Przystanek PKP Kraków Prądnik Czerwony powstanie, ale nie wiadomo kiedy

Przebicie blisko 100 procent. Taka była różnica pomiędzy kwotą przetargową założoną przez urzędników a najtańszymi ofertami na budowę przystanku PKP Kraków Prądnik Czerwony. Gmina Kraków założyła koszt rzędu 49,2 mln zł brutto, tymczasem najtańsza oferta opiewała na kwotę 84,7 mln zł zaproponowaną przez konsorcjum firm ZUE oraz Mota-Engil. Przetarg musiał być unieważniony przez PKP PLK. Przepadła jednocześnie umowa na realizację inwestycji pomiędzy PKP, Urzędem Marszałkowskim a gminą Kraków.

Wiemy jaka jest sytuacja na rynku, ona się dynamicznie zmienia. Wiemy też, że z miesiąca na miesiąc inflacja rośnie. Także sytuacja w Ukrainie generuje zawirowania w kwestii dostaw, transportu, importu i eksportu materiałów. Znacząco wpływa w ogóle na sytuację gospodarczą - mówi Jan Machowski z Zarządu Inwestycji Miejskich.

Mieszkańcy Prądnika Czerwonego są tymi wieściami mocno rozczarowani, bo na przystanek czekają od lat. Przewodniczący Rady Dzielnicy Piotr Moskała uważa, że to świadectwo nieudolności miasta.

Teraz pytanie jaki był koszt przygotowania pełnej dokumentacji przetargowej, uzyskania wszystkich niezbędnych pozwoleń, przygotowania procedury zamówień publicznych? Ile miasto straciło nie otrzymując też dotacji unijnej na to zadanie - mówi.

Urzędnicy zapewniają, że z niczego nie rezygnują a środki zarezerwowane w budżecie będą rokrocznie powiększane, póki gmina nie zrealizuje inwestycji samodzielnie. Pomóc ma w tym nowa perspektywa budżetowa Unii Europejskiej.

Urzędnicy liczą na to, że kolejne budżety i Wieloletnie Prognozy Finansowe w kolejnych latach będą zawierały dodatkowe środki finansowe na tę budowę, ale jednocześnie zaznaczają, że sytuacja globalna jest wciąż trudna i niepewna.