Foto

i

Autor: eska.pl/cinema Ilustracja zastępcza

Co z tą Rzezią?! - No masakra!

2012-02-16 17:16

No i stało się! Polański oficjalnie się zestarzał. I choć "Rzeź" technicznie jest filmem doskonałym i w swoim gatunku bardzo dobrym, to jednak czegoś tu zabrakło.

Zabrakło pazura, którym zawsze Polański sygnował każde swoje dzieło. Owszem, było zabawnie, miejscami nawet bardzo, ale idąc do kina na film Polańskiego raczej nie tego do końca oczekuję. Polański się po prostu zestarzał, zrobił się wygodny. Fakt faktem, jest to adaptacja sztuki, ale podsumowując mamy praktycznie przez cały film jeden obiekt zdjęciowy i czterech aktorów. I znów co prawda aktorów wybitnych, ale… No właśnie, ciągle to ale, no ale… niby wszystko perfekcyjnie gra na pierwszy rzut oka, ale jakby tak przyjrzeć się bliżej i jeszcze bliżej, i coraz bliżej, to można z bliska zobaczyć okrutną prawdę: w tym filmie w sumie nic się nie dzieje! „Rzeź” jest jak stare znudzone małżeństwo: patrząc z zewnątrz wszystko jest niby pięknie i ładnie, ale wewnątrz to już tylko nuda, zgnilizna, powolny rozkład i oczekiwanie na koniec. Ale może o to Polańskiemu właśnie chodziło? No mi w każdym razie po tym filmie odchodzi jakakolwiek ochota na małżeństwo.

Może Polański zrobił film o tym, co go boli? Zrobił film o przytłaczającej codzienności, realności tak realnej, że aż można się zrzygać (dosłownie)? O błahości drobniutkich spraw, które urastają z lekkich powiewów do rangi tornad. Tornad, które potrafią zdmuchnąć największe powiewy namiętności, obrócić w pył nawet największą miłość. Aż w końcu „Rzeź” to studium rutyny. Rutyny powoli rozbijającej od środka małżeństwa bogatych mieszczuchów, którzy o wiele intensywniejszy i bardziej namiętny związek mają ze swoją BlackBerry, niż z żoną. Dopiero pojawienie się atrakcyjnej 18-stki rozluźnia nieco to zmanierowane towarzystwo powodując nagłe fale szczerości i głęboko skrywanych emocji (no może nie aż tak głęboko). Ów tajemniczą 18-stką, rzecz jasna, jest dobra stara whisky, która wydaje się jako jedyna w tym ciasnym, malutkim mieszkanku rozumieć problemy dwóch doszczętnie wypalonych małżeństw.

Nie polecam na romantyczny wieczór, chyba że po kinie ma być kolacja zaręczynowa. Wtedy warto zobaczyć „Rzeź”, aby upewnić się czy na pewno ślub to dobra decyzja, czy też jak kto woli, inwestycja ;)

R.Ch.