Ojciec adoptowanych bliźniaczek Madonny twierdzi, że nie powiedziano mu, że dziewczynki już nigdy go niego nie wrócą. Adam Mwale był podobno przekonany, że adopcja jest czasowa...
„Powiedziano mi, że Esther i Stella pojadą za granicę do domu bogatej kobiety, że da im ona dobrą edukację, a później zwróci do mnie, aby żyły ze mną i pomagały całej naszej rodzinie. Teraz mówicie mi, że adopcja jest na stałe. To nie może być prawda – nie chcę, by to była prawda. Jestem ich ojcem i zawsze nim będę.” - powiedział w The Mail on Sunday ojciec adoptowanych przez Madonnę dziewczynek.
Madonna: adopcja zajęła jej... 2 tygodnie?! Normalnie trwa to kilka miesięcy!
Matka Esther i Stelli zmarła podczas porodu. Adam Mwale twierdzi, że to, co powiedział o nim podczas procesu adopcyjnego w sądzie opiekun dzieci z sierocińca – że opuścił swoją rodzinę (włącznie z innymi pięcioma dziećmi), by związać się z obcą kobietą – to same kłamstwa.
„To ja wziąłem dziewczynki z sierocińca po tym, jak Particia umarła. Przez wiele lat byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Mieliśmy dobre życie. Jednak gdy rodziła bliźniaczki straciła mnóstwo krwi i umarła” - powiedział.
Po śmierci matki dziewczynek, znalazły się one w sierocińcu. Adamowi Mwale powiedziano, że właśnie tam będzie im najlepiej. Ojciec regularnie je odwiedzał. Dwa lata później Adam ponownie się ożenił i pracował, by zapewnić im edukację. Gdy ruszył proces adopcyjny, przez 12 dni nie mógł spotkać się z Esthere i Stellą.
Dr Mary Shawa z ministerstwa Malawii, która zajmowała się procesem adopcji przyznaje, że słowa opiekuna z sierocińca mogły nie być prawdą:
„Nie wiem, dlaczego opiekun powiedział w sądzie, że Pan Mwale opuścił dzieci. Sędzie powiedział, że to nieprawda”.
Wiele wskazuje na to, że Madonna adoptowała dziewczynki bez dokładnego porozumienia z Adamem Mwale. Co sądzicie o całej sprawie?