieć, że nie było mi to potrzebne. Zostałam przy tym co miałam jeśli chodzi o naszą kartę. Dbam o to, żeby to była kuchnia typowo łódzka, taka domowa, bardzo spójna z moim domem rodzinnym i ze mną. Zostawiłam oczywiście na pierwszej stronie dania Pani Magdy, ponieważ ja nie mam się czego wstydzić. Jak człowiek, jako restaurator, zrobiłam wszystko dla mojej firmy i pracowników. Natomiast, to co się dzieje w naszej restauracji w tym momencie to jest wyłącznie zasługa zespołu i moja. Po zakończeniu remontu nasza restauracja odżyła. Nasi klienci cieszą się, że przetrwaliśmy – dodaje właścicielka restauracji.

Dron antysmogowy lata nad Łodzią