Nie tak dawno, bo zaledwie pod koniec lutego, dyrektor ds. medycznych grudziądzkiego szpitala prof. Aleksander Goch zgłosił gotowość lecznicy na przyjęcie pacjentów z koronawirusem. Takie zapewnienie dał Narodowemu Funduszowi Zdrowia. Szpital miał być rezerwowym, w razie rozprzestrzenienia się epidemii. Docelowo chorzy trafiać mają do Szpitala Obserwacyjno-Zakaźnego w Bydgoszczy i na oddziały zakaźne innych jednostek. Dopiero po tej decyzji dyrekcji z Grudziądza, miał nastąpić przegląd możliwości izolacji. Okazuje się, że do niedawna taką funkcję pełnić mógł budynek gdzie znajdowała się pulmonologia.
-Dyrektorzy przez głupotę własną zlikwidowali budynek do tego przygotowany. Nie ma dzisiaj innego budynku do wydzielenia. Opowieści, że wydzieli się 10 łóżek na jakimś oddziale, to jest to głupota. Nie można wydzielić nic, jak jest wspólna wentylacja, kanalizacja, krzyżujące się drogi -mówi Marek Nowak. Dodaje, by zarządzajcy szpitalem sięgnęli do książek. Brak odpowiedniej izolacji to tylko jeden z problemów. Nie mniej istotna jest dbałość o higienę. -Pracownicy powierzchnie w szpitalu myją wodą, brakuje masek, odzieży ochronnej, niektórych leków. Nie ma dezynfektorów do rąk powszechnie na ścianach przykręconych -wymienia Nowak.
Były dyrektor grudziądzkiego szpitala zasugerował miejsce, które mogłoby posłużyć na wypadek epidemii. To budynek po POZ przy ulicy Szpitalnej, który pod koniec roku został opuszczony. Szpital przeniósł przychodnię i oddziały do budynków przy ul. Rydygiera.
