Macklemore udzielił wywiadu, w którym opowiedział o najbardziej mrocznym okresie swojej kariery. Okazuje się, że raper miał poważne problemy z nałogiem - i to podwójnym: był uzależniony od narkotyków oraz alkoholu.
Dziś Macklemore nie ma wątpliwości, że gdyby nie pobyt w klinice odwykowej, nie byłoby go wśród żywych.
Muzyk zdradził szczegóły podczas rozmowy w podkaście People’s Party.
Gdyby ojciec nie dał mi 10 czy 12 tysięcy dolarów, bo tyle wtedy kosztowało leczenie, byłbym teraz martwy. Po prostu nie byłoby mnie tu teraz.
Nie miało to zabrzmieć jakoś dramatycznie - po prostu tak by było, i już
- powiedział raper wspominając dawne dni.
Sytuacja, o której opowiedział Macklemore, miała miejsce w 2008 roku, czyli jeszcze przed najlepszym okresem w jego karierze.
Miałem wiele szczęścia, że trafiłem do ośrodka na 30 dni. Ludzie nie wiedzą, że nie ma nic złego w takiej terapii
- mówi Macklemore.
Raper opowiedział, że niechlubną przygodę z używkami zaczął już jako nastolatek. Kiedy zaczął osiągać pierwsze sukcesy, wpadł w szpony nałogu, ale zdał sobie z tego sprawę dopiero później.
Macklemore to oczywiście nie jedyna gwiazda muzyki, która tak szczerze opowiada o swoim uzależnieniu. Niedawno na podobne wyznania zdobyła się na przykład Demi Lovato. W 2018 roku gwiazda trafiła do szpitala z objawami przedawkowania środków odurzających. Po wyjściu ze szpitala artystka leczyła się w klinice odwykowej, o czym później opowiadała wielokrotnie w wywiadach i rozmowach z fanami.