Wszystko, co złe, to wina Donalda Trumpa :) Okazuje się, że to właśnie przez nowego prezydenta USA dopiero teraz możemy się cieszyć nową muzyką Eda Sheerana!
Ed Sheeran wyznał, że jego wielki powrót na scenę po ok. 2 latach nieobecności zaplanowany był wstępnie już na WRZESIEŃ 2016 roku. Piosenkarz zdecydował się jednak po konsultacji ze swoją ekipą opóźnić ten moment aż o kilka miesięcy!
Powód? Wybory prezydenckie w USA, a konkretnie... kandydatura Donalda Trumpa!
Autor płyty Divide wyznał podczas jednego z wywiadów, że początkowo planował wydanie swojego singla już we wrześniu 2016 roku. Cała płyta Divide miała się ukazać dwa miesiące później, czyli w listopadzie 2016. Ostatecznie jednak zdecydował się opóźnić premierę.
>>OSCARY: Ed Sheeran udawał, że nazywa się... Calvin Harris! :) Tak wszedł na imprezę!
Twórca hitu Castle on a Hill powiedział: "Planowaliśmy wystartować we wrześniu, a płyta miała się ukazać w listopadzie. Ale tydzień, w którym miał mieć premierę album przypadał na wybory prezydenckie. W mediach była prawdziwa g*wno-burza. Było dla mnie jasne, że jeśli wyskoczymy wtedy z płytą, nikogo nie będzie to obchodzić. W następnym tygodniu wychodziła płyta Bruno Marsa, potem swój album wydał The Weeknd... No i tak jakoś wyszło".
Ed Sheeran wierzy, że jego ciepliwość zostanie nagrodzona. "W tym roku nic nie powinno mi przeszkodzić... Jestem tego bardzo mocno pewny. Ten rok należy do mnie!" - powiedział Ed.
Trzymamy kciuki! Jak na razie wszystko wskazuje na to, że Ed ma rację. Przypominamy - premiera jego najnowszej płyty "÷" ("Divide") już 3 marca 2017!