Poświęcił życie ratowaniu ludzi. Dziś sam potrzebuje pomocy

i

Autor: Archiwum prywatne Poświęcił życie ratowaniu ludzi. Dziś sam potrzebuje pomocy

Poświęcił życie ratowaniu ludzi. Dziś sam potrzebuje pomocy

2020-05-18 12:00

Pan Zbyszek jest ojcem dwójki dzieci, który do tej pory pracował jako strażak ochotnik, ratując życie innych ludzi. Dziś sam potrzebuje pomocy. Choruje na glejaka IV stopnia, który wyniszcza jego organizm. W jego leczenie potrzeba 100 tys. zł.

Pan Zbigniew ma 44 lata. Od 25 lat, czyli ponad połowę swojego życia, pracował jako strażak ochotnik w OSP Szczuczyn, ratując ludzkie życie. Dziś sam potrzebuje pomocy ze względu na chorobę, która go dotknęła - to glejak IV stopnia, który stopniowo wyniszcza organizm strażaka. Tym samym powoli odbiera życia ojcu dwójki dzieci oraz jego ukochanej żony. Do tej pory pan Zbyszek był jedynym żywicielem rodziny. Jak sam przyznaje, całe dorosłe życie ciężko pracował, by jego bliskim niczego nie zabrakło. 

- Glejak IV stopnia zaatakował niespodziewanie - opowiada strażak ze Szczuczyna. - To była wigilia. Tego wieczoru wraz z Orkiestrą OSP grałem koncert w kościele. Przeszywające kłucie i tępy ból dłoni nie pozwoliły na dalsze granie. Dłoń, która służyła mi do gry na saksofonie zdrętwiała, instrument upadł na ziemię, a na mojej twarzy pojawiło się cierpienie. Od tamtego momentu już nigdy nie zagrałem.

Chory przez kilka miesięcy chodził od drzwi do drzwi lekarskich. Ani on, ani jego bliscy nie wiedzieli, co się dzieje. W końcu usłyszał wyrok: glejak IV stopnia wielopostaciowy. Teraz błaga ludzi o pomoc.

COŚ DOBREGO #21
Pionierska operacja GLEJAKA w Lublinie. Rozmowa Mateusza Kasiaka z Radia Eska Lublina

W internecie ruszyła zbiórka. Jej inicjatorką jest Monika Sobolewska, która tłumaczy, że leczenie pana Zbyszka jest bardzo kosztowne i mężczyzna ani jego bliscy sami sobie nie poradzą z uzbieraniem środków. Potrzebna kwota to 100 000 zł.

- Od kilku miesięcy nie pracuję, a oszczędności, które udało nam się zgromadzić, już wydaliśmy na dotychczasowe leczenie - dodaje dotknięty chorobą strażak. - Chemioterapia, leki, rehabilitacja to dla mnie ogromne koszty. Jeżeli ich nie zbiorę, stanę się warzywem, aż w końcu umrę i już nigdy nie zobaczę, jak rosną moje dzieci.

Zbiórka pieniędzy ruszyła 2 dni temu i wszystko wskazuje na to, że dzięki ludziom dobrej woli już niedługo osiągnie zamierzony efekt. Na 18 maja kwota przekroczyła 90 000 zł! 

Pieniądze wciąż można wpłacać pod tym adresem: https://pomagam.pl/wsparciedlazbynia