wedding

i

Autor: pexels, zdjęcie ilustracyjne

Wesele

Para młoda wystawiła im rachunek, bo nie przyszli na wesele! Nie chodziło o pieniądze

2023-06-22 15:12

Oburzony mężczyzna wrzucił zdjęcie do internetu. Jak zaznaczył w poście - otrzymał od swoich znajomych rachunek, ponieważ nie pojawił się na ich weselu i nie poinformował ich o tym wcześniej. Para młoda zażądała od niego, by zwrócił im pieniądze "za talerzyk". Jak się okazuje – nie tylko on otrzymał taką fakturę. Papierek z kwotą do uregulowania otrzymał każdy, kto nie zawitał na wesele. O szczegółach piszemy poniżej.

Historię tę opisał portal pyszności.pl. Doug Simmons i Dedra McGee – nowożeńcy z Chicago wyprawiali wesele. Podczas najważniejszej chwili w ich życiu zabrakło jednak aż jednej trzeciej zaproszonych gości, co mocno zasmuciło parę.

Ponieważ opłacili oni wesele z góry, a ich zdaniem zmarnowała się masa jedzenia, postanowili zadbać o to, by otrzymać zwrot pieniędzy. Jednak nie od Royalton Resort w Negril na Jamajce, gdzie odbyła się impreza, a od gości, którzy nie zjawili się na miejscu. Para rozesłała faktury z dokładną kwotą „za talerzyk” do uregulowania wszystkim nieobecnym.

Jeden z gości – znajomy pary podzielił się swoją fakturą na Twitterze. Widniała na niej kwota 240 dolarów (120 dolarów za siebie i drugie 120 za osobę towarzyszącą), czyli około 1000 złotych. Para uzasadniła swoje żądanie tym, że przez ich nieobecność zmarnowało się mnóstwo jedzenia.

Tuż po tym, jak mężczyzna opublikował post, para stanęła w ogniu krytyki, a historia została opisywana przez media. Dziennikarze „The New York Post” dotarli do Douga i Dedry, którzy potwierdzili to, że rozesłali nieobecnym gościom faktury.

- Cztery razy pytaliśmy: Czy jesteś dostępny, czy możesz przyjechać? A oni ciągle odpowiadali: Tak. Nikt mi nie powiedział ani nie napisał do mnie: 'Hej, nie damy rady’. To wszystko, o co pytałem. Jeśli powiesz mi, że nie dasz rady, byłbym wyrozumiały, ale nie powiedziałeś nic, ale potem ja mam zapłacić za ciebie i twoją osobę towarzyszącą? Cztery osoby stały się ośmioma osobami – informował nowożeniec w rozmowie z „The New York Post”, cytat pyszności.pl.

Jak natomiast sytuacja wyglądałaby w Polsce? Udało nam się porozmawiać w tej sprawie z jednym z bydgoskich prawników. W przypadku nie tylko wesela, ale również komunii, jubileuszu etc. zobowiązani jesteśmy do podpisania umowy z firmą organizującą wydarzenie (sala weselna). Wypisując dokument musimy podać liczbę gości.

W wielu przypadkach ostateczną liczbę podajemy na tydzień, a w niektórych punktach nawet na dzień przed imprezą. Cena nie podlega jednak zwrotowi, nawet jeśli połowa gości nie zjawiłaby się na miejscu. Przyjęło się, że jedzenie, które zostało możemy zabrać do domu.

W przypadku, gdy ubezpieczyliśmy wesele, ubezpieczyciel musiałby wystawić polisę ryzyka, że taka impreza nie wyjdzie i ktoś poniesie stratę. Mówimy o przypadku, gdy nie zjawi się np. połowa zaproszonych gości. Prawnie nie moglibyśmy jednak zażądać zwrotu pieniędzy od nieobecnych gości, ponieważ umowy nie zawieraliśmy z nimi, a z konkretnym podmiotem, który udostępnił nam salę i zorganizował posiłki. Ubezpieczenie przyda się najczęściej wtedy, gdy chcemy uchronić się przed np. kradzieżą prezentów ślubnych, a także w przypadku opóźnienia lub odwołania ceremonii i innych przypadków losowych (np. gdy ktoś z gości wyrządzi szkodę na sali).

Przypomnijmy, że w tym roku w umowach na organizację wesela coraz częściej znajduje się punkt, zgodnie z którym cena za talerzyk może wzrosnąć o procent inflacji. Jest to wskaźnik inflacji podawany przez GUS.

Joanna Szczepkowska aktorka i pisarka wyznaje: „Nie wyżyłabym z samego pisania”