"The Haunting of Hill House" (tak, zignorujmy ten koszmarny polski tytuł) to luźna adaptacja kultowej powieści autorstwa Shirley Jackson, która snuje nam opowieść o pewnej pechowej familii. Mieli oni bowiem to nieszczęście, że zamieszkali w nawiedzonym domostwie.

Serial Mike'a Flanagana nie jest jednak typowym horrorem o duchach. Tytułowy dom zyskuje tutaj złowieszczą osobowość, stając się pełnoprawną postacią, a rozłożenie narracji na dwie płaszczyzny czasowe daje nam to, czego nie zaserwował nam dotąd (prawie) żaden inny film lub serial grozy - analizę psychologiczną ludzi, którzy doznali tak przerażającej traumy, jak zetknięcie się ze zjawiskami paranormalnymi. To wszystko, w połączeniu z nieziemskim klimatem, zaangażowaniem emocjonalnym i świetnym aktorstwem, daje nam serial grozy z najwyższej półki.

Wyśmienity serial platformy Apple TV+, który przypadnie do gustu przede wszystkim fanom klimatów "Dziecka Rosemary". Rzecz dzieje się w Filadelfii, gdzie mieszka para, która doświadczyła niewyobrażalnej tragedii. By stanąć na nogi, zatrudniają nianię, która początkowo wydaje się zwykłą, niewinną dziewczyną z przedmieścia. 

Więcej nie zdradzę, by nie psuć wam radochy z seansu. A ta jest niewyobrażalna - wierzcie mi. Serial trzyma w napięciu już od pierwszych minut, wzbudza niepokój i konsternację, a gdy odpowiada już na jedno z waszych pytań, z miejsca zadaje pięć kolejnych. 

Tym razem przenosimy się do wiktoriańskiego Londynu, gdzie spotykamy nieziemską Vanessę Ives, a także cały zastęp postaci rodem z mrocznej literatury z hrabią Drakulą, Dorianem Grayem, doktorem Frankensteinem i jego potworem na czele. 

"Penny Dreadful" (w polskiej wersji "Dom grozy") to przede wszystkim wyborny, przytłaczający klimat, piękne kostiumy i scenografie oraz prawdziwie przerażające sceny. Must-watch dla fanów gotyckich klimatów.

Klasyka gatunku i jeden z najbardziej kultowych seriali w dziejach. Gdy w tytułowym miasteczku znalezione zostaje ciało nastoletniej Laury Palmer, wkraczamy w świat z pogranicza nastrojowego thrillera i psychodelicznego horroru, który w pełni zasłużył na swoje miejsce w historii popkultury.

[Owszem, nie ma na tej liście "American Horror Story"]

Mike Flanagan znów (z powodzeniem) przenosi nas do świata horroru i choć nie robi tego tak wybitnie, jak udało mu się to w przypadku "Hill House", "The Haunting of Bly Manor" wciąż jest naprawdę porządnym straszydłem.

Tym razem stawiamy jednak na połączenie horroru z... historią miłosną. Brzmi intrygująco? Dodajmy do tego piękną młodą guwernantkę, kolosalny dwór nieopodal Londynu i dwójkę złowieszczych dzieciaków, a na deser mroczną zjawę wyłaniającą się z tafli jeziora. Słowem: przepis na horror idealny.