Wiaty i ławki z osiedla Korczak w Kaliszu

i

Autor: fot. Mirosława Zybura Mieszkańców Korczaka na siłę uszczęśliwiono inwestycją, z której jest więcej szkody, jak pożytku

Altany na Korczaku zostają. Dlaczego urząd zmienił zdanie? [ZDJĘCIA]

2020-06-01 12:54

Urząd Miasta w Kaliszu wycofuje się ze wcześniejszych obietnic i zapowiada, że jednak nie przeniesie ławek i altan z osiedla Korczak. Od ponad roku zabiegali o to mieszkańcy najbliższej okolicy. Skarżą się, że odkąd ławki postawiono, pod ich oknami zrobiło się hałaśliwie i nieprzyjemnie. Dlaczego więc urząd zmienił zdanie?

Nie takiej decyzji Urzędu Miasta w Kaliszu spodziewali się mieszkańcy bloku przy ul. Poznańskiej. Wielu czekało na spełnienie obietnic sprzed blisko roku, kiedy miasto w końcu ugięło się pod protestami mieszkańców i obiecało, że ławki i altany przeniesie w inne miejsce. Teraz okazuje się, że nic z tego.

— Poważnie zastanawiam się nad wyprowadzką. Te ławki przesądziły sprawę. Od marca do października jest hałas, alkohol, załatwianie potrzeb w krzakach pod naszymi oknami. Tak jest nawet teraz, przy obostrzeniach. Nikt nie kontroluje tego miejsca. Kto by chciał mieć takie sąsiedztwo? — mówi jeden z mieszkańców.

Bez konsultacji i bez konkretów

To właśnie za blokiem przy ul. Poznańskiej, na ustronnej polanie, dwa lata temu postawiono ławki i zadaszone stoły piknikowe. Inwestycję realizowano w ramach Budżetu Obywatelskiego, a więc to sami mieszkańcy teoretycznie zgłosili i wybrali to w głosowaniu. W praktyce — we wniosku podano numery działek, które laikom niewiele mówią bez konkretnego adresu. Pomysł przeszedł urzędową weryfikację. Postronny mieszkaniec mógł co najwyżej zagłosować w ciemno na zadanie pod ogólnikową nazwą „Mała architektura na osiedlu Korczak”. Projekt zdobył 219 głosów. Na żadnym z etapów nie było wiadomo, o jakie miejsce na osiedlu chodzi. Mieszkańców najbliższej okolicy postawiono przed faktem dokonanym. 

— Te domki stoją pod moim balkonem w odległości 50 metrów. Postawiono to w ubiegłym roku i to się nazywało mała architektura — mówiła nam w marcu 2019 roku jedna z mieszkanek osiedla. — To było w budżecie obywatelskim i podobno były zbierane podpisy, żeby to powstało, ale nikt nie zapytał nas. My któregoś dnia się obudziliśmy i to zostało zamontowane — dodaje kolejna mieszkanka bloku.

„Bardzo dobre miejsce do picia” za publiczne pieniądze

Wnioskodawca pisał w uzasadnieniu: „Mieszkańcy potrzebują takiego miejsca wypoczynku”. I być może sprawdziłoby się w innej lokalizacji. Na razie to miejsce wypoczynku, za które miasto zapłaciło 50 tysięcy złotych z publicznych pieniędzy, w praktyce okazało się centrum osiedlowych libacji pod chmurką i od początku generowało problemy społeczne.

— Tam nie przychodzi nikt z nas czy naszych sąsiadów. To jest bardzo dobre miejsce do picia, jest tak ustronne, że nawet policja nie wiedziała, gdzie ma przyjechać — opowiadają mieszkańcy.

W marcu zeszłego roku, po pierwszym niespokojnym sezonie, kiedy interwencje służb nie przyniosły skutku, inwestycję oprotestowano. Mieszkańcy złożyli petycję do prezydenta miasta, a temat nagłośniły media. Urząd w końcu się ugiął. W lipcu ubiegłego roku Jan Adam Kłysz, ówczesny naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, obiecał, że mieszkańcy odzyskają spokój.

— Nie będziemy w tym zakresie bierni. Pan prezydent czytał korespondencję, która przychodziła do urzędu ze strony mieszkańców i uznał, że jeżeli jest tutaj jakiś problem, to trzeba go rozwiązać. Ławki przeniesiemy do parku nad Krępicą, większe obiekty również znajdą nową lokalizację — zapowiadał w lipcu 2019 naczelnik Kłysz.

Pandemia, oszczędności i opinia Rady Osiedla

Minął blisko rok, a ławki jak stały — tak stoją. Dzisiaj okazuje się, że stać będą dalej. Urząd Miasta tłumaczy to oszczędnościami i pandemią. Przenosiny obiektów szacowano na około 20 tysięcy zł. Przez ten czas nie znaleziono takich pieniędzy w budżecie miasta. Urzędnikom przypomniało się też, że „przeniesienie altan byłoby niezgodne z ideą Budżetu Obywatelskiego”. Powołano się także na opinię Rady Osiedla Korczak, która miała stwierdzić, że „likwidacja inwestycji byłaby bezzasadna”. To ta sama opinia, która rok temu miała dla urzędu jednak mniejsze znaczenie.

— Przeniesienie altan w inne miejsce byłoby niezgodne z ideą Budżetu Obywatelskiego, który daje mieszkańcom prawo wyboru konkretnego zadania i miejsca jego lokalizacji. Likwidacja elementów małej architektury na osiedlu Korczak wiązałaby się również z dodatkowymi wydatkami, które nie zostały ujęte w miejskim budżecie. W czasie pandemii, gdy wpływy do budżetu zmniejszają się, wydatki Miasta muszą zostać ograniczone do niezbędnych. Z tego powodu, a także z uwagi na wcześniejszą opinię Rady Osiedla Korczak, obecnie nie planuje się usunięcia ani przeniesienia wiat i stołów w inne miejsce — informuje Katarzyna Ciupek, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta w Kaliszu.

Do dzisiaj nie wiadomo, kto zgłosił ten projekt do Budżetu Obywatelskiego. Dane wnioskodawcy są chronione. Mieszkańcy podejrzewają, że jednak nie była to przypadkowa osoba. — Czy zwykły obywatel znałby numery działek? Dlaczego wybrał tak fatalne miejsce? — zastanawiają się.

Dzisiaj na osiedlu Korczak nie ma też Rady Osiedla, bo mieszkańcy w ostatnich wyborach do rad osiedlowych nie wybrali swojej reprezentacji. I pewnie nie będzie też spokojnego lata. — Imprezowy sezon w altankach znów się rozkręca — żalą się mieszkańcy.

QUIZ: Rozpoznasz polskie miasta po jednym zdjęciu? Sprawdź!

Pytanie 1 z 20
Miasto ze zdjęcia to:
Kraków