Magnifying Glass Plus Powiększ zdjęcie
Żywe trupy z najwyższej półki

Żywe trupy z najwyższej półki

Autor: materiały prasowe, Materiały prasowe
Rozwiń

"Noc żywych trupów"

Zacznijmy od oczywistości. "Noc żywych trupów" George'a A. Romero to kamień milowy w historii gatunku, produkcja, która się nie starzeje i bez której nie byłoby dziś "The Walking Dead", "World War Z", czy nawet "Martwego zła". W dniu premiery była novum, dziś jest klasyką, a zachwyca wciąż tak samo.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

"Truposze nie umierają"

Tym razem coś znacznie świeższego i w zupełnie innym wydaniu. Jim Jarmusch stworzył bowiem dzieło przewrotne i niejednoznaczne, które nie każdemu przypadnie do gustu, ale gdy już damy porwać się tej szalonej zabawie konwencją, śmiechom nie ma końca, a i znajdzie się miejsce dla licznych komentarzy społecznych i gier intertekstualnych. 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

"Ash kontra martwe zło"

Kontynuacja kultowej serii horrorów, w której Ash ponownie musi ocalić świat. "Ash kontra martwe zło" to, jak przystało na Sama Raimiego i Bruce'a Campbella, istna jazda bez trzymanki, doskonale łącząca w sobie elementy komedii i absurdalnego horroru. 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

"The Walking Dead" (sezony 1-6)

Choć dziś wspominam to jako zamierzchłe czasy, "The Walking Dead" darzyłam niegdyś miłością bezbrzeżną i dźwięk nadciągających hord zombie, tudzież sztywnych pałaszujących kolejną ofiarę, towarzyszył mi bezustannie. TWD było bowiem zupełnie nową jakością na truposzowym rynku, a już zwłaszcza tym małoekranowym. Pierwsze sezony to w końcu naprawdę klimatyczny i naturalistyczny survival horror, w którym twórcy nie cackali się z widzami, a jednocześnie umiejętnie grali na naszych emocjach kreując pełnokrwistych i sympatycznych bohaterów tylko po to, by zamordować ich w możliwie jak najbardziej makabryczny sposób. To też świetna realizacja i bodaj najpiękniejsze zombiaki, jakie widziało kino. Szkoda tylko, że od trzeciego sezonu poziom produkcji zaczął pikować w dół, by po finale szóstej serii sięgnąć dna. Tak, czy inaczej - pierwsze trzy odsłony polecam ze szczerego serca, a jak się wkręcicie to możecie machnąć i trzy kolejne. Ale na tym skończcie, błagam. 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

"In The Flesh"

Na deser serial mocno odbiegający od poprzedników, a jednak zasługujący na wyjątkową uwagę. "In The Flesh" to koszmarnie niedoceniona i niezbyt popularna produkcja, której akcja rozgrywa się już PO apokalipsie zombie, kiedy to rząd zaczyna rehabilitację truposzy poprzez ich powrót do społeczeństwa. Mamy tu więc do czynienia z bardziej socjologicznym, aniżeli horrorowym podejściem, ale wierzcie mi - warto. 

Rozwiń
foto:
Powrót
Żywe trupy z najwyższej półki
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...
powiększone zdjęcie
email